Ksiądz Józef przychodził na msze z misiem – Bartkiem. Żartował, że Bartek to głuptas, który niczego nie rozumie, i trzeba mu wytłumaczyć, co się dzieje w kościele. Prosił dzieci, żeby mu pomogły w tym tłumaczeniu.

 

Wyglądało to tak: co niedzielę o godzinie dziesiątej otwierały się drzwi zakrystii, rozlegał się dźwięk dzwonka i na środek kościoła wychodziła procesja małych ministrantów. Ostatni ministrant niósł dużego pluszowego misia. A za ministrantem, który niósł misia, szedł ksiądz, do którego miś należał. Miś nazywał się Bartek, a ksiądz nazywał się Józef Tischner. Wszystko to działo się w kościele pod wezwaniem świętego Marka w Krakowie przy ulicy Sławkowskiej.

Od chwili, kiedy ksiądz Józef odprawił pierwszą Mszę Świętą dla przedszkolaków, minie niebawem pięćdziesiąt lat. Przedszkolaki, które chodziły na te msze, są dziś dorosłymi ludźmi. Nawet ich dzieci są już dorosłe. A jednak o tych mszach ciągle się pamięta. Dlaczego? Bo były to pierwsze takie msze w Polsce: pierwsze Msze, podczas których ksiądz schodził z mikrofonem między dzieci i rozmawiał z nimi. I były to msze szczególne, bo brały w nich udział nie tylko dzieci, ich rodzice, ministranci, no i oczywiście ksiądz – ale również misie i lalki. Ksiądz Józef mówił, że Pan Jezus umarł także za misie. Może nie wszyscy to rozumieli, może nie wszystkim się to podobało. Ksiądz chciał powiedzieć, że dla Pana Jezusa ważne jest wszystko to, co kochamy. Pan Jezus umarł za wszystkie nasze miłości, duże i małe.

I dlatego ksiądz też przychodził na msze z misiem – Bartkiem. Żartował, że Bartek to głuptas, który niczego nie rozumie, który wszystkiemu się dziwi, i trzeba mu wytłumaczyć, co się dzieje w kościele. Ksiądz prosił dzieci, żeby mu pomogły w tym tłumaczeniu. Pytał: co stoi na ołtarzu? Co jest w tej czerwonej książce? A tam na ścianie – co tam widzicie? Niektóre dzieci bały się mikrofonu. Ksiądz Józef zachęcał: „Nie bój się mówić do mikrofonu, bo on połyka tylko słowa, a człowieka zostawia”. I tak powoli razem z Bartkiem dzieci odkrywały, co się znajduje w kościele, co dzieje się na ołtarzu i co Pan Jezus mówi do nich w Ewangelii.

Po kazaniu Bartek trafiał na kolana jednego z dzieci, które trzymało go już do końca mszy. To było wielkie wyróżnienie. Bartka dostawało dziecko, które najlepiej odpowiedziało, przyniosło ciekawy rysunek albo po raz pierwszy przyszło na mszę do Świętego Marka.

Dzieci bardzo Bartka polubiły. I zaczęły przynosić własne zabawki. Pewien chłopiec przyniósł pluszowego psa, do którego był bardzo przywiązany. Pies był już stary, wyleniały – to znaczy stracił sporo sierści. Ale widocznie chłopiec bardzo go kochał. Ksiądz Józef mówił akurat kazanie o Łazarzu. Łazarz był biedny i chory. Leżał przy bramie pałacu, który należał do bogatego pana, i czekał na resztki z obiadu. A kiedy tak leżał, przychodziły do niego psy i lizały jego rany, żeby mu sprawić ulgę. Ksiądz Józef wyciągnął ze stosu maskotek tego wyleniałego psa i powiedział: „Patrzcie, właśnie taki pies lizał jego rany!”.

Najczęściej ksiądz tłumaczył Bartkowi i dzieciom to, co danego dnia zapisane było w Ewangelii. Pewnego razu były to słowa: „Nie samym chlebem żyje człowiek”. Ksiądz Józef zapytał dzieci, jakie znają pokarmy dla ciała. Dzieci, oczywiście, wymieniły wszystkie możliwe przysmaki: pączki, czekoladę, naleśniki. „No dobrze”, mówi ksiądz. „A pokarm dla serca?”. Zapadło milczenie. Po chwili jeden z chłopaków wyciągnął rękę i zawołał: „Wiem! Pomidory!”. I wtedy cały kościół się roześmiał. Ale ksiądz nie chciał, żeby chłopcu zrobiło się przykro, więc położył mu rękę na ramieniu i mówi: „Wiesz, pomidory to także pokarm dla ciała. Ale kiedy ktoś komuś zrobi radość, to jest to pokarm dla serca. Widzisz, jaką radość zrobiłeś wszystkim? To jest właśnie pokarm dla serca”.

Innym razem ksiądz Józef opowiadał podczas kazania, że Pan Bóg stworzył wszystko, co nas otacza: żaby, zające, jelenie, misie… I tak wymieniał razem z dziećmi różne zwierzęta, a w końcu zapytał: „Które stworzenie udało się Panu Bogu najbardziej?”. Miał nadzieję, że dzieci powiedzą: „Człowiek”. Ale dzieci milczały. I wtedy ze środka kościoła wyszła mała dziewczynka, podeszła do mikrofonu i powiedziała: „To chyba ja”. Ludzie w kościele znowu się roześmieli, a dziewczynka się zawstydziła. Ale ksiądz ją pochwalił: „Bardzo dobrze powiedziałaś! Bo przecież jak człowiek nie wierzy, że się udał Panu Bogu, to jest mu smutno i źle, i nie chce mu się żyć. W oczach Pana Boga każdy z nas jest piękny i ważny, i udany”.

To fragment wstępu do książki „Kazania niecodzienne. Rozmowy z dziećmi”,  w której można znaleźć zapisy kilku dialogowanych kazań ks. Józefa Tischnera z kościoła św. Marka w Krakowie, a także cykl opowiadań „Wakacyjne odkrycia”, napisanych przez niego specjalnie dla dzieci. Pięknie wydaną książkę – także w atrakcyjnym pakiecie z najnowszym bestsellerem abp. Grzegorza Rysia – można zamówić tutaj.