„Człowiek z kryjówki stara się poszerzyć wiedzę o ludziach, ale nie wyprowadza go to z jego lęku. Nie można przerwać błędnego koła: zanim człowiek z kryjówki doświadczy człowieka, wie on już »swoje« o człowieku. Rozumie drugiego wtedy, gdy nad nim zapanuje, a zapanuje nad nim wtedy, gdy go przystosuje do założonej z góry formy rozumienia”, pisze ks. Józef Tischner w eseju o „Ludziach z kryjówek”.

 

Publikujemy fragment sławnego eseju, dla którego inspiracją były odkrycia i opisy dokonane przez wybitnego psychiatrę Antoniego Kępińskiego. Esej ten jest m.in. próbą pokazania, w jaki sposób człowiek zdeterminowany przez lęk organizuje swoje relacje z otoczeniem – i dlaczego porozumienie często bywa niemożliwe. Tischner pracował nad „Ludźmi z kryjówek” w 1977 roku, kiedy przypadała piąta rocznica odejścia Kępińskiego. 8 czerwca br. minęło od jego śmierci 49 lat.

 

Dookoła kryjówki rozpościera się przestrzeń możliwych obcowań z drugimi. Każdy człowiek organizuje w sposób mniej lub bardziej świadomy duchową przestrzeń obcowania z ludźmi, ale u pielgrzymujących organizacja ta jest dość luźna, odpowiadająca realnym potrzebom drugich i własnym możliwościom ich zaspokojenia. Natomiast u ludzi z kryjówek jest ona sztywna, skostniała, jakby raz na zawsze ustalona, a jej główne zarysy są trudno uchwytne dla drugich. Ktokolwiek znalazł się w polu obcowania z człowiekiem z kryjówki, poczuł pod stopami ziemię niepewną; czegoś się tu od niego oczekuje, ale nie wiadomo bliżej czego. Im głębiej wszedł człowiek w swą kryjówkę, tym ważniejsze stają się dla niego wszelkie spotkania z innymi, ale też tym bardziej skostniały i trudny do uchwycenia jest ich styl. Raz dąży się do zjednania sobie ludzi, to znowu do oddalenia ich od siebie, raz się ich bezpodstawnie oskarża, kiedy indziej przechodzi się do bezpodstawnego oskarżania siebie, jakby się chciało sprowokować uniewinnienie. Wszystko to ma określony cel: człowiek stara się utrzymać drugiego człowieka w bezpiecznym oddaleniu od ściany kryjówki. W tym właśnie celu prowadzi z nim swoistą grę – grę o zawładnięcie. Zawładnięcie jest dla człowieka z kryjówki podstawową formą oswajania bliźniego i świata.

Oswajać można dwojako: bądź przez zrozumienie, bądź przez zawładnięcie. Dla człowieka otwartej przestrzeni środkiem do oswajania jest rozumienie: człowiek ten czuje się swojsko wśród tych, których zrozumiał i którzy jego zrozumieli. Dla człowieka pozostającego w kryjówce, aby oswoić, trzeba posiąść, zawładnąć, poddać sobie. Dla rozumiejących otaczający ich świat jest tajemnicą, która fascynuje, zaprasza do poznania i przyjaźni. Dla „władców much” świat poza obszarem ich władania jest tajemnicą, która grozi i napawa lękiem. Organizacja przestrzeni spotkania u ludzi z kryjówek jest odpowiedzią na ich lęk (…), będący w ostatecznym rozrachunku lękiem przed człowiekiem. Z lęku bierze początek struktura aksjologicznego przeciwieństwa: drugi jest moim przeciwnikiem, moim mniej lub bardziej jawnym wrogiem. Dlatego trzeba nad nim zapanować, a może go nawet zniszczyć. Lęk ludzki karmi się swoistym wyobrażeniem człowieczeństwa człowieka: człowiek jest zawsze tym, komu nie wolno zaufać. Trzeba człowieka utrzymywać w bezpiecznym dystansie: niezbyt blisko, bo to grozi nową krzywdą, i niezbyt daleko, bo to grozi osamotnieniem. Ale właśnie dlatego trzeba nad drugim zapanować. Zapanować – znaczy: wtrącić w jakąś formę zależności. I tak pole obcowania staje się polem gry o władanie. Prowadząc swą smutną grę, człowiek z kryjówki stara się poszerzyć wiedzę o ludziach, ale nie wyprowadza go to z jego lęku. Nie można przerwać błędnego koła: zanim człowiek z kryjówki doświadczy człowieka, wie on już „swoje” o człowieku. Rozumie drugiego wtedy, gdy nad nim zapanuje, a zapanuje nad nim wtedy, gdy go przystosuje do założonej z góry formy rozumienia. Tak więc człowiek z kryjówki poznaje człowieka najczęściej poznaniem „przez napiętnowanie”: pamięta przede wszystkim te chwile obcowań, w których drugi musi mu powiedzieć „nie”. Ale takie poznanie pomnaża jedynie rację pozostawania w kryjówce.

W tym punkcie rodzi się istotne pytanie: co czego jest tutaj przyczyną, czy ludzie z kryjówek są sprawcami określonej przestrzeni obcowań, czy raczej określona struktura przestrzeni obcowań jest czynnikiem wtrącającym ludzi w ich kryjówkę? Wskazując wyżej na emocjonalną sferę lęku, podkreśliliśmy mimo woli twórczą rolę podmiotu. Ale sfera emocjonalna i jej dominanty nie wyłaniają się z niczego. Jak określona muzyka wywołuje w nas określone emocje, tak określona struktura obcowania, w której znaleźliśmy się najczęściej bez naszej woli, może rzeźbić w nas naszą emocjonalność i ustalać jej stereotypy.

Co o tym sądzi Kępiński?

Kępiński wyraźnie akcentuje rolę środowiska, które wydobywa z człowieka to, co jest w nim jedynie „w możności”. Nikt nie przychodzi na świat z wrodzonym lękiem przed ludźmi, lecz się go uczy od innych. Struktura aksjologicznego przeciwieństwa wcale nie jest pierwszą napotkanych przez człowieka struktur obcowania. Człowiek „zarażając się” lękiem, „zaraża się” również rozmaitymi reakcjami obronnymi na ów lęk. Stereotyp reakcji dąży do utrwalenia i po jakimś czasie człowiek staje się jego niewolnikiem. Kępiński pisze: „Współczesne warunki naszej cywilizacji utrudniają przyjęcie odpowiedzialności za siebie i za otoczenie, utrudniają też wyładowanie tendencji twórczych, postawa konsumpcyjna wyraźnie przeważa nad postawą twórczą, wreszcie negatywny nieraz stosunek uczuciowy do otaczającego świata powoduje, że «biorę» przeważa nad «daję». Człowiek nie jest skłonny do obdarzania uczuciami pozytywnymi świata, który jest mu obojętny, a nawet wrogi” (s. 155).

Trzeba tu rozróżnić dwie sprawy: otoczenie jako źródło lęku i otoczenie jako źródło dążenia do oswajania przez władanie. Można powiedzieć, że świat z jego wojnami i zbrodniami zawsze był dla rozumnego człowieka źródłem jakiegoś lęku. Problem leży w tym, jak ów lęk pokonać. I właśnie ta propozycja współczesnej cywilizacji nie jest jasna. Metoda mnożenia władania nad człowiekiem kwestionuje jego wolność, jego wierność, jego poczucie godności. Człowiek „posiadany” jest już człowiekiem utraconym. Jego bliskość nie daje szczęścia, lecz napawa goryczą i wtrąca w beznadzieję. Mamy wprawdzie w pobliżu człowieka, ale czy potrafimy powiedzieć, po co go mamy? Im bardziej posiada się człowieka, tym trudniejsza do pokonania ściana dzieli bliskich posiadanych od bliskich posiadających. Jakież jest wyjście z impasu? Jedynym wyjściem jest porzucenie całej tej płaszczyzny, na której dialektyka przeciwieństwa stanowi o sposobie obcowania z ludźmi. Trzeba dopracować się innych płaszczyzn i innych form. Czy współczesna kultura podsuwa człowiekowi jakieś rozwiązanie? Czy człowiek ma w sobie dość siły, aby je podjąć?

Kępiński wierzy w wyzwolenie. Co jest jego warunkiem? Odpowiada: głęboki przewrót w sposobie przeżywania wartości.

Powyżej przedrukowaliśmy tylko fragment jednego rozdziału „Ludzi z kryjówek”. Cały esej można przeczytać w książce „To co najważniejsze”, która zbiera 21 najciekawszych tekstów ks. Tischnera na XXI wiek. Książkę można zamówić tutaj.