„Inny mieści w sobie paradoks: on jest inny niż ja, a jednak do mnie podobny – podobny w inności i inny w podobieństwie”. Publikujemy trzy fragmenty książki ks. Józefa Tischnera „Inny. Eseje spotkaniu”, która niebawem trafi do księgarń, a którą już można zamawiać w Wydawnictwie Znak.

Spotkanie z innym jest wydarzeniem, które otwiera przed spotkanym i spotykającym nowy wątek dramatyczny. Bodaj pierwszym następstwem spotkania jest zmiana znaczenia przestrzeni, w której znajduje się spotykający. Przestrzeń zaczyna przypominać skrzyżowanie dróg. Inny, którego napotykam, znajduje się w ruchu, co sprawia, że i we mnie budzi się świadomość możliwego ruchu. On może się oddalić i odejść – i ja mogę odejść lub przybliżyć się; on może pójść w prawo, a ja w lewo, on w lewo, a ja w prawo; ja mogę się uniżyć, a on wywyższyć lub ja wywyższyć, a on poniżyć. Obojętna dotąd przestrzeń staje się przestrzenią poprzecinaną możliwymi drogami. Wszystkie te możliwości dają się – za Antonim Kępińskim – sprowadzić do dwóch podstawowych: można się zwrócić ku spotkanemu lub można się odwrócić od spotkanego; wywyższenie i poniżenie są także odmianą ruchu „od–do”.
Przestrzeń, którą przecinają drogi, jest elementarną przestrzenią wolności. Wewnętrzna świadomość wolności ujawnia się i dochodzi do pełni poprzez zewnętrzną świadomość przestrzeni, w której „stawia nas” spotkanie z innym. Oglądamy własną wolność jako możliwy ruch na drodze. Wraz z przestrzenią konstytuuje się także czas – czas możliwego obcowania z innym, zbliżenia, oddalenia, pogoni, ucieczki, wyniesienia, poniżenia. Jak przestrzeń, tak i czas nabierają w spotkaniu znaczenia dramatycznego. Przestrzeń staje się sceną dramatu, a czas jego wewnętrznym rytmem.

Inny mieści w sobie paradoks: on jest inny niż ja, a jednak do mnie podobny – podobny w inności i inny w podobieństwie. (…) Inność innego wydobywa na jaw moją własną inność. Inność jest wzajemna. Inność zaskakuje, przynosi wciąż nowe niespodzianki, w całej przewidywalności jest nieprzewidywalna. Ciąg doświadczeń innego zamykają dwie granice: nigdy nie może dojść do tożsamości „nas” i nigdy nie może dojść do zupełnego zróżnicowania „między nami”. Zamknięta między tymi granicami inność jest dramatycznym ujawnianiem obustronnych tajemnic. Oto matka przygląda się własnej córce i odkrywa w niej… siebie. Oto ojciec patrzy na syna i widzi… siebie. A jednak pomimo podobieństw są istotne różnice. Córka jest i pozostanie inna, syn jest i pozostanie inny. Inni są inni, a jednak sobie przypisani. Gdzie kończy się podobieństwo, a zaczyna różnica? Nie ma jasnej linii granicznej. Jest dramaturgia wypełniona całym ciągiem mniejszych i większych wydarzeń, w których daje się wychwycić jakaś, wychodząca poza jednostkowe życiorysy, wspólnota losu.

Inny może mnie wprawić w radość lub w smutek; może mnie podnieść na duchu i „podbudować” lub może wtrącić w rozpacz i „zgorszyć”; mogę się pochwalić innym lub mogę się zawstydzić z powodu innego; mogę odczuć niechęć lub wstręt; mogę się za innego poświecić lub przyjąć jego poświęcenie. Mogę wreszcie wejść z nim w wymianę myśli. Inny wchodzi, jak jakaś drzazga, w moją przestrzeń wewnętrzną, jak druga – obok „mnie” – oś egotyczna, wokół której owijają się przeżycia, które są „moje”, a przecież nie całkiem „moje”. Przeżycia, które inny we mnie wywołuje, nie przestają być moimi przeżyciami; są we mnie, dotykają mnie i mnie wyrażają. Nie byłoby ich jednak, gdyby nie inny. Inny wkroczył we mnie, a nie tylko pojawił się obok mnie. Zaburzył spokojny bieg strumienia mojej świadomości, stał się moim szczęściem i moim przekleństwem. Odtąd będę go nosił w sobie. U Jean-Paula Sartre`a innym jest ten, kto „zawsze zawstydza”. Świadomość wstydu nie tylko na tym polega, że człowiek chciałby się ukryć przed spojrzeniem innego, ale przede wszystkim na tym, że ukryć się nie może, bo inny jest w nim. Podobnie radość z innego. Radością jest nie tylko to, co inny ewentualnie dla mnie zrobił lub zrobi, ale to, że mogę go „nieść w sobie” jako „moje inne Ja”. Dlatego można powiedzieć, że innego nie doświadcza się wzrokiem czy słuchem, czy jakimś innym zmysłem, lecz „sobą”.
Obecność innego wobec mnie i mnie wobec innego oznacza możliwość, że tak właśnie będziemy siebie w sobie nosić. Dopóki jest tylko obecność, wszystko pozostaje możliwością. Możliwości wiszą w powietrzu. O wszystkim rozstrzygnie obcowanie.

Książkę ks. Tischnera „Inny. Eseje o spotkaniu” można zamówić tutaj.