„Jestem głęboko przekonany, że wraz z Franciszkiem naszego czasu zaczyna się – podobnie jak w epoce upadku wiarygodności rozleniwionego Kościoła epoki dojrzałego średniowiecza – nowy rozdział historii chrześcijaństwa, z nowymi akcentami, nowymi horyzontami i nowymi zadaniami”, mówił do studentów na rozpoczęcie roku akademickiego ks. Tomáš Halík.

„Obok duszpasterstw akademickich pierwszą linią odnowy powinny stać się także pozostałe typy tzw. duszpasterstw specjalistycznych: przedstawiciele Kościoła w szpitalach, więzieniach i w armii. Wszędzie tam słudzy Kościoła powołani są nie tylko po to, aby dbać o swoje >>owieczki<< (czyli o pobożnych studentów, pacjentów, więźniów i żołnierzy), ale o wszystkich! Powołani są nie po to, by robić to w duchu klasycznej misji (czyli zyskiwać nowych ludzi dla już istniejących intelektualnych i instytucjonalnych struktur Kościoła), ale raczej po to, aby te struktury otwierać, poszerzać i pogłębiać, idąc jednocześnie, ramię w ramię, z ludźmi poszukującymi, w duchu dialogu, z pełnym respektem dla ich wolności.
Klasyczna misja chciała zmieniać >>innych<< na nasz obraz, na nasze podobieństwo, według naszych, już gotowych, wyobrażeń. Tymczasem wspólna droga ramię w ramię i dialog mogą zmieniać obie strony zgodnie z wyobrażeniem, jakie ma o nas Bóg. Dlatego jest to trudna praca, która wymaga odwagi, mądrości i pokory.
Parafie, ruchy kościelne i społeczności zakonne powinny się zmienić – zgodnie ze średniowiecznym ideałem uniwersytetów – w braterskie społeczności mistrzów i żaków. Powinny stać się szkołami, gdzie prawdy szuka się w wolnej dyspucie; szkołami wiary, miłości i nadziei, gdzie przekazuje się nauczanie już wcześniej głęboko przemedytowane zgodnie z zasadą >>contemplata alliis tradere<< (przemyślane innym przekazać).
Jakiego zwrotu oczekuje od nas dziś Bóg? Chodzi o zwrot od zewnętrznej religijności ku żywej, głębokiej wierze. Zwrot od życia powierzchownego do głębokiego. Od zewnętrznego obrazu Boga ku Bogu żywemu. Te cały czas aktualne zasady trzeba dziś na nowo zrozumieć i na nowo realizować.
W szeregu kazań, które wygłaszałem latem, proponowałem waszej uwadze niektóre tematy teologiczne i filozoficzne, nad którymi teraz intensywnie się zastanawiam. Krążyły one wokół zdania Mistrza Eckharta: >>Zewnętrzny człowiek ma zewnętrznego boga, wewnętrzny człowiek ma wewnętrznego Boga<<. Próbowałem zinterpretować to zdanie w duchu tego, czym nasze myślenie wzbogaciły filozofia i psychologia XX wieku.
Człowiek zewnętrzny to człowiek żyjący powierzchownie, czyli, jak mówił Martin Heidegger, nieautentycznie. Tak jak się dziś żyje w świecie: konformistycznie, pozwalając się manipulować mediom, polityce, większości. Zewnętrzny człowiek ma zewnętrznego boga – wyobrażenie o Bogu, które w rzeczywistości jest projekcją ludzkich fantazji, lęków i pragnień. Jeśli chodzi o takie pojęcie Boga, ateistyczni krytycy religii – Feuerbach, Nietzsche, Freud i Marks – mają absolutną rację. Ateistyczni krytycy i ludzie powierzchownie religijni mają taki sam obraz Boga (boga zewnętrznego) i różnią się od siebie tylko tym, że jedni bronią, a drudzy zaprzeczają istnieniu takiego boga. W tym sporze między wulgarną religijnością a krytycznym ateizmem przyznaję ateistom rację: taki bóg (na szczęście) faktycznie nie istnieje, ewentualnie istnieje tylko w świecie ludzkich iluzji i lęków. Nie zgadzam się jednak z ateistami w tym drugim kroku: nie zgadzam się z ich wiarą, że nie istnieje żaden inny Bóg.
Wyznaję wewnętrznego, żywego Boga, którego nie znajdziemy na powierzchni, ale w głębinach. Jeśli żyjemy na powierzchni, powierzchownie, nie możemy się z nim spotkać. Jeśli skierujemy się ku głębi – już w Nim żyjemy, choć nie nazywamy go pobożnymi imionami. Kto zna głębię, zna Boga – uczył Paul Tillich.
Wewnętrzny Bóg, Bóg – głębia żywota, głębia każdej rzeczywistości, żyje w miłości, wierze i nadziei wewnętrznych ludzi. Miłość, wiara i nadzieja – a nie strach, przesądy i złudzenia – są otwartymi drzwiami komunikacji między ludźmi a Bogiem; są – jeśli chcecie – oknem do nieba. Już tu i teraz istnieją elementy tego Nieba; są one wypełnieniem prośby Jezusa o panowanie woli Bożej, o Boże władanie >>jak w niebie, tak i na ziemi<<. (…)
Chrześcijaństwo uczy nas, że konwersja, odejście od powierzchownego >>ego<< (i od powierzchownej religijności) w stronę >>Ty<< żywego Boga nie dzieje się tylko za sprawą praktykowania medytacji w samotności i prywatnej ascezie, ale też przede wszystkim za sprawą zwrotu ku innym, ku odpowiedzialności i solidarności. Już cytowany mistrz Eckhart był wielkim nauczycielem jedności kontemplacji i działania.
Dbałość o tę jedność jest kolejnym wielkim zadaniem naszego czasu. (…) to nie jest nic nowego, znajdziemy to u świętych, od św. Franciszka po św. Teresę z Kalkuty, ale trzeba to znów i od nowa przypomnieć, znów i na nowo przeżyć. Medytacja, modlitwa, głęboka lektura i inne drogi do tego, co nazywamy >>duchowym życiem<<, uczą nas kontemplacyjnego podejścia do rzeczywistości. To także źródło siły, która pomaga nam przeżyć frustracje i rany, jakie cierpimy starając się schodzić w głąb – zewnętrzny świat bowiem często nienawidzi tych, którzy nie żyją z nim w konformizmie. Jezus mówił o tym jasno uczniom w czasie ostatniej wieczerzy.
Niedawno jeden z przedstawicieli naszego Kościoła chwalił się w gazecie, że jego negatywne stanowisko wobec uchodźców podziela ponad 80 proc. czeskiej populacji. Jeśliby mnie spotkało to samo, rozdarłbym szaty i posypał głowę popiołem. Przecież w Piśmie napisano: >>Nie przyłączysz się do tłumu, który czyni nieprawości<<. Nie bójmy się być w mniejszości. Droga do żywego Boga, do żywego chrześcijaństwa jest drogą nonkonformistyczną. Będzie ona budzić opór i w świecie, i w Kościele. Życie św. Franciszka – i wielu prawdziwych chrześcijan wszystkich pokoleń – są tego jasnym świadectwem. Nie lękajcie się.
Święty Franciszek był dysydentem w świecie i Kościele swojej epoki. Ale jego prawdziwie chrześcijańska rewolucja nie była destrukcyjna, bo była złączona z pokorą i umiarem. Była złączona z ubóstwem – a przecież jak Franciszek, tak i Mistrz Eckhart pokazywali, że ubóstwo to przede wszystkim wewnętrzna wolność, >>Gelassenheit<<, radosna wolność od siebie samego. Tacy są ludzie, którzy sami siebie nie traktują zbyt poważnie – bo poważnie traktują Chrystusa i Ewangelię.
To również część reformy, którą niesie światu i Kościołowi radosny papież Franciszek, nauczyciel wolności w Chrystusie”.

Pełny tekst kazania – w przekładzie Tomasza Maćkowiaka – zamieścił „Tygodnik Powszechny” (nr 42/2016). Można go znaleźć na stronie internetowej pisma. Przeczytanie pełnej wersji artykułu jest możliwe po opłaceniu dostępu.