Październikowa „Więź” przyniosła blok interesujących materiałów pod wspólnym tytułem „Kochać Kościół mimo wszystko”. Wśród autorów numeru znaleźli się m.in. ks. Tomáš Halík, bp Andrzej Czaja, publicyści Jerzy Sosnowski, Anna Karoń-Ostrowska i Krzysztof Dorosz oraz ks. Grzegorz Strzelczyk.

„Coraz więcej osób w Polsce przeżywa rozczarowania i ból z powodu Kościoła”, piszą we wstępie redaktorzy pisma. „Wcielenie Ewangelii w Kościół okazało się trudniejsze niż Wcielenie Boga w człowieka. Doświadczenie Kościoła staje się niekiedy krzyżem życia chrześcijańskiego. Jak sobie radzić w tej sytuacji? Jak trwać w Kościele realnym, nie idealnym?” Autorzy „Więzi” z różnych stron i różnych punktów widzenia mierzą się z tym problemem. „Niektórzy bardzo osobiście opowiadają o swojej drodze do i od Kościoła; także o tym odcinku, jaki trzeba przebyć między progiem Kościoła a Kościołem; o trudnej wierze >>pomimo<< Kościoła. Nie brak też refleksji o grzechu strukturalnym, jaki tkwi w Kościele. Nie ma jednak narzekania. Krytyka jest tu formą miłości – troski o to, aby Kościół był wierny Ewangelii”.
Bardzo interesująca jest otwierająca ten numer rozmowa Zbigniewa Nosowskiego z biskupem Andrzejem Czają zatytułowana „Kościół nie jest sam dla siebie”. „Co zrobić”, pyta m.in. Nosowski, „jeśli własny proboszcz publicznie prezentuje taką wizję Kościoła, w której człowiek zaczyna się nie mieścić?” „Jeśli pojawiają się takie informacje, to przełożeni powinni reagować”, odpowiada bp Czaja. „Widzę olbrzymią pracę do wykonania na rzecz większego otwarcia duchownych. W wywiadzie dla >>Gościa Niedzielnego<< mówiłem, że potrzebna jest ewangelizacja proboszczów. Niektórzy się oburzyli, ale nie wycofuję się z tych słów. Tego nie trzeba się wstydzić, bo ewangelizacji wymaga stale każdy z nas – i biskup, i redaktor też. Główne pytanie: jak się do tego zabrać, jak otworzyć drugiego człowieka? Odpowiadam: kluczem Ewangelii. Bo jak ja go zacznę otwierać własnymi kluczami, to stworzę jakąś ideologię. A nie chodzi o to, by kogoś związanego z polityką Radia Maryja przekabacić na katolewicę. Byłoby to przejście od jednej ideologii do innej ideologii. Chodzi o nawrócenie na Ewangelię, która domaga się otwarcia na drugiego człowieka. Tego nie da się oczywiście wykonać w szybkim tempie. Ale klucz jest właśnie taki: Chrystusowa Ewangelia stosowana z całym jej radykalizmem”.
„A jak patrzy Ksiądz Biskup na ludzi, którzy w poczuciu bezradności zaczynają wybierać sobie kościół, do którego chodzą?”, pyta dalej Nosowski. „Jeśli motywem tych poszukiwań”, odpowiada biskup, „nie jest ułatwianie sobie życia, lecz doświadczane w macierzystej parafii rzeczywiste zacieśnianie przez księdza wizji Kościoła, to czemu tu się dziwić? Jeśli dotyczy to większej liczby osób, może to być jakaś droga służąca oczyszczeniu. Być może gdy ksiądz zorientuje się, że jego sąsiad proboszcz ma na Mszy swoich i nieswoich, bo przyszli posłuchać, jak dzieli się Słowem Bożym, a on uprawia propagandę polityczną – da mu to do myślenia i zweryfikuje swoją postawę?
Spójrzmy na to od strony biskupa. W takiej sytuacji, owszem, struktury parafialne doznają pewnego uszczerbku. Ale struktury nie są celem samym dla siebie, one mają służyć dziełu zbawienia człowieka. Gdy tak nie jest – podpowiada Benedykt XVI – trzeba mieć odwagę je udrożnić. Stąd jako biskup powinienem reagować. Gdy słyszę o sytuacji, że w jednym kościele ludzie się gromadzą, a z drugiego uciekają, muszę zadać sobie trud, by rzecz rozeznać i zapytać konkretnego księdza: dlaczego od ciebie uciekają? Trzeba najpierw go pobudzić do rachunku sumienia, powiedzieć w cztery oczy”.
W rozmowie padają też m.in. pytania o jawne i ciche wystąpienia z Kościoła, o jego granice, o przejrzystość struktur kościelnych, czy o sposób działania Kościoła w świecie. „Do tego, co czytamy o Kościele w gazetach czy widzimy w telewizji, mogliby się odnosić teologowie”, mówi bp Czaja. „Również apologetycznie i polemicznie. Inna jest rola biskupa, pasterza. On ma utwierdzać braci w wierze i jednać, być budowniczym pomostów”.
Dla użytkowników strony tischner.pl najciekawszy będzie niewątpliwie zapis wystąpienia ks. Tomásza Halíka podczas spotkania z Zespołem Laboratorium „Więzi”, które odbyło się 25 kwietnia br. (czeski teolog i filozof był wówczas gościem X Dni Tischnerowskich). Zapis ten nosi taki sam tytuł jak cały numer: „Kocham Kościół mimo wszystko”. „Osobiście doświadczyłem dużego zranienia ze strony struktur Kościoła”, mówił ks. Halík. „Struktury mi nie pomogły. Poznałem wtedy mistykę. I mistyka mi pomogła. Interpretowałem sobie tę ciemną noc, przez którą przeszedłem. A obecnie jestem bardzo wdzięczny tym wszystkim, którzy mnie wcześniej zranili, bo otworzyli mi głębszy wymiar wiary i dalszy obszar poznania. Gdyby nie oni, byłbym pewnie dzisiaj zadowolonym z siebie prałatem…
Dlatego też podkreślam, że główna linia sporu i podziałów w Kościele nie przebiega między konserwatystami a progresistami, lecz między mądrymi a głupimi. Znam wielu głupich progresistów, którzy stale powtarzają parę swoich haseł. Znam też głupich konserwatystów. Ale znam też inteligentnych konserwatystów. Do takich należy niewątpliwie Benedykt XVI.
Konserwatyzm ma swoje miejsce w Kościele i świecie. Jest to zupełnie naturalne, bo jedni ludzie mają serce bardziej na lewo, inni bardziej na prawo. W społeczeństwie musi być i prawica, i lewica. Ważne, żeby i na prawicy, i na lewicy byli ludzie inteligentni, którzy będą odbierać głosy ekstremistom po każdej ze stron. (…) Podobnie w Kościele – potrzebni są ludzie, którym bardziej będzie chodziło o kontynuację, i inni, którzy będą chcieli większej otwartości. Bardzo ważne, aby między nimi była jakaś nić porozumienia, aby potrafili prowadzić dialog między sobą. Mądrzy konserwatyści są w Kościele potrzebni także, aby podjąć dialog z lewicowym sekularyzmem. Przed kilku laty Jürgen Habermas i kard. Joseph Ratzinger zakończyli swą dyskusję refleksją, że obaj siebie potrzebują, aby mogli korygować swoją jednostronność. Właśnie o to chodzi”.
Blok refleksji o Kościele zamyka artykuł Stefana Swieżawskiego opublikowany w „Więzi” w 1995 r., zatytułowany „Miłość Kościoła, krytyka Kościoła”. „Jest sprawą dla przyszłości Kościoła kluczową”, pisał późniejszy laureat Nagrody im. ks. J. Tischnera, „że w tych wszystkich zagadnieniach planujących przyszłość Kościoła na naszym globie głos wszystkich dzieci Kościoła – a nie tylko hierarchii – winien być pilnie dostrzegany i słuchany. Krytyka poczynań władz kościelnych, jeśli pochodzi od ludzi autentycznie wierzących, zaangażowanych w sprawy kościelne, a zwłaszcza prawdziwie miłujących Kościół Chrystusowy, jest nie tylko dozwolona, lecz wprost konieczna i zbawienna. Wypowiadanie takiej >>konstruktywnej<< krytyki jest nieraz obowiązkiem naszego sumienia”.