„Kołakowski nie ponosi odpowiedzialności za groteskowe często wnioski, jakie z lektury jego tekstów wyciągają rozmaici demagodzy. Można powiedzieć, że z jednej strony bywa on źle widziany zarówno przez prawicę, jak i przez lewicę, a z drugiej strony w obu obozach są osoby, które chcą go wykorzystać do swoich celów”, mówi Zbigniew Mentzel, pracujący nad biografią filozofa.

Rozmowę ze Zbigniewem Mentzlem i fragment powstającej biografii można przeczytać w wakacyjnym wydaniu miesięcznika „Znak” (2019 nr 7-8/770-771). 17 lipca mija bowiem 10 lat od śmierci autora „Głównych nurtów marksizmu”. W specjalnym bloku można też znaleźć esej Leszka Kołakowskiego zatytułowany „Smak tradycji”, dotąd nie publikowany w języku polskim. Esej ten powstał w 1969 roku, pod wpływem obserwacji poczynionych przez Kołakowskiego podczas pierwszych miesięcy pobytu na zachodzie Europy, w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie.

„Nie możemy liczyć na to, że pojawią się nagle nowi prorocy, którzy objawią światu rewelacyjne lekarstwo na jego schorzenia i dadzą nową strawę wygłodniałemu duchowi. Prorocy tacy pojawiają się czasem, lecz przemijają rychło w kolejnych falach rozczarowań. Nie należy liczyć na to, że dobra recepta na urządzenie świata spadnie nam z nieba. Nie są nam również potrzebne nowe wartości ani nowe religie. Ten zasób wartości, który odziedziczyliśmy w istniejących religiach i filozofiach, jest wprawdzie niespójny – i mnie może niespójnym nie być – ale jest dostateczny jako oparcie dla życia i dla refleksji”, pisał Kołakowski, obserwując rewoltę studencką na Zachodzie. I dodawał: „Ogólna moja teza jest prosta. Są dwie okoliczności, o których pamiętać nam trzeba jednocześnie. Po pierwsze, gdyby nowe pokolenia nie buntowały się nieustannie przeciw odziedziczonej tradycji, żylibyśmy nadal w jaskiniach; po wtóre, jeśli bunt przeciw odziedziczonej tradycji stanie się kiedykolwiek uniwersalny, znajdziemy się w jaskiniach z powrotem”.

„Usłyszałem o nim po raz pierwszy z Radia Wolna Europa właśnie w 1968 r.” mówi o Kołakowskim Mentzel w rozmowie z Michałem Jędrzejkiem („Nic nie ginie, wszystko jest niezniszczalne”). „Mój ojciec lubił audycję `Fakty, wydarzenia, opinie` – czasami słuchałem jej razem z nim. Któregoś dnia dowiedziałem się, że był w Warszawie filozof, który miał rząd dusz, a w końcu został obłożony klątwą przez władze partyjne, z Gomułką na czele, i wyemigrował. Nie jestem zwolennikiem mnożenia pokoleń bez potrzeby, ale tych, co tak jak ja rozpoczynali studia już w latach 70., dzieliła pokoleniowa przepaść od kolegów starszych o kilka lat, którzy przeżyli wydarzenia marcowe, będąc na uniwersytecie”.

Mentzel wspomina, że na Uniwersytecie Warszawskim Kołakowski był „z jednej strony mędrcem, a z drugiej strony chuliganem. Był chuliganem co najmniej od 1966 r., gdy w słynnym przemówieniu w 10. rocznicę Października dokonał surowego bilansu stanu, w jakim jest polskie państwo, odcinając w ten sposób pępowinę łączącą go jeszcze z systemem. Został za to wyrzucony z partii. Dla wielu profesorów było to właśnie >>chuligaństwo<<, zachowanie zbyt śmiałe, niepotrzebnie jątrzące, narażające interesy uczelni. Być może myśleli tak też niektórzy jego uczniowie”.
Na pytanie o aktualność Kołakowskiego Mentzel odpowiada m.in.: „Niektórzy przekonują, że Kołakowski przynależy do pewnej epoki, która odeszła, a wraz z nią odeszły problemy, jakimi się zajmował. Myślę jednak, że dawne napięcie między totalitaryzmem i antytotalitaryzmem zastąpiły dziś bieguny demokracji i antydemokracji. A Kołakowskiego zawsze zajmowała energia antydemokratyczna i przyczyny, które powodują, że ona się tworzy, rozwija, staje się atrakcyjna dla dużych grup społecznych. To jest temat aktualny i bardzo ważny dzisiaj – można o tych sprawach przeczytać choćby w zbiorze inspirujących tekstów Kołakowskiego pt. >>Niepewność epoki demokracji<<”.

Więcej informacji o zawartości najnowszego „Znaku” oraz fragmenty tekstów można znaleźć tutaj.