„Piłkarskimi mistrzami świata zostali życiowi tułacze, imigranci”, napisał na swoim blogu Wojciech Jagielski. Blog wybitnego reportera można czytać na stronie internetowej „Tygodnika Powszechnego”.
Trzy czwarte piłkarzy reprezentujących Francję podczas tegorocznych Mistrzostw Świata to albo imigranci, albo dzieci imigrantów. Połowa drużyny Belgii wywodzi się z Afryki, głównie z Konga, dawnej belgijskiej kolonii. Połowa drużyny Anglii to również potomkowie imigrantów. Wiele drużyn, które podczas ostatniego Mundialu zabłysnęły i zdobyły sympatię widzów, było wielokolorowych i wieloetnicznych. Co ciekawe, wojennymi uciekinierami i imigrantami byli „także rodzice dzisiejszych gwiazd drużyny Chorwacji Ivana Rakiticia (urodził się w Szwajcarii), Luki Modricia, Mateo Kovacicia i Dejana Lovrena. Po rosyjskich igrzyskach podliczono, że z tysiąca uczestniczących w nich piłkarzy co dziesiąty był synem wojennych uchodźców lub tułaczy za chlebem i spokojnym dachem nad głową”, pisze w swoim komentarzu Wojciech Jagielski.
To, że dzisiaj w sporcie drużyny narodowe są wieloetniczne, nie wszystkim jednak się podoba. „Dla jednych, zwłaszcza w Rosji i we wschodniej części Europy, obecność synów imigrantów w narodowych reprezentacjach jest dowodem upadku Starego Kontynentu i Zachodu, najlepszym przykładem ich słabości i utraty tożsamości”. Głosy niechęci słychać też było we Francji, Szwajcarii czy na Wyspach. „Trener angielskiej drużyny Gareth Southgate przekonuje jednak, że wielokolorowa i wielonarodowa ekipa, której przewodzi, jest właśnie >>najprawdziwszą reprezentacją współczesnej Anglii<<. >>Mam w drużynie zawodników, wyznających rozmaite religie i pochodzących z innych stron świata. I właśnie ta rozmaitość nas jednoczy i daje nam siłę<< – zapewnia Southgate, przypominając, że król strzelców mundialu Harry Kane mógłby równie dobrze grać w drużynie Irlandii, z której pochodzi jego ojciec (z kolei ojciec francuskiego napastnika Antoine’a Griezmanna jest Niemcem, a matka Portugalką)”.
Takie głosy – podkreślające korzyści wynikające z mieszania się kultur i ras, i obwieszczające „triumf kosmopolityzmu na stadionach, będących raczej królestwem wyznawców plemienności” – zdają się dziś przeważać. Jagielski przypomina jednak, że sportowe sukcesy nie zlikwidują realnych problemów i napięć, przebiegających przez konkretne społeczeństwa. „Po triumfie w piłkarskich igrzyskach, odniesionym nazajutrz po francuskim święcie narodowym, na paryskich Polach Elizejskich czczono sukces szampanem, ale na ubogich przedmieściach stolicy, zamieszkałych przez potomków imigrantów, doszło do rozruchów, grabieży i strać z policją”.
Zachęcamy do regularnego czytania artykułów i komentarzy Wojciecha Jagielskiego na stronach „Tygodnika Powszechnego”. A pełny tekst jego komentarza do Mundialu 2018 można znaleźć tutaj.
Autorem zdjęcia jest Adam Walanus.