„Muszę powiedzieć, że raczej jestem taki sobie, niedopieczony filozof, i nie zasługuję na wielkie race. Więc trochę się czuję zażenowany tym, że ktoś chce świętować, ale jednocześnie przyjmuję to z pokorą. Jak ktoś to robi, to trudno, może mu to sprawia jakąś przyjemność?” Tak o swoim jubileuszu mówi w wywiadzie dla „Tygodnika Powszechnego” (nr 7/2017) Karol Tarnowski.
Rozmowę z okazji zbliżających się 80. urodzin filozofa przeprowadził Błażej Strzelczyk. Nosi ona tytuł „Duch nie zna granic”, ale jest przede wszystkim bardzo intymnym portretem uczonego – jego religijności i jego charakteru. „No, ja jestem straszny egocentryk”, mówi w pewnym momencie Tarnowski. „A to wymaga ciągłej czujności i sprawdzania, czy jakieś moje zachowania nie ocierają się o narcyzm i egoizm właśnie. Staram się tego wystrzegać, ale bywa trudno. To wymaga pewnego wysiłku, żeby była nad tym kontrola. Jestem jedynakiem. Tak mnie wychowano. Na egoistę, w dodatku zapatrzonego w siebie. Mówili mi, że mam talent muzyczny, w związku z tym usuwali mi wszystko spod rąk. Wiesz, że ja nie umiem mnóstwa elementarnych rzeczy życia praktycznego? Och, szalenie mnie to wkurza i autentycznie utrudnia zwykłą codzienność. (…) Kompletnie jestem nieporadny we wszystkich sprawach urzędowych. O naprawianiu gniazdka nawet nie wspominam. To wszystko musi robić moja biedna żona. Ja ciągle nad tym pracuję, jeszcze mam dużo do zrobienia”.
Bardzo interesujący jest fragment rozmowy poświęcony Kościołowi. „Parafrazując Zbyszka Nosowskiego, moja relacja z Kościołem to jest krytyczna wierność”, mówi profesor i tłumaczy, co to znaczy. Chodzi o to, że „zasadniczo ciągle jestem zdziwiony. (…) Czasem pozytywnie, czasem negatywnie. Gdy na przykład sobie pomyślę, że na te smutne czasy, w których żyjemy, czasy schyłku i niepewności, dziwnych ludzi dochodzących do władzy, mój Kościół i Duch Święty decydują się na wybór papieża Franciszka. Jest w tym jakiś niezwykły zmysł”. „A zdziwiony negatywnie?”, dopytuje Strzelczyk. „No, już trzymając się tego Franciszka, to dziwi mnie trochę, że z tego niezwykłego pontyfikatu my, tu w Kościele w Polsce, mało korzystamy. (…) Bo ten świat Franciszka jest, wbrew temu, co się niektórym wydaje, wymagający. Kierujący doświadczenie wiary w rejony wrażliwości społecznej, miłości, wybaczenia. To nie są u nas popularne pomysły”.
Czasem, mówi Tarnowski, „patrzę na polskich skoczków narciarskich. Zwłaszcza na zawody drużynowe. Tych chłopców jest czterech. Ja nie wiem, jak oni to robią, ale wytwarzają coś między sobą, jakąś gęstość, właśnie wspólnotę. Nie ma w nich wiele rywalizacji. Oczywiście każdy z nich chce być pierwszy, ale są we czterech grupą zgranych ludzi, bez nienawiści i niezdrowej rywalizacji. (…) gdybyśmy spróbowali wytworzyć u nas, w Kościele, ten rodzaj gęstości i wspólnoty, to być może spróbowalibyśmy zagrać symfonię”.
Na pytanie o swoje miejsce w Kościele – środowisko określane mianem „Kościoła otwartego” – Tarnowski odpowiada m.in.: „Ja mam w sobie chyba dużo wolności i buntu. To mnie konstytuuje także jako chrześcijanina, katolika, członka Kościoła. Chyba nie potrafię zamknąć sobie świata wiary w formułach i ramach. Myślę sobie, że doświadczenie wiary musi się jakoś wymykać. Nie ma być statyczne, tylko dynamiczne. (…)
Wierzymy, że Chrystus przyniósł zbawienie wszystkim ludziom, nie tylko tym, którzy go wyznają. Co oznacza, że nie da się jak gdyby zmieścić Boga i Ducha Świętego w jednej denominacji. Nie da się, nie można utożsamić formuł kościelnych z żywym Duchem Świętym, który, właśnie przez to, że jest otwarty, działa także poza granicami Kościoła. (…) Żyjemy w świecie, w którym jest wiele poglądów. One muszą się ze sobą spierać i w istocie relatywizować. Moja otwartość polega na dialogu. Dialog nie polega wcale na tym, że rezygnuje się ze swoich poglądów. Wręcz przeciwnie! Wrócić trzeba do ks. Józefa Tischnera. On to tłumaczył wyraźnie. W postawie dialogicznej chodzi o to, żeby spotkać się z drugim, poznać jego zdanie, rozmawiać. A później podmiot dialogiczny wraca jakby do siebie i odpowiada sobie na pytanie, co się właściwie stało. Dlatego tu bardzo ważne jest dbanie o to, żeby nie przestać myśleć i otworzyć się na innego”.
Cały wywiad można przeczytać na stronie internetowej „Tygodnika Powszechnego”
Autorem zdjęcia jest Adam Walanus.