Swoją „Filozofię dramatu” Tischner oparł na bardzo prostych doświadczeniach, takich jak spotkanie na drodze i zadane przez napotkanego człowieka pytanie. Publikujemy jeden z kluczowych fragmentów książki, zachęcając jednocześnie do lektury całości.

Stanął przede mną człowiek i zadał mi pytanie. Nie wiem, skąd przyszedł, i nie wiem, dokąd zmierza. Teraz oczekuje odpowiedzi. Pytając, pragnie najwidoczniej uczynić mnie uczestnikiem jakiejś swojej sprawy. Jakiej? Tego nie wiem. Wiem jedynie tyle, ile zawiera się w pytaniu. Powstaje chwila pełna napięcia. Czy odpowiem pytającemu?
Co mogę zrobić? Mogę odpowiedzieć lub nie odpowiedzieć, mogę odpowiedzieć bez sensu, wymijająco, fałszywie. Pewne jest to, że odpowiedzieć nie muszę – mogę zamienić się w głaz, który nie słyszy. Nie znajduję poza sobą żadnej takiej siły, która by mogła wymusić na mnie odpowiedź. Związek między pytaniem a odpowiedzią nie jest związkiem przyczynowym. W jakimś sensie miał rację Gottfried Leibniz, gdy mówił, że „monady są bez okien”. Jeśli dam odpowiedź, to tylko dlatego, iż sam zechcę. Niemniej jednak zechcę. Jak się to dzieje, że chcę? „Chcenie” zrodziło się z pytania. Przed zapytaniem nie było chcenia. Na czym więc polega ów szczególny, inny niż przyczynowy, związek człowieka z człowiekiem, który umożliwia stawianie pytań i otrzymywanie odpowiedzi?
Aby wyjaśnić możliwość odpowiedzi, musimy porzucić nie tylko kategorie ontologiczne, ale również logiczne i epistemologiczne. Logika bada relacje między pytaniem a odpowiedzią dopiero wówczas, gdy odpowiedź jest już gotowa. Może wtedy orzec, czy forma logiczna odpowiedzi przystaje do formy logicznej pytania. Logika jednak jest bezsilna wobec pytania i odpowiedzi jako wydarzenia. Podobnie epistemologia. Można badać, czy stan rzeczy, na który wskazuje odpowiedź, wypełnia intencje pytania, ale nie można badać i znaleźć rozwiązania problemu, dlaczego człowiek zapytany w ogóle udziela jakiejś odpowiedzi.

Związek, jaki powstaje między zapytanym a pytającym, nazywamy związkiem dialogicznym. Wynalezienie nazwy nie oznacza jednak uchwycenia istoty problemu. Oznacza co najwyżej wymianę słówek w pytaniu. Pytamy zatem: na czym zasadza się dialogiczny związek człowieka z człowiekiem?

Między chwilą pytania a chwilą odpowiedzi upływa jakiś czas. W czasie tym narasta napięcie. Co się stanie? Czas napięcia jest czasem, w którym konstytuuje się zaczątek wspólnego wątku dramatycznego, jaki będzie wiązał dłużej lub krócej zapytanego z pytającym. Pytający i zapytany przynależą do siebie. Co to znaczy? Co znaczy, że wątek dramatyczny jest wspólny? W jaki sposób wiąże on ludzi ze sobą? Jaki jest sposób jego istnienia? I w ogóle: gdzie on istnieje?

Ja-zapytany wiem, dzięki pytaniu, które do mnie doszło, że inny człowiek jest przy mnie obecny, ale wiem również, że i ja jestem przy nim. Słówko „przy” może również znaczyć: wobec i obok. To ma się jednak zmienić. Trzeba, aby to się zmieniło. Pytanie wytrąca mnie ze stanu „przy kimś”, „obok kogoś”, a nawet „wobec kogoś”, by mnie wtrącić w nowy stan – stan „dla kogoś”. Odpowiadając na pytanie, zaczynam być – o ile odpowiadam na pytanie – „dla kogoś”. Innymi słowy: staję się odpowiedzialny. Istotny sens pytania polega na tym, że budzi ono w zapytanym poczucie odpowiedzialności. Mniejsza w tej chwili o to, jak głębokie i jak stałe jest to poczucie, ważna jest sama jego natura. Odpowiedzialność jest kategorią etyczną. Aby zatem wyjaśnić rodowód odpowiedzi na pytanie, trzeba sięgnąć do pierwiastka etycznego. Innymi słowy: trzeba porzucić obszary ontologii i logiki, a wkroczyć w obszar metafizyki dobra. Jednakże metafizyka dobra jest ściśle związana z metafizyką zła. Domyślamy się więc, że u źródeł odpowiedzi na zadane człowiekowi pytanie musi być jakiś wybór etyczny – wybór między dobrem a złem. Odpowiadający nie tylko daje odpowiedź innemu, ale daje ją również sobie – sobie jako uczestnikowi dramatu dobra i zła.

Czym jest pytanie? Jest ono odmianą prośby. Kto stawia pytanie, prosi o odpowiedź. Pytanie i odpowiedź są możliwe tam, gdzie są możliwe prośby, a więc w określonym świecie – w świecie biedy. Gdyby nie było biedy świata, nie byłoby próśb i nikt by nikogo o nic nie pytał. Każde pytanie, bezpośrednio lub pośrednio, świadczy o jakiejś biedzie.

Pojęcie biedy – dobrze znane filozofii Platona, a potem puszczone w zapomnienie – jest podstawową kategorią dramatyczną, określającą sytuację człowieka, a nawet Boga, w dramacie istnienia. Intencją swą wskazuje ono na jakiś ból lub praból, na grożące stworzeniu niebezpieczeństwo, od którego nie może być całkiem wolny nawet sam Stwórca, jeśli tylko zwiąże się ze stworzeniem węzłem uczestniczącej miłości. Czym jest bieda świata? Lévinas posługuje się trzema symbolami: wygnańca, wdowy i sieroty. Pisze: „Bliskość bliźniego, bliskość bliskiego, jest momentem objawienia, który nie daje się wydobyć z bytu, jest obecnością absolutną (to znaczy ogołoconą z wszelkich relacji), która wyraża siebie. Sama jego epifania polega na tym, że pobudza nas swą biedą w twarzy wygnańca, wdowy, sieroty”.

Pytanie wymaga zbliżenia. Chodzi jednak nie tylko o bliskość fizyczną, lecz przede wszystkim o ten rodzaj duchowej bliskości, który umożliwia poruszenie biedą – biedą, która rodzi prośbę i pytanie. Wtedy tylko odpowiedź może być darem. Zdaniem Lévinasa, dar ten nie jest jednak darem dla nędzarza i żebraka. Odpowiadający nie odpowiada z litości, jak bogacz, który rzuca jałmużnę, lecz raczej jak uczeń, który w pytaniu odkrył szansę dla siebie.

Powyższy fragment „Filozofii dramatu” pochodzi z drugiego rozdziału książki, zatytułowanego „Odpowiedź na pytanie, czyli wzajemność”. „Filozofię dramatu” ks. Józefa Tischnera można zamówić tutaj.