„Spróbuję policzyć, ile razy widziałem go w purpurowej sutannie. Może na dziesięć razy się złoży – i tyle. Zawsze czarna sutanna, zawsze najmniejszy ze wszystkich krzyży pektoralnych. Zawsze skromny pierścień. Wszystkie inne rozdał”. Tak zmarłego kard. Franciszka Macharskiego wspominał w homilii wygłoszonej 2 sierpnia bp Grzegorz Ryś.
Msza została odprawiona wieczorem 2 sierpnia w kościele ss. Albertynek Ecce Homo w Krakowie – w miejscu, w którym kard. Macharski mieszkał od 2005 r.
Na początku homilii bp Ryś zwrócił uwagę, że godzina i dzień jego odejścia są symboliczne. „Całe życie szedł za Janem Pawłem II – 9:37 tak jak 21:37. Zawsze po jego śladach, ale na swój sposób, więc akurat poranna 9:37”, powiedział.
Dodał, że jeszcze ważniejszy jest dzień śmierci metropolity seniora – Porcjunkula, czyli wspomnienie św. Franciszka z Asyżu. Przypomniał, że kaplica Porcjunkula to miejsce, gdzie św. Franciszek otrzymał od papieża Honoriusza III możliwość uzyskania odpustu zupełnego. „Przed tym, jak Franciszek uzyskał tę łaskę, odpust zupełny uzyskiwali tylko ludzie, którzy mogli się wybrać do Ziemi Świętej”, wyjaśnił hierarcha. Tuż przed śmiercią patron zmarłego Kardynała prosił, by go przyniesiono w to miejsce. „Kardynał umarł w drzwiach życia wiecznego. Porcjunkula to drzwi życia wiecznego. Umarł tak jak jego patron, w tym samym miejscu”.
„Porcjunkula”, mówił dalej bp Ryś, „objaśnia nie tylko nadzieję życia wiecznego, ale także życie św. Franciszka, jak i kard. Franciszka. Odpust Porcjunkuli jest znakiem wyboru ubogich. Taki był też wybór kard. Franciszka i nie chodzi mi tu o ostatnie 10 lat mieszkania u sióstr albertynek. Wybór ubogich to był dla niego wybór jego stylu życia”, mówił.
„Spróbuję policzyć, ile razy widziałem go w purpurowej sutannie. Może na dziesięć razy się złoży – i tyle. Zawsze czarna sutanna, zawsze najmniejszy ze wszystkich krzyży pektoralnych. Zawsze skromny pierścień. Wszystkie inne rozdał”. Opowiadał, że kilka lat temu przyszedł do Kardynała, by prosić o pierścień biskupi. „Nie mam, rozdałem”, odpowiedział Kardynał. „A krzyża nie chcesz?” Bp Ryś pokazał zebranym otrzymany wówczas krzyż biskupi. „Zawsze chowam krzyż pod ornatem, dziś mam go na wierzchu. Dzisiaj nie mogłem go schować”.
Podkreślił, że testament Kardynała zmieścił się na jednej stronie i jest najprostszy z możliwych: wszystko jest dla diecezji, wszystko jest dla tego Kościoła.
„Przyjmujemy Jezusa, kiedy Go spotykamy, kiedy Go jako Słowo słuchamy, bierzemy do serca, rozważamy. A rodzimy Go, gdy to słowo wprowadzamy w czyn. Kardynał Franciszek przyjął Chrystusa w obrazie >>Jezu, ufam Tobie<< – tak go przyjął, że musiał go urodzić”, mówił bp Ryś. Konsekwencją tego była zaangażowanie Kardynała w liczne dzieła miłosierdzia, a przede wszystkim rozbudowa Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach. „Jemu chodziło o to, by powstała szkoła miłosierdzia”.
Bp Ryś wspomniał też, jak dwa tygodnie wcześniej odprawiał Mszę świętą przy łóżku szpitalnym nieprzytomnego Kardynała. Tętno chorego było przez cały czas równe, ale w momencie przeistoczenia nagle podskoczyło do 100. „Jak zobaczyłem to tętno skaczące do setki, to byłem pewien, że to nie jest tak, że my nie mamy żadnego kontaktu z kardynałem. On był co prawda uwięziony jakoś w swojej chorobie i słabości, ale świadomy i przeżywający wszystko, co się wydarzało wokół niego”. Dodał, że podczas tej mszy w szpitalu odczytywany był fragment listu św. Pawła do Kolosan: „W moim ciele dopełniam braki udręk Jezusa, dla dobra jego ciała, którym jest Kościół”. „Zobaczyłem wtedy słowo, które w ciele kard. Franciszka znalazło swoje wypełnienie”, powiedział.
„Kiedy ta miara, którą trzeba było dopełnić, została dopełniona, to Pan Bóg dzisiaj rano, o 9:37 powiedział: >>Dość, to już wystarczy<<. Czyli – ta miara jest wypełniona. I powiedział: >>Amen<<. Ja też na tym miejscu mówię: >>Amen<<. I mówię: >>Księże Kardynale, wszyscy Cię kochamy!<<”, zakończył bp Ryś.
Msza św. pogrzebowa zostanie odprawiona w piątek 5 sierpnia o godz. 11 w Katedrze na Wawelu.