„Patronem naszego hospicjum jest ks. Józef Tischner. Oczekuję od filozofa-duszpasterza jakiegoś wsparcia. I co czytam? (…) Nie wolno nam się zapadać w cierpienie, pozwolić, by ono dewastowało nasze życie. Nawet jeśli jest to koszmarnie trudne”, mówi związana z Krakowskim Hospicjum dla Dzieci dr Aleksandra Krasowska-Kwiecień. W najnowszym „Tygodniku Powszechnym” (nr 44/2015) polecamy dodatek „Życie po stracie”.
W czasie, kiedy wracamy myślami do naszych zmarłych i pytamy o sens własnego życia, Krakowskie Hospicjum dla Dzieci im. ks. prof. Józefa Tischnera proponuje refleksję nad fenomenem mierzenia się z własną bezsilnością wobec odchodzenia tych, których kochamy. W dodatku „Życie po stracie” znalazły się: reportaż Przemysława Wilczyńskiego „Pamiętnik z czasu żałoby” (opowiadający o walce rodziców o życie głęboko upośledzonego syna i o przygotowaniu się na jego odejście), wywiad z Aleksandrą Krasowską-Kwiecień i Magdaleną Woźniak, lekarkami związanymi z Krakowskim Hospicjum dla Dzieci, poświęcony m.in. temu, jak towarzyszyć odchodzącym dzieciom i jak wspierać ich rodziny („Zadanie życia”) oraz artykuł Moniki Buczek, psycholożki specjalizującej się w opiece hospicyjnej w okresie perinatalnym („Na rozpacz jest odpowiedź”). Ponadto w głównym grzbiecie pisma opublikowany został artykuł Małgorzaty Majewskiej „Jestem osieroconym rodzicem”, w którym znaleźć można kilka podpowiedzi, jak zachowywać się wobec rodziców, którzy doświadczyli straty dziecka.
„Człowiek w obliczu współczesnej medycyny przestał być integralną całością, a stał się zbiorem organów, narządów i komórek”, piszą we wstępie do dodatku członkowie zarządu Hospicjum Jolanta Goździk i Adam M. Cieśla. „Trendem współczesnej medycyny jest leczenie chorego narządu, a nie chorego człowieka. W takiej perspektywie zagadnienia chorób nieuleczalnych, umierania i śmierci stały się tematem marginalnym, a często nawet unikanym. Współczesny lekarz czy pielęgniarka bezbłędnie potrafią podać definicje >>śmierci klinicznej<< czy >>śmierci mózgowej<<, ale nie mają przygotowania choćby w zakresie wiedzy psychologicznej, filozoficznej, aby trwać przy nieuleczalnie chorym i umierającym człowieku. Stąd powszechnie obserwowana ucieczka od problemu i unikanie kontaktu z nieuleczalnie chorym, szczególnie u kresu jego życia. Rok po roku rzesza młodych adeptów sztuki medycznej, opuszczając progi uczelni w przekonaniu o nieograniczonej mocy współczesnej medycyny, pozostaje bezsilna, kiedy >>nic się już nie da zrobić<<. Czy jest to niemoc rzeczywista, czy jedynie wielkie wyzwanie na drodze każdego z nas?”
Lekarki związane z Hospicjum wspominają sytuacje, w których mali podopieczni w ostatnich chwilach życia wykazywali się wielką dojrzałością. „Dzieci zwykle wiedzą, że odchodzą”, opowiada Magdalena Woźniak. „Pewna dziewczynka mi powiedziała: >>Idę do tej swojej drugiej mamusi<<. Tak ot, w zwykłej rozmowie. Miała na myśli Matkę Boską. Niektóre dzieci proszą, by spakować im walizkę. Bo skoro wyjeżdżają…” „Wszyscy w naszym oddziale wspominamy niezwykłą 8-letnią dziewczynkę. Tuż przed śmiercią namalowała obrazek: ona, jako królowa, trzyma wielki parasol. Nad nim burza i błyskawice, pod nim: nazwiska pielęgniarek i lekarzy, którzy się nią opiekowali. Na pytanie, dlaczego sama też się nie skryła, odpowiedziała: >>Was mogę chronić, ale sama muszę iść przez burzę. Nad sobą już nie dam rady tego parasola trzymać<<”, wspomina Aleksandra Krasowska-Kwiecień.
Więcej informacji o dodatku można znaleźć tutaj.
A o działalności Krakowskiego Hospicjum dla Dzieci im. ks. prof. Józefa Tischnera – tutaj.