Pojawienie się tej książki już na naszej stronie sygnalizowaliśmy. Habilitacyjna praca Jerzego Sikory „Twórczość kaznodziejska ks. Józefa Tischnera” to rzecz godna uwagi, szczególnie, że w podtytule pojawia się dopowiedzenie: „Studium literacko-homiletyczne”. Autor stara się zmierzyć z kazaniami Tischnera nie tylko z perspektywy homiletyki, ale również retoryki i literaturoznawstwa. Tak Tischnera jeszcze nie czytano.
„Opis, rozpoznanie i próba zdefiniowania dyskursu kaznodziejskiego Tischnera w wymiarze literacko-homiletycznym, z wyraźnym uwzględnieniem retoryki – to cel, jaki przyświeca autorowi niniejszej rozprawy”, czytamy we wstępie. Autor zastrzega, że przedmiotem jego zainteresowania jest przede wszystkim „słowo kaznodziei”, nie zaś „świeckie” wystąpienia Tischnera; filozofia i publicystyka pojawiają się w pracy niejako „na drugim planie”. „Sztuka kaznodziejska Tischnera”, pisze we wstępie Sikora, „zostanie skonfrontowana z jego biografią, wpisaną z kolei w jakże ciekawy czas, nabrzmiały w przełomowe dla Polski wydarzenia, w których przyszło mu żyć, uprawiać kaznodziejstwo, zajmować się filozofią i publicystyką. W Tischnerze filozof przesłania teologa. (…) Mimo to”, pisze autor, „pobrzmiewa w jego przekazie kaznodziejskim teologia Słowa, ale raczej nie w czystej postaci, lecz w związku filozofii i lingwistyki”.
Studium Jerzego Sikory ma charakter interdyscyplinarny. „Wkraczamy przede wszystkim na teren literaturoznawstwa i homiletyki (zwłaszcza formalnej), ze szczególnym uwzględnieniem retoryki. Badamy sposób ujęcia jednostki homiletycznej. Interesuje nas jej budowa, język, retoryczna prezentacja treści. Zastanawiamy się nad zagadnieniem wartościowania kazania, nad jego skutecznością”.
Rozdział pierwszy poświęcony jest rozmaitym uwarunkowaniom kaznodziejstwa ks. Tischnera. Autor pisze zarówno o mistrzach Tischnera w tej dziedzinie (bp Jan Pietraszko, kard. Karol Wojtyła), jak i kształtujących jego myślenie i umiejętności lekturach. Omawia też wpływ, jaki na homilie Tischnera wywarły kultura i tradycja Podhala oraz jego studia i wybory filozoficzne (m.in. rozbrat z tomizmem). Rozdział drugi to analiza kaznodziejskiego dorobku Tischnera z punktu widzenia genologii, czyli gatunków (homilie dla dzieci, homilie pogrzebowe, homilie ślubne, homilie okolicznościowe, rekolekcje, konferencje, kazania góralskie). Rozdział trzeci poświęcony został literackiej i retorycznej stronie kazań Tischnera, a więc środkom, jakie stosował w swoich homiliach; były wśród nich typowe narzędzia homiletyki, ale też oryginalne pomysły kaznodziejskie, np. odwołanie to tekstów poetyckich czy literatury gwarowej, niekoniecznie – jak w przypadku obszernych cytatów z Tetmajera – poświęconej problematyce religijnej.
Rozważania te znajdują rozwinięcie w rozdziale czwartym poświęconym poetyce kaznodziejskich tekstów Tischnera i temu, jak on sam rozumiał swoje kaznodziejskie powinności. Autor podkreśla, że ks. Tischner starał się swoim kazaniom nadać charakter dialogiczny, wychodząc naprzeciw pytaniom, które nosili w sobie słuchacze. Co ciekawe, w kazaniach rzadko ujawniał swoje „ja”, nie był typem świadka, który mówi otwarcie o własnych doświadczeniach, przemyśleniach i emocjach. W sprawach wiary był bardzo dyskretny. Mimo to pociągał słuchaczy autentyzmem i mądrością swoich sądów, przede wszystkim dlatego, że szukał sformułowań trafiających w problemy, które nosili w sobie słuchający.
O tych problemach jest szczegółowo mowa w rozdziale piątym, poświęconym poszczególnym zagadnieniom, które omawiane były w Tischnerowskich homiliach – od kwestii ściśle religijnych (czym jest wiara, sanctum i sacrum, problematyka miłosierdzia, sens sakramentów) po tematy społeczno-etyczne (ojczyzna, praca, solidarność, wolność). Rozdział szósty podsumowuje rozmaite wątki pracy, analizując kaznodziejstwo Tischnera „w kontekście przemian społeczno-kulturowych”.
Książka – choć jest rozprawą naukową – napisana jest dość przystępnie, w dodatku nie ma charakteru apologetycznego. Ciekawy jest punkt wyjścia autora, który z ks. Tischnerem zetknął się osobiście tylko raz – w listopadzie 1992 roku, jako student KUL-u – i w dodatku nie było to zetknięcie szczególnie udane (pisze o tym na s. 383). Tischner czuł się na KUL-u obco, na pytanie jednego ze studentów odpowiedział dość szorstko. „Słuchając wtedy Tischnera, czuło się jakiś niesmak, jakieś zadufanie prelegenta”, pisze otwarcie Sikora. Niemniej jego praca – a także wcześniejsze artykuły – dowodzą, że to pierwsze wrażenie nie przesądziło o stosunku do Tischnera, przeciwnie – autor „Etyki solidarności” zaintrygował go jako kaznodzieja, który wobec rozmaitych przemian kulturowych i obyczajowych potrafił znaleźć język trafiający do szerokiego grona słuchaczy.
„Na ile Tischner swoimi kazaniami wytyczył nowe kierunki w kaznodziejstwie?”, pyta autor w zakończeniu pracy. „Trudno na razie definitywnie odpowiedzieć, gdyż za mały jest jeszcze dystans czasowy [pozwalający] na miarodajną ocenę. Mimo to można jednak wysnuć wniosek, że poprzez swoje przemawianie – nie tylko stricte kaznodziejskie – autor ten w dużym stopniu starał się ewangelizować współczesną kulturę. (…) Tischnerowskie kaznodziejstwo jest poszukujące w tym sensie, że stanowi próbę odszukania i zrozumienia człowieka, niekoniecznie wierzącego, we współczesnym świecie i usytuowania go wobec Absolutu”.