Zwykle nowości tischnerowskie pojawiają się wiosną. Tym razem Znak proponuje jednak spotkanie z ks. Tischnerem jesienią. Dodajmy od razu – spotkanie z Tischnerem znanym i nieznanym. Na „Alfabet Tischnera” składają się bowiem zarówno fragmenty jego książek, jak i rozproszonych pism i wypowiedzi. Wszystko w przystępnym opracowaniu Wojciecha Bonowicza.
„Aborcja”, „Artysta”, „Bóg”, „Chrześcijaństwo”, „Ciało”, „Cierpienie”, „Człowiek”, „Diabeł”, „Dialog”, „Dobro i zło”, „Dramat”, „Dziecko” – już pierwsze hasła „Alfabetu…” dobrze pokazują, jakich obszarów dotyczyć będzie poruszana w nim problematyka. Tischner był myślicielem wszechstronnym, a równocześnie wszystko, co pisał i co mówił, obracało się wokół „sprawy człowieka”. To nastawienie na zrozumienie przede wszystkim człowieka i tego, co się w nim dzieje, charakteryzowało jego postawę i filozoficzną, i życiową. Nawet pisząc po Bogu, śmielej pisał o tym, co na temat Boga mówi nam ludzkie doświadczenie, niż oddawał się scholastycznym spekulacjom.
„Alfabet…” zatem to, jak pisze we wstępie Wojciech Bonowicz, kolejne zaproszenie do spotkania z myślą ks. Józefa Tischnera. „Alfabety mają rozmaity charakter. Ten jest przede wszystkim przewodnikiem po pojęciach. Istnieje pewien zestaw pojęć, wokół których krążyła nieustannie myśl Tischnera. To nic, że są to pojęcia ogólne. Chodzi o to, by zakreślić mniej więcej obszar zainteresowań autora >>Etyki solidarności<< – jako filozofa, myśliciela religijnego, duszpasterza, publicysty. To pierwsze kryterium wyboru: dowiedzieć się, co i jak Tischner pisał i mówił na przykład o wolności, miłości i sumieniu, o komunizmie, Polsce i Kościele. Do tego dochodzą wątki związane z jego życiowym doświadczeniem; starałem się je jedynie sygnalizować, trudno jednak zrozumieć myśl Tischnera bez pewnych elementów jego biografii.
Jest też drugie kryterium: wybór niniejszy bierze pod uwagę sytuację, w jakiej się znajdujemy. Nasze czasy nazywane są niekiedy czasami przełomowymi. W tej >>godzinie przełomu<< istotną rolę – przynajmniej w naszej części świata – odgrywa chrześcijaństwo i wpisana weń nadzieja. Chodzi o to, by popatrzeć na świat i spróbować go zrozumieć w perspektywie tej nadziei. Czy wolno nam mieć jeszcze >>nadzieję na nadzieję<<? Tischner był przekonany, że nie tylko wolno, ale że wręcz nie ma innego wyjścia – tylko ta nadzieja może >>powiązać<< inne, które są w naszym zasięgu. Czy miał rację? Czy byłby dziś w stanie nas o tym przekonać?”
W „Alfabecie…” znalazły się też pojedyncze imiona i nazwiska. „Dlaczego te a nie inne?”, pyta redaktor książki. „Wybrałem te postaci, które – w moim przekonaniu – wywarły największy wpływ na styl myślenia Tischnera. Z jednym zastrzeżeniem: jeśli chodzi o filozofów, uwzględniam tylko dwóch, z którymi zetknął się osobiście i z którymi znajomość miała charakter przyjaźni nie tylko lekturowej. Inaczej musiałbym stworzyć osobne hasła dla Sokratesa, św. Augustyna, Hegla, Kierkegaarda, Husserla, Heideggera, Marcela, Lévinasa… Zapewne taki filozoficzny reader też kiedyś powstanie. Z pewnością obejmie on również pojęcia odgrywające w filozofii Tischnera niepoślednią rolę, które w niniejszym wyborze się nie pojawiają, jak np. pojęcie >>ja<< aksjologicznego, agatologii czy ważne dla jego filozofii dramatu pojęcia maski i zasłony. Tu musiałem narzucić sobie pewne ograniczenia, inaczej książka spuchłaby do rozmiarów, które czyniłyby ją niepraktyczną”.
Lista haseł w „Alfabecie Tischnera” mogłaby być więc „dwukrotnie i trzykrotnie dłuższa; chodzi jednak o to, żeby z tego, co ciekawe, wybrać to, co przydatne, co – by nawiązać do jednej z metafor pojawiających się u Tischnera – możemy dziś z pożytkiem >>strawić<<. Nie jest to zatem cały Tischner, nie jest to Tischner w pigułce. Są to raczej wydobyte z Tischnera >>pigułki<< na różne dolegliwości naszego czasu. Czy okażą się skuteczne, to już inna rzecz”.
Zachęcamy do lektury. Książkę można zamówić tutaj.