„Spór o Franciszka” – taki tytuł nosi najnowszy numer miesięcznika „Znak”. Wśród autorów: ks. Tomáš Halík, Russel R. Reno, Pierre de Charenteney SJ i Janusz Poniewierski.

 

„Jezus szokował i gorszył faryzeuszy. Podobnie dzisiejsi następcy apostoła Piotra szokują i wywołują oburzenie współczesnych faryzeuszy”, twierdzi Tomáš Halík w tekście zatytułowanym „Dlaczego popieram Franciszka”. „Dwóch wielkich papieży, Jan Paweł II i Benedykt XVI, godnie zakończyło długi etap w historii Kościoła. Wraz z papieżem Franciszkiem rozpoczął się nowy rozdział w dziejach chrześcijaństwa. Tematem minionej epoki było rozliczenie się z nowoczesnością. Według mnie ten złożony proces doczekał się szczęśliwego rozwiązania podczas publicznej dyskusji kard. Ratzingera z filozofem Jürgenem Habermasem w Monachium w 2004 r. Obaj zgodzili się wówczas co do stwierdzenia, że dzisiejsze chrześcijaństwo i świecki humanizm potrzebują się nawzajem, aby pomagać sobie pokonać niebezpieczeństwo jednostronności. Już nie >>wojny kulturowe<< i wzajemne demonizowanie się, nie łatwe przystosowywanie się i zakrywanie różnic, ale właśnie dialog poszukujący kompatybilności i wzbogacanie się, o którym mówią dokumenty II Soboru Watykańskiego”.

Co w tym kontekście ma do zaproponowania obecny papież? „Kard. Bergoglio na krótko przed swoim wyborem na następcę Benedykta mówił o Chrystusie, który wedle słów Pisma >>stoi u drzwi i kołacze<< – ale dzisiaj, powiedział Bergoglio, Chrystus kołacze do drzwi Kościoła od środka, chce wyjść. W Ewangelii Jezus mówi o pasterzu, który musi opuścić 99 owiec i iść szukać jednej zagubionej; papież Franciszek dodaje, że dzisiejszy pasterz musi opuścić tę jedną pozostałą posłuszną owcę i szukać tych 99 zagubionych. To zdanie jest czymś więcej niż dowcipnym bon motem. Franciszek ma świadomość, że nie możemy już tylko czekać, aż ludzie >>z zewnątrz<< przyjdą na dziedziniec, który dla nich przygotowaliśmy. Uczniowie Jezusa muszą wyjść do świata, spotkać się z tymi, >>którzy z nami nie chodzą<< – i to nie w formie nagłośnionej misji, >>religijnej mobilizacji<< (jak wielu powierzchownie zrozumiało wezwanie Jana Pawła II do >>nowej ewangelizacji<<), ale śladami Tego, kto był między ludźmi >>jako Ten, który służy<<. Według Franciszka najodpowiedniejszą metaforą dla rozumienia Kościoła jest wyobrażenie przenośnego >>szpitala polowego<<, gdzie opatruje się rany i leczy choroby. Chrześcijanie muszą zauważać rany naszego świata, dlatego że w nich spotykają się z Chrystusem. Tak samo jak do historii Kościoła przejdzie moment, kiedy Jan Paweł II trzyma się w Asyżu za ręce z Dalajlamą i rabinami i kiedy podaje rękę zamachowcowi, który starał się go zabić, tak samo przejdzie do niej i obraz papieża Franciszka, który w Wielki Czwartek obmywa nogi muzułmance i który przytula ofiary molestowania seksualnego przez księży i płacze razem z nimi. To obraz tego, jak bezwarunkowa miłość Chrystusa rośnie w Kościele, aby burzyć stare i nowe granice. Jezus szokował i gorszył faryzeuszy. Podobnie dzisiejsi następcy apostoła Piotra szokują i wywołują oburzenie współczesnych faryzeuszy”.

Krytycznymi uwagami o obecnym pontyfikacie dzieli się z redaktorami „Znaku” Russell R. Reno, redaktor naczelny miesięcznika „First Things”, w wywiadzie zatytułowanym „Dlaczego mam kłopot z Franciszkiem”. „Martwię się o atmosferę dezorientacji i wieloznaczności, która otacza papieża Franciszka”, mówi. „W większości przypadków rodzi ona podziały i konflikt, a nie prowadzi do rozstrzygających i jasnych świadectw jego papieskiej władzy”.

Wpływowy amerykański publicysta o konserwatywnych poglądach inaczej niż ks. Halík odczytuje metaforę „szpitala polowego”. „Jako porządnie uformowany jezuita papież Franciszek przyjął swobodne podejście do duszpasterstwa polegające na improwizowaniu i wybieraniu w zgodzie z osobistym przekonaniem, co w danym momencie należy powiedzieć i zrobić. W jednym z pierwszych wywiadów Franciszek określił Kościół jako >>szpital polowy<<. Oddaje to dobrze jezuicką skłonność do ruchliwości, sympatię do tego, co może być szybko zdemontowane i złożone na powrót. Św. Ignacy Loyola założył zakon prawdziwych księży-komandosów, którzy byli znani z elastyczności i zdolności do adoptowania się do różnych okoliczności. Ma to oczywiste zalety dla ludzi zaangażowanych w – używając terminu Franciszka – duszpasterstwo >>na peryferiach<<. Papież nie jest jednak księdzem-komandosem, lecz głową Kościoła. Kościół zaś to instytucja, która ma 2 tys. lat, a nie tymczasowy szpital polowy. Franciszek zdaje się lubować w robieniu rabanu, podczas gdy w rzeczywistości nasze czasy potrzebują duchowej stabilności i odnowienia poczucia wiarygodności Bożych obietnic złożonych w Chrystusie. Kościół pretenduje do trwałości. Bramy piekielne go nie przemogą. Mający za sobą 2 tys. lat tradycji urząd papieski jest symbolem tej trwałości. Nie powinien być wciąż wymyślany na nowo”.

W numerze znajdziemy też m.in. „Subiektywne kalendarium pontyfikatu”  autorstwa Janusza Poniewierskiego, esej Pierre’a de Charenteney SJ „Teologia ludu. Latynoamerykańskie źródła myślenia papieża Franciszka”, a także podsumowanie badań socjologicznych „Polski spór o Franciszka”.

 

Więcej szczegółów na temat zawartości numeru (nr 3/2018) można znaleźć tutaj.