„Żyjemy w czasach, kiedy nikt nie jest zmuszony przyjmować za pewnik tego, co głoszą mu instytucje, ojciec czy Kościół. A jednak umysły nigdy nie przejawiały instynktu stadnego w takim stopniu jak teraz”, mówiła w wykładzie „Myślenie jest rzeczą groźną” Chantal Delsol. Drugi dzień 14. Dni Tischnerowskich – czwartek 24 kwietnia – był niewątpliwie najbardziej intensywnym ze wszystkich, a jednocześnie niezwykle pobudzającym intelektualnie.
Rozpoczął się od przedpołudniowej sesji „Między sceptycyzmem a nadzieją. Wokół myśli Leszka Kołakowskiego i Józefa Tischnera”, którą otworzyła w imieniu władz Uniwersytetu Jagiellońskiego prof. Mariola Flis, prorektor tej uczelni. Choć sesja składała się z zaledwie sześciu wystąpień, obejmowała jednak dość szeroki wachlarz tematów: od poglądów obu bohaterów sesji na państwo czy religię po ich związki z mistyką i literaturą.
Publiczność, która szczelnie wypełniła Aulę im. Józefa Tischnera w Collegium Witkowskiego rozgrzał już pierwszy prelegent, Paweł Kłoczowski, który zaczął od wygłoszenia tezy, że „w sprawach filozoficznych Kołakowski i Tischner nie mieli ze sobą nic albo prawie nic wspólnego”, łączyło ich natomiast bardzo wiele „w sprawach polskich, a ściślej polsko-katolickich”. Kiedy Tischner prowadził w latach 90. swoje polemiki dotyczące relacji między Kościołem a demokracją, mógł traktować Kołakowskiego jako swego sojusznika. Jednak filozoficznie nie łączyło ich nic, podkreślił Kłoczowski, podając trzy przykłady kwestii, w których diametralnie się różnili: stosunku do Kartezjusza i jego rozważań na temat natury Boga, stosunku do filozofii Bergsona (który wywarł ogromny wpływ na myślenie Kołakowskiego i znikomy na myślenie Tischnera), a także stosunku do poglądów i postawy Heideggera („Na odbywającym się nieustannie procesie tego myśliciela Tischner byłby raczej jego obrońcą, natomiast Kołakowski wolał rolę oskarżyciela”). Wykład Pawła Kłoczowskiego nosił tytuł: „Tischner i Kołakowski – przypadkowi towarzysze podróży?”.
Do pewnych jego wątków – głównie stosunku do marksizmu, o którym Kłoczowski wspomniał w jednej z dygresji – nawiązał kolejny prelegent, Jarosław Kuisz w wykładzie „Z dystansu i na zimno – Józefa Tischnera krytyka Leszka Kołakowskiego”. Teza Kuisza również była sformułowana mocno: krytyka myśli Kołakowskiego, jaką przeprowadził Tischner w książce „Polski kształt dialogu”, jest najpoważniejszą, najlepiej udokumentowaną krytyką, z jaką spotkał się w Polsce autor „Obecności mitu”. Jednocześnie Kuisz zwrócił uwagę, że książkę Tischnera spotkał los typowy dla „książek przeklętych”, to znaczy takich, do których nikt się nie chce przyznać i którym niejako a priori odmawia się wartości. „Tymczasem nie jest to książka zdezaktualizowana”, podkreślił redaktor „Kultury Liberalnej”, przeciwnie – spór, którego dotyczy (spór o obietnicę czy nadzieję, jaka kryje się w filozofii marksistowskiej), powrócił do nas współcześnie.
Nieco innego wątku dotyczyły trzy kolejne wystąpienia – krążyły one wokół ujęcia przez obu bohaterów sesji problematyki religijnej i etycznej. Tadeusz Gadacz zreferował „Kołakowskiego i Tischnera myślenie o sensie cierpienia”, podkreślając, że problem cierpienia i teodycei jest centralnym problemem obu filozofii. Jeżeli teodycea jest w ogóle możliwa, nie może być teorią świata doskonałego, twierdził Kołakowski. Z dzieł Tischnera można wyczytać podobny postulat: by zrezygnować z racjonalnej teodycei, przyjmując, że w jej miejsce chrześcijaństwo podsuwa po prostu obraz cierpiącego Boga. O. Jan A. Kłoczowski przedstawił poglądy Leszka Kołakowskiego na tle „współczesnej myśli post-sekularnej”, zwracając uwagę, że wszystkie tematy, jakie poruszył na początku obecnego stulecia Jürgen Habermas (pod wpływem wydarzeń z września 2001 roku), można odnaleźć w pismach autora „Obecności mitu”. Wreszcie Krzysztof Stachewicz omówił „Spotkania filozofów z mistyką: Kołakowski i Tischner”, bardzo starannie rekonstruując wszystkie punkty, w których myśl obu autorów styka się doświadczeniem mistyków.
Sesję zamknęło wystąpienie Wojciecha Bonowicza: „Po co filozofom literatura piękna?”, które było refleksją nad wpływem, jaki na twórczość Kołakowskiego i Tischnera wywarła literatura, a jednocześnie próbą interpretacji ich własnych działań literackich. Sesję – którą podzielono na dwie części krótką przerwą „na kawę” – poprowadził Łukasz Tischner.
Po południu w Auli Auditorium Maximum UJ przeszło siedemset osób wysłuchało wykładu gościa głównego Dni – francuskiej filozofki Chantal Delsol. Wykład zatytułowany „Myślenie jest rzeczą groźną” nawiązywał do głównego tematu Dni. Chantal Delsol zwróciła uwagę, że immanentną cechą myślenia jest marginalność, „bycie na obrzeżach”, ponieważ umysł może rozwijać się tylko przez nabranie dystansu. W ten sposób myślenie jest zawsze a-holistyczne, wiąże się z wyjściem ze wspólnoty, a nawet umiejętnością przeciwstawienia się jej – zasadom, które nią rządzą, czy wartościom, którym wspólnota hołduje.
Jednocześnie filozofka zwróciła uwagę, że żyjemy „w czasach, kiedy nikt nie jest zmuszony przyjmować za pewnik tego, co głoszą mu instytucje, ojciec czy Kościół. A jednak umysły nigdy nie przejawiały instynktu stadnego w takim stopniu jak teraz”. Nasze myślenie jest bardzo często określane przez modę na poszczególne idee; większość z nas z początku nie dostrzega, że uległo jakiejś modzie, i nie cierpi też z tego powodu, że nie myśli w sposób prawdziwie samodzielny. Cenimy sobie bowiem wyżej to, by pozostać we wspólnocie, uzyskać porozumienie za cenę pewnych ustępstw, niż to, by za wierność swoim myślom zapłacić samotnością. Sytuacja samodzielnego myśliciela nigdy nie była tak trudna – choć wszyscy niby mamy swobodę wypowiadania swoich opinii.
Chantal Delsol wspomniała też Leszka Kołakowskiego i jego koncept błazna jako kogoś, kto przeciwstawia się tyranii myślenia w jednym duchu. W tym kontekście zacytowała słowa Chestertona: „Człowiek odważny stawia czoła tyraniom młodym jak poranek i przesądom świeżym jak pąki kwiatów”. Intelektualiści, podkreśliła, muszą reagować wcześniej niż inni. „Idee”, znów zacytowała Kołakowskiego, „trzeba brać na poważnie”. Nie wolno wierzyć, że są one niewinne. Również w tym sensie myślenie jest rzeczą groźną: jestem odpowiedzialny za wszystkie światy, które moja myśl otwiera.
Wokół tych tez rozwinęła się następnie dyskusja w „Jaskini filozofów”, w której obok Chantal Delsol udział wzięła dwójka laureatów Nagrody Znaku i Hestii im ks. J. Tischnera z lat poprzednich – Karolina Wigura i Piotr Sikora. Rozmawiano m.in. o tym, „kiedy ciepło wspólnoty staje się ciepełkiem”, o wypychaniu nauk humanistycznych z uniwersytetów i o charakterystycznej dla współczesnego myślenia sytuacji, którą Chantal Delsol nazwała „synkretyzmem prawdy” (to, z czym mamy do czynienia, coraz częściej jest wielopostaciowe, wszystko wydaje się nam prawdziwe jednocześnie). Dyskusję zatytułowaną: „Co znaczy odważnie myśleć?”, poprowadziła Dominika Kozłowska, redaktor naczelna miesięcznika „Znak”. Miesięcznik opublikuje w najbliższych miesiącach zarówno wykład, jak i skrócony zapis „Jaskini…”