„Za żadnym innym krajem – może jeszcze RPA – nie tęsknię jak za Indiami. To fizyczna tęsknota”, mówi w wywiadzie dla „Tygodnika Powszechnego” (nr 6/2018) Wojciech Jagielski. Wywiad zbiegł się z premierą nowej książki zatytułowanej „Na wschód od zachodu”.
Książka opowiada o legendarnym szlaku hippisów, prowadzącym przez Afganistan, Pakistan i Nepal do Indii. Wielu wędrowców z całego świata wyruszało na ten szlak, żeby przeżyć duchową przygodę spotkania Zachodu ze Wschodem.
Wybitny pisarz i reporter, laureat m.in. Nagrody Znaku i Hestii im. ks. J. Tischnera, przyznaje w rozmowie z Adrianem Stachowskim, że do Indii po raz pierwszy pojechał dzięki żonie. „Dla mnie Indie były poza światem, to było tak, jakby ktoś zaproponował mi lot w kosmos. Trochę już jeździłem, ale po Polsce, autostopem, jeśli za granicę, to na saksy do Wielkiej Brytanii. A oni [żona i grupa jej przyjaciół – przypis Tischner.pl] zaplanowali całą podróż: Tajlandia, Malezja, Singapur i dopiero Indie. Zdecydowałem się ze względu na Grażynę. Gdyby chciała pojechać do Sochaczewa, tobym pojechał do Sochaczewa. Ale wybrała Indie. W Delhi odłączyliśmy się od grupy i na własną rękę pojechaliśmy na wschód, do Waranasi, Bhubaneswaru, Orissy, później na południe do Mahabalipuramu, Madrasu, Madurai, do Karnataki, Goa… Jeździliśmy miesiąc. Intensywnie, często na gapę”. Po powrocie zdecydowali, że się pobiorą.
„Swoją drogą w tych widokach nie ma nic fajnego”, mówi Jagielski. „To, za czym tęsknię, to zaułki Pahargandżu, biednej i brudnej dzielnicy przydworcowej Delhi, z tanimi hotelami i tanimi knajpami. Zalatuje tam wszystkim, życiem po prostu. A mnie to się podoba. Myślę, że gdzieś tam trzeba szukać początku mojego dziennikarstwa związanego z tamtą częścią świata. Wcześniej myślałem o Afryce, o Trzecim Świecie, chociaż bardzo nie lubię tego określenia, ale to w Indiach zorientowałem się, że ten Trzeci Świat to mój świat, ten, o którym chcę opowiadać. Chociaż już wtedy wiedziałem, że to, czego mogę dowiedzieć się o Indiach, to nic wobec prawdziwej o nich wiedzy. Indie to kontynent sam w sobie i to tylko przypadek, że nie jest oddzielony od reszty Azji”.
Wojciech Jagielski przyznaje, że temat książki chodził za nim od bardzo dawna. Hippisi fascynowali go, bo byli to ludzie wolni, którzy nie chcieli się dostosowywać do oczekiwań innych. „Byłem ciekaw, jak to jest być kimś takim, co to znaczy zerwać z tym tak zwanym normalnym życiem, z konwenansem. Fascynowała mnie ta nienormalność, skrajność. Tak, myślę, że nosiłem w sobie tę książkę, odkąd zacząłem tam jeździć jako dziennikarz. W końcu uświadomiłem sobie, że jeżdżę po tych samych krajach co oni, tylko że jako korespondent wojenny, i widzę tam nieustanne wojny, morze krwi, krainę zbrodni”.
„Na wschód od zachodu” to książka o tęsknocie i marzeniach, mówi Jagielski. „Nie da się żyć bez wyobrażenia o ideałach, bez celu. Ta książka jest o tęsknocie za czymś wielkim”. Nie jest to przy tym kanoniczny reportaż, raczej opowieść, oparta na relacjach osób, które stały się jej bohaterami, ale wzbogacona wiedzą i doświadczeniami samego autora. „W moim pisaniu coś się skończyło. Już nie jeżdżę po świecie jako korespondent, nie oglądam wojen i rewolucji. I nie chcę pisać ciągle takich samych książek, o tym samym. Trzeba mieć litość dla czytelników. Szukam czegoś nowego, także dla siebie. Nawet jeżeli ta książka jest inna – to wciąż jest moją opowieścią”, podkreśla Jagielski.
Cały wywiad, bardzo ciekawie i szczegółowo opowiadający o tym, jak powstała najnowsza książka Wojciecha Jagielskiego, można przeczytać tutaj.
Książkę „Na wschód od zachodu” można zamówić tutaj.
Autorem zdjęcia jest Adam Walanus.