„Bóg, który by był wyłącznie Bogiem nadziei, a nie był Bogiem obecności, wtrąciłby człowieka w wieczną ucieczkę od życia. Bóg, który by był tylko Bogiem obecności, a nie był Bogiem nadziei, wtrąciłby człowieka w nieruchomość”, mówił ks. Józef Tischner. Publikujemy fragment refleksji rekolekcyjnych zamieszczonych w książeczce „Zrozumieć własną wiarę”. Fragment ten poświęcony jest tajemnicy Eucharystii – Boga ukrytego w chlebie.

„Jam jest chleb życia…” Co te słowa znaczą? Zwróćmy po kolei uwagę na każde z nich.

„Jam jest…” Jestem, istnieję, ja jestem. Nie jestem anonimową siłą, żywiołem pozbawionym oblicza, ale jestem mną, jestem sobą, mną wolnym, wrażliwym, mądrym. Tylko istota świadoma samej siebie może wypowiedzieć słowa: ja, ja jestem. Obok nas są drzewa, domy, stoły i krzesła, ale żadne z nich nie spogląda na nas mówiąc: ja jestem. Obecność Boga jest szczególna. Świat rzeczy i przedmiotów jest niekiedy nawet światem złowrogim. Dla spragnionego wędrowca na pustyni, dla kogoś zagubionego w lesie, dla zasypanego zwaliskami skał, byt słońca, lasu i skały staje się bytem złowrogim: realność żywiołów, substancjalność rzeczy, przemoc wody i kamienia oznacza dla człowieka najwyższą bezduszność bytu wobec jego ludzkiej nadziei i intymnego marzenia.

Człowiek – trzcina myśląca, trzcina tym bardziej krucha, że świadoma swego wystawienia na burze i borykająca się nic tylko z tym wiatrem, który dziś wieje, lecz także z tymi, którymi darzy go wyobraźnia… Tyle że z chlebem jest inaczej. Chleb nie jest bezdusznym żywiołem. Chleb jest sam w sobie niewinny, nie splamiony niczyją krwią, jest pełny najprostszego w świecie dobra. Chleb nie może być dla człowieka przedmiotem nienawiści, za to jest często przedmiotem przejmującej tęsknoty. Wygnany ze świata Chrystus znajduje dla siebie azyl w chlebie, do którego nie sięga ludzka nienawiść.

W Eucharystii dobroć chleba odsłania nam osobową obecność dobroci Boga. Podkreślam: obecność. Bo być obecnym, to o wiele więcej niż po prostu być. Kamień jest, ale kamień nie jest obecny. Cóż znaczy, że obecny? Być obecnym znaczy być przytomnym, przytomnie, świadomie i z dobrej woli nachylać się w stronę drugiego człowieka, aby jego kruchość uchronić od przemocy żywiołów. Każdy, kto jest przy mnie obecny, cokolwiek by robił, zawsze daje mi do zrozumienia, że „cenniejszy jestem niż wróbel”. Bóg w Eucharystii jest obecny jako Ten, kto słowa te wypowiedział po raz pierwszy. Ileż jest okruchów Chleba Eucharystycznego, a każdy z nich ma przecież inny kształt. Niepowtarzalność kształtu chleba przypomina o niepowtarzalności drogi, którą Bóg trafia do mego wnętrza i o niepowtarzalnej mądrości, z jaką stopniowo spełnia i przemienia moje tęsknoty.

„Jam jest chleb życia…”. Idea życia nasuwa nam myśl o zagrożeniu śmiercią. Komuż bowiem potrzebny jest chleb życia? Chleb życia potrzebny jest temu, komu zagraża śmierć. Śmierć zagraża człowiekowi na wielu poziomach jego istnienia. Jest śmierć umysłu, gdy człowiek czuje, że zewsząd otaczają go nieprzeniknione ciemności. Jest śmierć serca, gdy czuje się niezdolny do nadziei i do miłości. I jest konanie ostateczne, po którym następuje ciemność i kres życia, tajemnica, która nie wiadomo, czy jest końcem czy początkiem. Odpowiedzią na nasze codzienne konania jest pokarm życia. Mówi się o nim trafnie, że jest zadatkiem zmartwychwstania. Dlatego możemy powiedzieć: chleb ten jest miejscem najwyższej przemiany.

W nim do naszego umierania przychodzi umieranie Jezusa Chrystusa, które powstało z martwych, aby przeistoczyć naturę naszego konania. Zanurzeni w Jego śmierci dostępują zmartwychwstania. Czas śmierci przemienia się w wieczność życia. Wewnętrzny świat człowieka owocuje nowymi owocami. Wszystko, co ma związek ze śmiercią, zostaje przemienione. Cierpienie staje się błogosławieństwem… Cisi stają się posiadaczami ziemi… Ubodzy w duchu wkraczają w bramę królestwa… Życie, prężne i zdobywcze, bujne jak wiosenna zieleń, życie naprawdę, staje się naturą tych, którzy sięgnęli po chleb przeistoczony… Aby ich radość była pełna.

„Chleb życia…”. Chleb to pokarm. Ileż głębi kryje w sobie idea pokarmu! Promieniuje ona w najdalsze zakamarki egzystencji ludzkiej, tej egzystencji, której zrąb buduje nadzieja. Eucharystia to pokarm nadziei. Dlaczego przede wszystkim nadziei? Bo nic tak nie potrafi łączyć człowieka z życiem jak nadzieja i nic tak jak ona nie potrafi oderwać człowieka od życia. Nadzieja koloryzuje przyszłość i w ten sposób otwiera przed nami drogę poświęceń i heroizmu. Ale nadzieja może nas do tego stopnia oderwać od teraźniejszości i zauroczyć przyszłością, że stajemy się nieczuli na świat, który nas otacza… Bóg, który by był wyłącznie Bogiem nadziei, a nie był Bogiem obecności, wtrąciłby człowieka w wieczną ucieczkę od życia. Bóg, który by był tylko Bogiem obecności, a nie był Bogiem nadziei, wtrąciłby człowieka w nieruchomość. Eucharystia jako pokarm nadziei odsłania nam głęboki związek przyszłości z teraźniejszością. Bóg jest nie tylko tym, kto będzie, lecz także tym, kto jest. Bóg jest na tym świecie. Jak chleb jest na tym świecie, tak Bóg. Chleb wiąże się z teraźniejszością, z doczesnością, jego korzenie wyrastają z aktualnej pracy człowieka, z zaorywanej ziemi, z zieleniejących pól, z troski, która przekształca materię na chleb. Korzenie chleba są również w braterstwie ludzkim, bez którego nic by nie było możliwe: ani chleb, ani słowo, ani komunia. Ale Chleb Przeistoczony sięga dalej niż doczesność. On jest pokarmem nadziei, a nadzieja jest siłą pielgrzyma, który wędruje do Ziemi Obiecanej. Uczy on człowieka tej postawy, w której człowiek podejmuje swój obowiązek jako wyraz tęsknoty za tym, czego ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało…

„Jam jest chleb życia, który z nieba zstąpił…”. I znów: „Kto pożywa tego chleba, żyć będzie…” „Ciało moje prawdziwie jest pokarmem, krew moja prawdziwie jest napojem…” „To czyńcie na moją pamiątkę…” To wszystko zostało zamknięte w chlebie, w którym dokonała się dla nas najwyższa Obecność. Lecz oto rzecz zadziwiająca! Czyż może być coś bardziej bezbronnego, bezsilnego i kruchego niż chleb? Losy chleba są bez reszty w rękach człowieka. Jedyną bronią tego chleba jest dobroć – dobroć tym bardziej głodna dobrych uczynków, im więcej ich czyni. Dobroć zaufała dobroci. Mówiliśmy o tym, że nadzieja czyni z Boga swego najwyższego powiernika. Lecz oto tutaj dokonuje się jakby coś odwrotnego, jakby jakaś Boska Nadzieja składała siebie w rękach człowieka. Przyjmując komunię, jakbyśmy brali w swe ręce tę najwyższą Boską Nadzieję. Powierzamy Bogu swą nadzieję, ponieważ Chrystus wpierw złożył swą nadzieję w nasze ręce. Dobroć i kruchość chleba stała się tego widomym znakiem.

Autorem zdjęcia jest Adam Walanus.