„Nazwanie błędów w dotychczasowym przeżywaniu wiary i przyznanie się do nich staje się odskocznią do nowego autentyzmu wiary”, pisał w latach 90. ubiegłego wieku ks. Józef Tischner.

Podczas tegorocznych wakacji będziemy przypominać rozmaite ważne fragmenty pism ks. Józefa Tischnera. Dziś fragment artykułu „Wiara w godzinie przełomu” opublikowanego najpierw w paryskiej „Kulturze”, a potem w tomie „Ksiądz na manowcach”.

Mam takie przekonanie, iż chrześcijaństwo – Ewangelię – mamy nie tyle za sobą, ile przed sobą. Dotychczasowe dzieje były trudnym poszukiwaniem tożsamości Kościoła w sporze z innymi – z judaizmem, z pogaństwem, z odszczepieńcami od ortodoksji itd. Dziś stajemy przed okresem, w którym poszukiwanie i potwierdzanie tożsamości będzie się dokonywać poprzez odkrywanie podobieństw. Kiedyś Cyprian Norwid napisał, że narody łączą się nie tylko przez to, co je do siebie upodabnia, ale również przez to, co je od siebie różni. To samo dotyczy chrześcijaństwa i Kościoła. Dotąd potwierdzaliśmy różnice, z których wylęgały się przeciwieństwa i krwawe sprzeczności. Nadszedł czas odwrotu. Zabitych już nie wskrzesimy, ale pokochawszy różnice, być może dojrzejemy do głębszego porozumienia.

Punktem zwrotnym w sposobie przeżywania wiary wydaje mi się skierowane do katolików wezwanie Jana Pawła II do „historycznego rachunku sumienia” z win przeszłości. Katolicy powinni przyznać się do udziału w historycznej winie: do prześladowań innowierców, pogromów Żydów, do inkwizycji, wytoczenia sprawy Galileusza, walki z prawami człowieka itp. Wezwanie do rachunku sumienia jest czymś więcej aniżeli zaproszeniem do jednego więcej przeglądu przeszłości. Jest ono wezwaniem do radykalnej przemiany wewnętrznej, której owocem będzie nowe rozumienie Kościoła, głębsza interpretacja wiary, bardziej ewangeliczne zaangażowanie w życie wspólnoty. Nie chodzi o porzucenie ideału jedności, lecz o zrozumienie, że jedność polega na pojednaniu, a pojednanie wcale nie zakłada zamazywania wszelkich różnic. I tak nazwanie błędów w dotychczasowym przeżywaniu wiary i przyznanie się do nich staje się odskocznią do nowego autentyzmu wiary.

To, co powiedziałem, wiąże się z dwoma założeniami.

Po pierwsze: nie postrzegam wiary jako stanu raz na zawsze zamrożonego, lecz widzę ją jako ogromną rzekę miotaną konfliktami i napięciami, która raz się burzy, a raz płynie spokojnie. Czasem woda w rzece natrafia na zakole i „robi sobie przystań”, wtedy wydaje się, że wiara obumarła, wystarczy jednak niewielki wstrząs, by wszystko się zmieniło. (…) Ktokolwiek mi mówi, że jego wiara jest skończona i skończona jest jego niewiara, ten, jak podejrzewam, nie mówi o wierze, lecz o złudzeniu wiary.

Po drugie: staram się oceniać życie Kościoła nie tyle przez pryzmat takiego lub innego sukcesu albo takiej lub innej klęski, ale przez pryzmat Ewangelii. Ewangelia jest siłą Kościoła, odejście od Ewangelii jest jego słabością. Wiem, że taka ocena nie przychodzi łatwo. Stwarza wrażenie, jakbym dokładnie wiedział, czym jest Ewangelia i na czym polegają odstępstwa od niej. Tego także dokładnie i do końca nie wiem. Nie pozostaję jednak całkiem bez drogowskazów. Wiem na przykład, że „ksiądz Jerzy Popiełuszko to jest to”. Każda epoka ma świadectwa, które mówią jej, czym jest Ewangelia. Podobnie wydaje mi się, że w sporze o obraz rację ma bardziej artysta niż duszpasterz. Mam również pewne wejrzenie w „dzieje dusz”. Widzę ludzi będących w – często bardzo bolesnym – sporze z Kościołem. Większość z nich stara się o pozostanie w Kościele, zachowanie jakichś związków. Gdy zapytamy, co ich trzyma przy Kościele, odpowiadają jak Piotr: „Panie, do kogóż pójdziemy, Ty masz słowa żywota”. „Słowa życia” – to też ważny drogowskaz, to Mistrz Eckhart, Thomas Merton, C, to w końcu także tekst samej Ewangelii. Rozumieć Ewangelię oznacza nie tylko rozumieć jej słowa, ale nade wszystko uchwycić jej tajemniczą moc, z jaką potrafi przywiązać do siebie serca zagubionych. To wszystko pozwala mi powiedzieć: „Młyny Boże mielą powoli, ale można usłyszeć ich stukot, zobaczyć sypiący się strumyk mąki”.

Zbiór esejów „Ksiądz na manowcach” można zamówić tutaj.

Autorem zdjęcia jest Adam Walanus.