„Naród to piękna rzecz. Czy partie narodowe są równie piękne? Czy gwarantują właściwe współżycie z innymi narodami?”, pytał ks. Tischner już w 1990 r. Przypominamy obszerne fragmenty jego felietonu z tamtego czasu.

 

Felieton zatytułowany „Naród i ojczyzna” został opublikowany w piśmie „Solidarność Małopolska” w numerze 14 z 1990 r. Poniżej publikujemy jego fragmenty. Całość można znaleźć w książce „Mądrość człowieka gór” (2019).

 

Naród to piękna rzecz. Czy partie narodowe są równie piękne? Czy gwarantują właściwe współżycie z innymi narodami?

Pojęcie narodu ma za sobą złą i dobrą historię. Na pojęciu tym wyrosło zarówno poświęcenie, jak zbrodnia. Jak doszło do zbrodni? Naród stał się źródłem ideologii narodowej. Ideologia narodowa opiera się na prostym założeniu: najwyższą wartością jest naród. Naród wymaga najwyższej czci i najgłębszych poświęceń. Skoro naród jest najwyższą wartością, dobre jest to, co przynosi pożytek narodowi, a złe to, co przynosi mu szkodę. Trzeba zawsze dbać o wywyższenie własnego narodu. A jak wywyższyć własny naród bez poniżania innych narodów? Wywyższanie pociąga za sobą poniżanie. A więc poniżajmy: Słowaków i Czechów na południu, Ukraińców, Litwinów, Białorusinów i Rosjan na wschodzie, Niemców na zachodzie, a w środku Żydów i kogo się da. Na tym polega nacjonalizm. Ideologia nacjonalistyczna zdominowała historię minionego stulecia, wycisnęła również znamienne piętno na naszych czasach.

Ale naród ma także piękną historię. Czyż nie mówiło się: „Za waszą wolność i naszą”? Czy naszym ideałem nie jest wspólnota narodów?

O niebezpieczeństwach związanych z narodem wiedziano już w XIX stuleciu. Mimo że był to w Polsce czas walk o wolność narodu, wielcy myśliciele tamtych czasów ostrzegali przed „ubóstwianiem” narodu. Celował w tym Cyprian Kamil Norwid. Słowa Norwida cytuje się aż do znudzenia. Może dziś zabrzmią inaczej: „Oto jest społeczność polska! – społeczność narodu, który, nie zaprzeczam, iż o tyle jako patriotyzm wielki jest, o ile jako społeczeństwo jest żaden. (…) Jesteśmy żadnym społeczeństwem. Jesteśmy wielkim sztandarem narodowym. (…) Polska  jest ostatnie na globie społeczeństwo, a pierwszy na planecie naród. (…) Polak jest olbrzym, a człowiek w Polaku jest karzeł…”. Czy słowa Norwida nie dają się odnieść do naszych czasów? Czy nie dotykają rozmaitych „narodowców”, dla których nie ma świętości poza sztandarami?

Zapytajmy jednak o coś innego. Czy krytyka narodu musi prowadzić do jego odrzucenia? Z pewnością nie musi. Trzeba jednak wyraźnie powiedzieć: naród nie jest bożkiem, nie jest wartością najwyższą, dla której trzeba w ofierze składać wszelkie dobra. Norwid, aby uniknąć nieporozumień, częściej używał słowa „ojczyzna” niż „naród”. Ojczyzna to też naród, ale tylko pod pewnym względem. Norwid mówił: ojczyzna to „moralne zjednoczenie”, to „zbiorowy obowiązek”. W ten sposób Norwid uwypukla etyczne treści idei narodu. Naród to jakaś „substancja etyczna”, która stanowi duchową więź między członkami. Więź moralna wyklucza jednak ubóstwienie własnego narodu. Strąca go z piedestału świętości najwyższej. Nie pozwala na to, by jej kosztem poniżać inne narody. W ten sposób etyczna wizja narodu-ojczyzny otwiera perspektywę dialogu z innymi narodami. Dzięki takiej więzi możliwe stało się słynne hasło: „Za naszą i waszą wolność”.

Do etycznej wizji narodu-ojczyzny nawiązuje również Jan Paweł II. Oto słynny cytat ze słynnej mowy w UNESCO: „Jestem synem narodu, który przetrwał najstraszliwsze doświadczenia dziejów, który wielokrotnie był przez sąsiadów skazywany na śmierć – a on pozostał przy życiu i pozostał sobą. Zachował własną tożsamość i zachował pośród rozbiorów i okupacji własną suwerenność jako naród – nie w oparciu o jakiekolwiek inne środki fizycznej potęgi, ale tylko w oparciu o własną kulturę, która okazała się w tym wypadku potęgą większą od tamtych potęg. I dlatego też to, co tutaj mówię na temat praw narodu u podstaw kultury i jej przyszłości, nie jest echem żadnego >>nacjonalizmu<<, ale pozostaje trwałym elementem ludzkiego doświadczenia i humanistycznych perspektyw człowieka”.

Patrząc dziś na radosną twórczość polityczną „narodowców” rozmaitej maści, mam wrażenie, jakby mówiąc i pisząc o narodzie, nie wiedzieli nic o dramatycznej historii tego pojęcia. Robią wrażenie, jakby zaczynali wszystko od nowa. Ale nie tylko: zdradzają dziwną potrzebę posiadania przeciwnika. A więc szukają i węszą, podejrzewają i prowokują, wywołują duchy dawno zmarłych ideologów. Partie potrzebują idei. Idee, które proponują „narodowcy”, są wysoce nieprecyzyjne. Cóż jest tego owocem? Raz jeszcze posłuchajmy Norwida: „Bo ojczyzna – ziomkowie – jest to moralne zjednoczenie, bez którego partyj nawet nie ma – bez którego partie są jak bandy lub koczowiska polemiczne, których ogniem niezgoda, a rzeczywistością dym wyrazów”. Wybaczcie, Panowie, ale całe te „partie” naprawdę przypominają „koczowiska polemiczne” i nic więcej.

 

Książkę ks. Józefa Tischnera „Mądrość człowieka gór” – w bardzo atrakcyjnej cenie – można zamówić tutaj