„Tischner powiedział kiedyś rzecz bardzo prostą: warunkiem dialogu jest umiejętność słuchania. Ze słuchaniem mamy cywilizacyjny problem – każdy chce przede wszystkim opowiadać i zostać wysłuchanym. Mało kto chce słuchać”. W sierpniowym numerze „W drodze” ukazała się rozmowa z Wojciechem Bonowiczem zatytułowana „Współczynnik Tischnera”. Rozmowę przeprowadziła Ewa Skrabacz.
Pretekstem do rozmowy jest oczywiście przypadająca w tym roku 25. rocznica śmierci ks. Józefa Tischnera. Ale też opublikowany z tej okazji wybór wywiadów „Tischner. Rozmowy z mistrzem”, który opracował Wojciech Bonowicz.
„Tischner bardzo poważnie traktował sytuację rozmowy”, mówi w wywiadzie redaktor tomu. „Jeśli pada pytanie, to jesteś zobligowany na nie odpowiedzieć. Jeśli wydaje ci się, że pytanie nie trafia w istotę sprawy, to możesz – umiejętnie odpowiadając – do tej istoty sprawy jakoś dotrzeć. Ale nie okazuj lekceważenia temu, kto nieumiejętnie pyta. W gruncie rzeczy można powiedzieć, że ten zbiór rozmów, który przygotowałem, to filozofia dialogu w praktyce”.
Na pytanie o pogodę ducha Tischnera Bonowicz odpowiada: „Spora część współczesnej antropologii prowadzi do pesymizmu, do pesymistycznych wniosków. Owszem, mamy podstawy do pesymizmu, gdy obserwujemy, co człowiek potrafił zrobić w dwudziestym czy w dwudziestym pierwszym wieku. A jednak filozofię Tischnera przenikała nadzieja, że człowiek może przezwyciężyć zło, w tym także zło, w którym sam uczestniczy – dzięki myśleniu. Wydaje się, że myślenie, poszukiwanie prawdy, to w dzisiejszych czasach jakiś rodzaj złudzenia, naiwności. Nie ma jednej prawdy, dostęp do prawdy jest niemożliwy – słyszymy. Pojawiło się nawet pojęcie postprawdy. Jedyne, co możemy ustalić, to jakiś rodzaj kompromisu między ludźmi. A Tischner uważał, że życie w nieprawdzie jest największym nieszczęściem człowieka. Życie w nieprawdzie wobec samego siebie, ale też karmienie siebie i innych kłamstwami, złudzeniami, iluzjami”.
W rozmowie pojawia się też postać Romana Ingardena, który był filozoficznym mistrzem Tischnera. „Tischner z wielkim podziwem mówił o tym, że Ingarden w czasie wojny, gdy waliła się cała rzeczywistość, kończył pisać »Spór o istnienie świata«. Filozoficzny spór. Nie o to, czy świat dotknęła, czy nie dotknęła katastrofa, tylko czy świat w ogóle istnieje i czy jest poznawalny. Tischnera to szalenie poruszało: że w takich momentach, w których wydaje się, że grunt usuwa się nam spod nóg, filozofia samym aktem pytania o ów grunt ustanawia podstawę, na której możemy się oprzeć”.
W długiej rozmowie, zajmującej w numerze dwanaście stron, nie mogło zabraknąć pytania o Kościół. „Jak brzmiała Tischnerowska prawda o Kościele?”, pyta dziennikarka. „Bardzo trudno to streścić, ale jedna myśl musi wybrzmieć na pewno: istotą chrześcijaństwa jest dialog”, odpowiada Bonowicz. „Chrześcijaństwo to religia, która narodziła się z dialogu, a także żyje i rozwija się w dialogu. Dlatego Kościół powinien pokazać wartość dialogu i – w konsekwencji – wartość takiego działania, które będzie wychodzić poza racje indywidualne. Mamy dziś, nie tylko w polskiej polityce, dużo egoizmu, narcyzmu, domagania się uwagi dla „ja”, dla „my” przeciwstawionego innemu „my”. Ale rzeczywistość jest zawsze większa niż „ja” i większa niż jakiekolwiek „my”. Ona zawsze obejmuje także innych. Jeżeli nie nauczymy się budować świata, który będzie oparty na zaproszeniu tych innych do wspólnoty, to misja chrześcijaństwa w jakimś sensie nie będzie się realizowała.
To jest dosyć istotna zmiana, która się dokonała w XX wieku. Wcześniej chrześcijaństwo umacniało się jako struktura, instytucja, a dziś, po tych wszystkich doświadczeniach, powinniśmy być mądrzejsi i wiedzieć, że nadzieja religijna nie tkwi w strukturze. I że nie jest ona także nadzieją polityczną. Religia nie może wikłać się w walkę o władzę. (…) To trudne, bo Kościół – jak to ładnie ktoś powiedział – jest bardzo odporny na prześladowania, ale nie jest odporny na pokusy płynące ze strony tej czy innej władzy. Myślę, że Tischner chciał, żeby Kościół w Polsce odszedł od myślenia w kategoriach »wojska Bożego«, które musi być zwarte, wszyscy muszą wykonywać rozkazy, wszyscy muszą myśleć tak samo i cały czas są na linii frontu, bo zawsze jest jakiś przeciwnik. Trzeba przejść do myślenia o Kościele, w którym jesteśmy nie armią, ale wspólnotą. Nie traktujmy tych, którzy podążają innymi drogami, jako przeciwników, tylko jako ludzi poszukujących. I próbujmy w dialogu z nimi coraz lepiej rozpoznawać, jaka jest natura rzeczywistości. To chyba synteza Tischnerowskiej myśli o Kościele”.
Sierpniowy numer miesięcznika „W drodze” można zamówić – w wersji papierowej lub elektronicznej – tutaj.