„Stary profesor patrzy przez okno w dół na ulicę. Właśnie przechodzi na drugą stronę młoda dziewczyna. Dziwi się, jak można tak pewnie poruszać się na dwóch nogach”. Miesięcznik „Znak” publikuje wybrane zapiski Władysława Stróżewskiego z lat 2014-2023. 46 krótkich notatek to przejmujący zapis zachwytów i spostrzeżeń dotyczących różnych spraw, ale też refleksja nad własną słabością i niepełnosprawnością.

 

  1. Stary profesor patrzy przez okno w dół na ulicę. Właśnie przechodzi na drugą stronę młoda dziewczyna. Dziwi się, jak można tak pewnie poruszać się na dwóch nogach.

 

  1. Słyszy czasem w głowie swoje imię w formie zdrobniałej w wołaczu. Tak wołała go niekiedy matka. Stary profesor zastanawia się, czy nie zrobił czegoś złego.

 

  1. Stary profesor wychodzi z mieszkania. Windą zjeżdża na parter. Otwiera bramę. Zatrzymuje się na betonowym progu. Laskę opiera przy jego krawędzi. Przesuwa stopę. Już stoi na trzech nogach. Za chwilę wciśnie się do taksówki.

 

  1. Rzadko myśli o swej przeszłości. Czasem go jednak nawiedza. Zawsze był drugi. Dzieciństwo spędził na ziemiach „wcielonych do Rzeszy”, należał więc do „podludzi”. W Polsce Ludowej był zaliczany do drobnomieszczaństwa, klasy najgorszej. Jeśli nie robotnikiem, lepiej już było być dumnym ziemianinem. Na studiach zawsze byli koledzy lepsi od niego. W pracy na uniwersytecie nie mógł liczyć na żadne przywileje – był bezpartyjny. Ale gdy wybuchła Solidarność, został doceniony. W politykę się jednak nie angażował i kariery nie zrobił.

 

  1. Stary profesor miewa sny. Dwa się powtarzają. Pierwszy: szuka grobu rodziców na bardzo dużym cmentarzu. Wie, w której części cmentarza są pochowani. Trzeba daleko iść wzdłuż muru. Czasem trafia, czasem nie. Drugi: znajduje się w murach rozległego klasztoru. Zna go dobrze, więc pewnie porusza się we wnętrzu. Ale nic się nie dzieje. Nie spotyka nikogo.

 

  1. Wspomina niekiedy swych studentów. Było ich wielu, ale pamięta tylko niektórych. Najbardziej najlepszych. Teraz sami są już profesorami. Czy pamiętają o nim? Stary profesor wie: nie on ich, lecz oni jego mają prawo uznać za „swego”.

 

  1. Zamyślił się nad Ojcze nasz. Pierwsze prośby mają charakter metafizyczny: dotyczą całej rzeczywistości, nieba i ziemi. Dopiero od „chleba naszego” odnoszą się do nas. Wraz z tą najdziwniejszą: „jako i my odpuszczamy” – że coś najważniejszego, odpuszczenie win, zależy także od nas.

 

  1. Stary profesor patrzy na brzozy. Przed chwilą jaskrawo rozbieliły swoje pnie, teraz otulają gałęzie seledynową mgłą. Wiosna. Ile ich jeszcze policzy?

 

  1. Wysłuchał odczytu ks. Manfreda Deselaersa z Oświęcimia o genezie nazizmu. Więc na początku tylko miłość do ziemi, krajobrazu, krewnych. Wystarczy? Jeśli tak, zamienią się w Boga. Z konieczności fałszywego.

 

  1. Rozmyśla o miłości. Zna ją. Doświadczył, przeżył. Dobrą i złą, szczęśliwą i nieszczęśliwą. I zazdrość, piekącą w piersi, jak rozżarzone żelazo. A nienawiść? Stary profesor zasępił się. Musi sięgać bardzo daleko. Do dwóch nauczycielek z Deutsche Schule für polnische Kinder. Nienawidził ich. Teraz bardziej to wie, niż czuje. Wstydzi się. Nie ma w nim nienawiści.

 

Publikujemy kilka pierwszych notatek, zachęcając do lektury całości w najnowszym wydaniu pisma (nr 817, czerwiec 2023). Więcej informacji o zawartości miesięcznika i możliwości jego zakupu lub zaprenumerowania można znaleźć tutaj.