„Zarzucono mi, że swoim wystąpieniem na pogrzebie prezydenta Gdańska dzielę Polskę i mówię głosem jednej strony. To nieprawda”, pisze w najnowszym „Tygodniku Powszechnym” o. Ludwik Wiśniewski.

 

Jego artykuł zatytułowany „Ostrzegam” jest przypomnieniem i jednocześnie ważnym rozwinięciem słów wypowiedzianych w bazylice Mariackiej w Gdańsku.

„Wierzę, że śmierć Pawła Adamowicza nie pójdzie na marne”, pisze m.in. o. Wiśniewski. „Że ten dzwon już nas obudził. I że nie spadniemy z powrotem w błoto.

Decydujący będzie ten rok – rok wyborczy. Czy potrafimy zdobyć się na inny język? Język zachowujący elementarny szacunek do drugiego człowieka: inny polityk jest moim przeciwnikiem, ale on także chce dobra Polski. Mój apel dotyczył też mediów. I nas wszystkich. Jeżeli Polaków, którzy staną się wrażliwi na język debaty politycznej, będzie dużo i będą reagować na nienawistną mowę, politycy będą musieli się z nimi zacząć liczyć.

Próbowałem powiedzieć: zacznijmy od nowa i pilnujmy tego! Ale to łatwo można zmarnować. Od kiedy jestem księdzem (już prawie 60 lat), ciągle słyszę, gdy pojawiają się trudne pytania i trudne sprawy do rozwiązania: zacznijmy od siebie! A tak w ogóle to się trzeba modlić. Oczywiście: modlić się trzeba zawsze, ale nie można na tym poprzestać. (…) Jeżeli przed drzwiami leży kupa gnoju, trzeba wziąć łopatę i gnój wyrzucić. Samo odmawianie >>Zdrowaś Mario<< nie wystarcza”.

Wieloletni duszpasterz inteligencji, wśród którego wychowanków był też Paweł Adamowicz, pisze dalej o zmianach, jakie muszą nastąpić w tych, którzy chcą działać politycznie i społecznie. „Jeśli chcemy zrozumieć, na czym polega służba publiczna, musimy przyjąć za swoje kilka wartości. Najpierw bezinteresowność – polityka nie może być sferą załatwiania prywatnych czy grupowych interesów.

Potem szacunek dla innych. Jeśli ktoś uważa, że na prawdziwe pojednanie jest jeszcze za wcześnie, to jednak nie jest za wcześnie na wyzbycie się pogardy do drugiego człowieka i nienawiści. A wyzbyć się nienawiści oznacza: zrezygnować z chęci odwetu, zrezygnować z agresji słownej, pomodlić się – jeśli jest się wierzącym w Pana Boga – za człowieka, z którym jeszcze nie potrafię się pojednać.

Wreszcie niezbędna jest sama zdolność do kompromisu. Joseph Ratzinger jeszcze jako kardynał napisał, że duszą polityki jest kompromis. Muszą być brane pod uwagę różne propozycje rozwiązania problemów. Dopiero poprzez starcie się tych propozycji można dojść do rozwiązań, które budują dobro wspólne. Siły polityczne, które nie są zdolne do kompromisu, niszczą państwo”.

O. Ludwik Wiśniewski w swoim artykule wspomina też zmarłego prezydenta: „Był taki moment, kiedy wydawało się, że dzięki stanowczości kilku prezydentów miast, w tym Pawła Adamowicza, uda się przełamać niezrozumiałe opory polskich władz i będzie możliwość przyjmowania na leczenie dzieci z krajów, gdzie szerzy się wojna. Paweł z innymi prezydentami zgłosił władzom gotowość wzięcia na siebie pełnej odpowiedzialności za to dzieło i opracował szczegółowy plan pobytu w Polsce chorych dzieci. Nie udało się tej akcji przeprowadzić. Pozostał tylko żal i wstyd za polski kraj… >>Byłem przybyszem, a przyjęliście mnie<< – mówił Chrystus. My, Polacy, nie przyjęliśmy Go.

Już jakoś tak jest na tym naszym ziemskim padole, że człowiek bezinteresownie służący innym ludziom jest nie tylko nierozumiany, ale często oskarżany. Nie chcę szczegółowo przypominać, o co Paweł bywał oskarżany. Najbardziej zdumiewającym zarzutem był ten o brak patriotyzmu.

Prezydent Paweł Adamowicz nie był urzędnikiem siedzącym za biurkiem. To był człowiek dostrzegający drugiego człowieka, to był człowiek służby. (…) Był przejrzysty – nie udawał, nie kręcił, nie kłamał. Będzie Gdańskowi go brakowało. Jego wizji rozwoju Gdańska i jego stanowczości. Jego >>tak – tak, nie – nie<<, przy jednoczesnym poszukiwaniu kompromisu z każdym przeciwnikiem politycznym”.

 

Cały artykuł można przeczytać w papierowym wydaniu „Tygodnika Powszechnego” (nr 5/2019) lub tutaj.