„Ewangelia mówi: ty, człowieku, jesteś zrodzony z miłości. A jedyną sprawą, jaką w życiu masz, to nauczyć się mądrej miłości”, mówił w 1997 r. w kościele śś. Piotra i Pawła w Krakowie ks. Józef Tischner.

Tak się składa, że  miesiąc maj jest miesiącem pełnym rozmaitych świąt. Mamy świętego Wojciecha, świętego Stanisława, mamy nabożeństwa majowe. I w związku z tym istnieje pewne niebezpieczeństwo, że koncentracja uwagi na tym świętowaniu przysłoni nam widok podstawowej treści liturgicznej […]. Liturgia [majowa] – w swoim największym nurcie – chce nam postawić przed oczy tajemnicę Boga w Trójcy Jedynego. To jest niesłychana sprawa i ważna tajemnica. Można powiedzieć, że ona jest fundamentem, na którym spoczywa cały gmach naszej wiary. Czytania lekcji Ewangelii mają nas skłonić do tego, abyśmy głębiej zrozumieli te słowa – Trójca Święta. Widać to na przykład w dzisiejszej Ewangelii. Ona opowiada o rozmowie Boga z Bogiem – Syna Bożego z Ojcem. Ujawnia jakiś rąbek tajemnicy Trójcy Świętej. Ujawnia fragment wewnętrznego życia Boga. Bo tajemnica Trójcy Świętej na tym właśnie polega, że ukazuje się nam wewnętrzne życie Boga.

Będziemy jeszcze do tego wracać, ale dzisiaj chciałbym zwrócić uwagę na coś innego, na pewien szczegół z Dziejów apostolskich. Pisze autor Dziejów apostolskich, że „musiało wypełnić się Pismo, w którym Duch Święty zapowiedział…”. A więc jest jakaś wzmianka o Duchu Świętym. Także List świętego Jana zmierza w tą stronę. Pojawiają się tutaj słynne słowa: „Bóg jest miłością”. Nie wiem, czy ten ogromny kościół pomieściłby bibliotekę komentarzy do tych słów: „Bóg jest miłością”. Spróbujmy chociaż przez chwilę zastanowić się nad tą sprawą: Ducha Świętego, miłości, Trójcy Świętej.

Najpierw musimy się pozbyć pewnego przyzwyczajenia. Kiedy myślimy o Bogu, najczęściej mamy przed oczyma Boga Ojca, a potem – jakby jedno po drugim – idzie Syn Boży, Duch Święty. Wydaje się nam: najpierw Bóg, który stworzył świat, [potem] Syn Boży, który świat odkupił, [wreszcie] Duch Święty który nas oświeca. Taka jest, można powiedzieć, logika Boga, który wchodzi w świat. Ale to jest błąd – błąd w naszym myśleniu. Naprawdę wszystko zaczyna się od Ducha Świętego. Nasze pierwsze spotkanie z Bogiem jest spotkaniem z Duchem Świętym. Gdybyśmy chcieli opisać drogę człowieka do Boga, to zawsze musielibyśmy zaczynać od Ducha Świętego. Duch Święty oświecił, Duch Święty pomógł, Duch Święty poprowadzi. W tej logice zbliżania się Boga do człowieka – czy też człowieka do Boga – Duch Święty jest na pierwszym miejscu.

I druga sprawa. Także wiąże się z tym pewne nieporozumienie. Bardzo często słyszymy i myślimy: przykazanie miłości. Mówi się: kochaj, „kochaj bliźniego jak siebie samego”, [a] Boga nade wszystko. A wtedy nam się wydaje, że my nie kochamy, [że] dopiero miłość przychodzi do nas z przykazaniem. Bóg powiedział: „kochaj”, my – posłuszni Bogu – kochamy. I to jest drugi błąd. Bo w Ewangelii jest zupełnie inaczej. Kiedy mówimy słowa: „kochaj bliźniego jak siebie samego”, to trzeba położyć akcent: „bliźniego jak siebie samego”, „Boga nade wszystko”. Natomiast jeśli chodzi o miłość, to trzeba powiedzieć, że tak czy owak człowiek już  kocha. Każdy kocha. Na tym polega chrześcijańska wizja człowieka, że odkrywa się w człowieku miłość. Pytacie może: „Jak to? A ci co zabijają?”. Tak, ci, co zabijali nieprzyjaciół, także zabijali, bo kochali – kochali innych, kochali siebie. Nawet u źródła największych grzechów tkwi miłość, tylko miłość pokręcona, pogubiona. I nie mówi się w chrześcijaństwie: kochaj, tylko mówi się: tak czy tak kochasz. I mówi się: kochaj mądrze, kochaj wedle Ducha Świętego. Nie rób błędów w swojej miłości, bo tak czy tak kochał będziesz. I chodzi tylko o to, żebyś kochał dobrze.

I teraz musimy to przenieść także na obraz Pana Boga. Kiedy mówimy: Duch Święty, to co powinniśmy myśleć wtedy o Duchu Świętym? Wtedy powinniśmy myśleć to, co dzisiaj święty Jan powiedział w swoim liście: że jest miłością. Duch Święty jest miłością, a my najprzód, spotykając Boga, spotykamy Ducha Świętego – czyli spotykamy miłość. Kiedy pytamy się, jaka jest chrześcijańska droga do Boga, to ona jest prosta: zaczyna się od odkrycia tajemnicy miłości. Jak to jest, że człowiek kocha? Jak to jest, że człowiek kocha nawet tego, kogo nie widzi? Bo kiedy matka czy ojciec oczekują dziecka, to kochają, nawet nie widząc. Jak to jest, że miłość rządzi człowiekiem? Prowadzi człowieka ku największym poświęceniom? Nikt cię, człowieku, nie zmusi do takich poświęceń, ani strach, ani zazdrość, do jakich zmusza Cię miłość, twoja własna miłość. I chrześcijaństwo mówi, Ewangelia mówi: ty, człowieku, jesteś zrodzony z miłości. A jedyną sprawą, jaką w życiu masz, to nauczyć się mądrej miłości. A mądrej miłości uczymy się wtedy, kiedy patrzymy na Boga, kiedy myślimy sobie: cóż to za wielka tajemnica – ta Miłość?

Mówią niektórzy: wiekuiste Serce. Jakieś wiekuiste Serce, które bije, rządzi całym tym światem. I my uczestniczymy w tym wiekuistym Sercu. Bardzo ładne słowo: uczestniczyć. Co to znaczy uczestniczyć? Wyobraźmy sobie w tej chwili salę balową: muzyka gra, pary tańczą. Ludzie rozmawiają ze sobą, w tańcu coś sobie opowiadają, ale poruszają się wedle muzyki, wedle rytmu tańca. Uczestniczą w muzyce. I coś podobnego jest z tą miłością: miłość to jest tak jakby muzyka, która idzie przez ten świat. Człowiek goni od interesu do interesu, ma sprawy tu, tam, patrzy w kalendarz, patrzy na zegarek, żeby nadążyć. Ale jak się tak bliżej popatrzeć, to przecież uczestniczy. Bo gdziekolwiek idzie, gdziekolwiek się spieszy, pędzi go jakaś miłość. Miłość, która jest wcześniejsza od niego, miłość, która go tworzy, miłość, która nim rządzi – aczkolwiek [często] się wydaje, że to my rządzimy naszą własną miłością.

Złóżmy wyznanie wiary.

Tekst kazania został spisany z nagrania udostępnionego przez p. Mariana Tischnera. Dziękujemy! W nawiasach kwadratowych uzupełnienia pochodzące od redakcji.

 

Autorem zdjęcia jest Adam Walanus.