„Czyż nie widzimy, jak wierność ofiarowana zmarłym przez żyjących ignoruje wszelkie rozłąki, jak przychodzi i staje nad grobem, i samą swą obecnością wzywa do połączenia? Nie widzi się ziemi, zawsze jeszcze trwa pulsowanie nadziei”. Publikujemy fragment refleksji ks. Józefa Tischnera o śmierci i zmartwychwstaniu.

Miłość nigdy nie godzi się na niczyją śmierć. Wartość człowieka, którą miłość odkryła i którą uznała, ma dla niej znaczenie absolutne i ponadczasowe. Czyż nie widzimy, jak wierność ofiarowana zmarłym przez żyjących ignoruje wszelkie rozłąki, jak przychodzi i staje nad grobem, i samą swą obecnością wzywa do połączenia? Nie widzi się ziemi, zawsze jeszcze trwa pulsowanie nadziei.

„Jeżeli ziarno nie obumrze, nie wyda owocu” – powiedział Jezus. Człowiek jest jak ziarno. Śmierć człowieka jest jak obumieranie ziarna. Odwrotną stroną obumierania ziarna są narodziny rośliny. Być może jest więc rzeczywiście tak, że gdyby rodzącemu się człowiekowi dać bezpośrednią świadomość tego, co się z nim dzieje, człowiek ten byłby przekonany, że zbliża się koniec. Takie samo porzucanie ciepłego świata, w którym wszystko było swojskie, takie samo odcinanie źródeł pokarmu i pełne przerażenia oczekiwanie na pierwszy oddech, o którym nic się jeszcze nie wie. A potem spotkanie ze słońcem, które początkowo nie różni się niczym od spotkań z ciemnością.

Jan pamiętał obraz śmierci-obumierania Jezusa. Szczególny rys tego obumierania ostro kłuł w oczy: Jezus walczył. Oto ogarnia Go tak mocno sprzęgnięte z ludzkim umieraniem doznanie zupełnego opuszczenia. Zawołał: „Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?”. Ale w chwilę później: „W ręce Twoje oddaję ducha mojego”. Mimo opuszczenia, w  którym człowieka na śmierć zadręcza żal, gorycz, rozpacz, mimo ciała pocętkowanego absurdalnymi plamami, mimo tego wszystkiego – w ręce Twoje oddaję… U korzenia walki krystalizuje się nowy  wymiar miłości człowieka do samego siebie. Jej wyrazem i świadectwem jest właśnie walka. Miłość jest walką o potwierdzenie siebie. Miłość jest ostatecznie zawsze na miarę próby, w jakiej znalazł się człowiek. Więc w ręce Twoje oddaję… Przyjmij i broń mnie… Proszę…

Gdy ziarno obumarło, w Wieczerniku ukazał się Nowy Człowiek. Był On tym samym, niepowtarzalnym, najcenniejszym Jezusem. Był On jednak nowy przez to, że zdołał opanować moce ciała i moce materii. Coś innego zapragnęło się stać na świecie i oto się stało. Zza palestyńskich wzgórz podczas jednego ze świtów wyłoniła się Wielka Nadzieja Jana. Stoi Człowiek „poróżniony z mogiłą”. Kto nie miłuje, trwa w śmierci, ale kto miłuje – żyje. Kocham, więc jestem. Jestem na tyle, na ile potrafiłem umiłować teraz i w godzinę mojego umierania.

Powyższy fragment pochodzi z eseju „Świt wielkiej nadziei”, opublikowanego po śmierci ks. Józefa Tischnera w książkach „Miłość nas rozumie” oraz „Miłość i inne wydarzenia”.