„Czy nie należy przyjąć, że człowiek czyni zło dlatego, bo jest złem? Że w głębi ludzkiej natury istnieje jakaś potrzeba okrucieństwa, która sprawia, że człowiek czuje zadowolenie z widoku zła? Owszem, taka perspektywa natrętnie ku nam powraca. Ale jest też możliwa perspektywa przeciwna”, mówił ks. Józef Tischner w 1994 r. w Lublinie.
Tischner wziął wówczas udział w międzynarodowej konferencji „Religie o drogach pokoju i bezdrożach wojny” zorganizowanej przez Państwowe Muzeum na Majdanku. Jego wystąpienie, zatytułowane „Ludzie ludziom zgotowali ten los”, zostało potem opublikowane w materiałach pokonferencyjnych, a po latach – przedrukowane w książce „Nadzieja mimo wszystko” (Kraków 2020). Tischner mówił w nim o wizji człowieka i wizji zła, jakie wyłaniają się z doświadczeń dwóch totalitaryzmów, które naznaczyły wiek XX. Jednak jego refleksje – choćby te dotyczące uzasadnień, jakich przemocy dostarczała ideologia totalitarna – brzmią nadal bardzo aktualnie.
Słowa: „Ludzie ludziom zgotowali ten los” pochodzą ze znanej książki Zofii Nałkowskiej „Medaliony”. Książka ukazała się niedługo po wojnie i wzbudziła powszechne uznanie. Była to jedna z pierwszych książek o obozach koncentracyjnych w Polsce.
Przywołane słowa brzmiały wówczas jak podwójna prowokacja. Najpierw – że to jednak ludzie. Pamiętajmy bowiem, że ktokolwiek zetknął się bliżej z okrucieństwem nazistowskim, ten miał wrażenie, że ma przed sobą przypadek „odczłowieczenia”, że to… jednak nie ludzie. Znamienne, że tytuł innej książki, która zaraz po wojnie dotykała zagadnienia obozów, brzmiał „Między heroizmem a bestialstwem” (jej autorem był ksiądz Konstanty Michalski). Słowo „bestialstwo” pochodzi od „zwierzę” i wskazuje na „odczłowieczenie”, „zezwierzęcenie”. Gdy Nałkowska mówi, że to jednak „ludzie ludziom”, to tym samym stawia w innym – mrocznym – świetle naszą ludzką naturę.
Pewną prowokacją była również druga część tytułu: „ludziom zgotowali ten los”. Prowokacją była dlatego, ponieważ ideologia nazistowska, a w pewnej mierze również komunistyczna, usprawiedliwiała swe zbrodnie, stawiając znak zapytania nad samym „człowieczeństwem” mordowanych. Zanim nastąpiło zabijanie, pracowała ideologia. Zadaniem ideologii było „odczłowieczyć człowieka”. Ideologia wyjaśniała, że zbrodnia nie jest zbrodnią, ponieważ zabijani albo nie są w ogóle ludźmi, albo nie są pełnymi ludźmi.
Sprawa jest stara jak świat. Przypomnijmy przypowieść o miłosiernym Samarytaninie z Ewangelii. Problemem nie jest tam to, czy trzeba kochać bliźniego, czy nie, lecz to, kto jest naszym bliźnim. Podobnie dzieje się w przypadku europejskich ideologii totalitarnych: problemem jest zawsze to, kto jest człowiekiem, kto jest bliźnim.
Fakt ideologicznego usprawiedliwiania ludobójstwa nadaje szczególne znaczenie takim miejscom, jak Majdanek, Oświęcim, Kołyma. Można powiedzieć: od czasów Kaina i Abla ludzie się zabijali. Nie zawsze jednak zabijali się tak samo. Najczęściej zabijali się w walce o chleb, czasem o kobiety, Kain zabił Abla z zazdrości o miłość Boga. Za każdym razem jednak walka była walką człowieka z człowiekiem. Walka zakładała jakieś fundamentalne doświadczenie człowieczeństwa drugiego człowieka. Tego wymagał nawet honor walczącego. Kto walczy z innym, ten naraża swoje własne życie. Dla walczącego rycerza zaszczytem było narażenie życia w walce z innym człowiekiem, a nie ze zwierzęciem. Tutaj – w nazizmie i komunizmie – było inaczej. Człowiek został odczłowieczony. Dlatego nie zabijano go w walce, lecz w obozie koncentracyjnym, zorganizowanym jako „obóz śmierci”. Szczególne znaczenie obozu śmierci na tym właśnie polega, że jest on miejscem, w którym przygotowano człowiekowi śmierć odczłowieczoną. Pozbawiona wymiaru wzniosłości śmierć miała stać się czysto zwierzęcym „zdychaniem”.
Jak do tego doszło? Jak to było możliwe, że w środku Europy powstało coś takiego jak „obóz śmierci”? Winą za taki stan rzeczy obarcza się ideologię. Czym jest ideologia totalitarna?
Słowo „totalitaryzm” pochodzi od „totus” – „cały”. Totalitaryzm jest próbą usprawiedliwienia władzy, która rości sobie pretensje do ogarnięcia „całości” bytu ludzkiego, zarówno prywatnego, jak społecznego. Nie ma w człowieku niczego takiego, czego nie powinna objąć „władza” państwa czy władza partii. Władza jest „absolutem”, któremu wszystko służy.
Z podstawowego założenia wynikają pewne konsekwencje.
Totalitarna władza ma określone pojęcie dobra i zła. Wie, na czym polega zło, skąd pochodzi i jak należy z nim walczyć. Pojęcie zła, którym operuje, musi być jasne, zrozumiałe dla każdego człowieka. Dla nazizmu zło wciskało się w oczy pod postacią koloru oczu, skóry, kształtu czaszki; było złem uwarunkowanym przez samą rasę. Dla komunizmu zło miało charakter klasowy i sprowadzało się do błędu „posiadania”: „grzechem grzechów” jest prywatne posiadanie środków produkcji. I ten grzech rzucał się w oczy, czasem jako zwykłe bogactwo, a czasem jako czyste, nie noszące śladów ciężkiej pracy, dłonie.
Dzięki jasnej wiedzy o tym, co dobre i złe, świat ideologii mógł się dzielić na dwa przeciwstawne obozy „dobrych” i „złych”. Odwieczna walka dobra ze złem uzyskiwała konkretną wykładnię. Każdy może już zrozumieć, skąd się biorą jego nieszczęścia i kto ponosi za nie odpowiedzialność. Im większa miara nieszczęścia, tym wyraźniejszy staje się wróg. Wróg ten jest nieodwracalny. Nie można zmienić niczyjej rasy, nie można zmienić swego pochodzenia. Wróg z założenia jest „nieludzki”: jest nie tylko wrogiem mojego majątku, ale przede wszystkim mojego człowieczeństwa. Dlatego każdy człowiek musi się przed nim bronić. Jeśli się bronił nie będzie, zginie. Obóz koncentracyjny jest obozem „obronnym”.
Stąd zasada: cel uświęca środki. Celem jest oczyszczenie ludzkości ze zła, środkiem jest przemoc. Ideologie totalitarne nie tylko usprawiedliwiają użycie przemocy w walce o lepszą przyszłość ludzkości, ale nawet chlubią się odwagą jej użycia. Odwaga przemocy przezwycięża słabość współczucia i litości. Trzeba właściwie adresować litość: nie kierować jej ku nosicielom zła, lecz ku ich ofiarom. Trzeba spojrzeć na ogrom nieszczęść, jakie przynieśli ludzkości Żydzi, Słowianie czy kapitaliści. Nie trzeba zwalczać choroby wyłącznie na poziomie objawów, trzeba sięgnąć do ich źródła. Odwaga przemocy nie jest niczym innym jak odwagą sięgania ku źródłom.
Ideologia totalitarna jest ideologią władzy – władzy „absolutnej”. Słowo „absolutny” pochodzi od łacińskiego „absolvere” – „rozwiązywać”. Stosunek do absolutu na tym polega, że rozwiązuje on wszelkie inne obowiązki człowieka, by związać go wyłącznie ze sobą. Absolut domaga się zupełnych poświęceń. Znakiem gotowości do poświęceń jest ofiara z tego, co człowiekowi najbliższe. Absolut władzy, który stał się wartością najwyższą, domaga się ofiary z wartości najbliższej. Syn powinien zdradzić ojca, żona donosić na męża, towarzysz walki złożyć donos na towarzysza. Nieszczęśliwi ci, którym życie nie dostarczyło takich okazji. Mają jednak szansę: mogą stać się architektami i strażnikami obozów koncentracyjnych.
Ideologie totalitarne mają jeszcze inny sens: są naśladowaniem religii. Powstały w Europie wtedy, gdy chrześcijaństwo weszło w stan kryzysu. Proponowana przez chrześcijaństwo wizja zła i dobra okazała się niewystarczająca, by opisać i wyjaśnić zło zakorzenione w systemach politycznych i systemach gospodarczych; chrześcijaństwo rozważało zło w kategoriach czynów jednostkowych, jego siedzibę umieszczało w konkretnym człowieku, zwracało uwagę na pychę, łakomstwo, zazdrość, obżarstwo, skąpstwo, pozostawiając poza swym spojrzeniem „logikę zła” obecną w walce o władzę, o zdobycie przestrzeni życia, o rozwój gospodarczy. Wypełniając tę lukę, logika protestu przeciwko nowym obszarom zła doprowadziła do stworzenia nowej wizji absolutu i nowych obrazów poświęcenia dla niego. Absolutem stały się: Postęp, Historia, Naród, Rasa. Można powiedzieć: w miarę jak zanikała świadomość religii autentycznej, rosły jej naśladownictwa i parodie.
Mówiłem dotychczas o totalitaryzmie, nie różnicując go na totalitaryzm nazistowski i komunistyczny. Trzeba jednak zwrócić uwagę na różnicę. Tym bardziej, że różnica występuje również na poziomie organizacji obozów koncentracyjnych.
Obóz koncentracyjny nazistowski został oparty na zasadzie relacji panów i niewolników. Są ludzie, których sama natura powołała do rządzenia, i są ludzie rasy niższej, którzy zostali przeznaczeni do posłuszeństwa. Między panami a niewolnikami nie ma wspólnej płaszczyzny. Żaden dialog nie jest tu możliwy. Możliwy jest wyłącznie rozkaz, który płynie z góry na dół.
Niemiecki obóz koncentracyjny dokładnie odpowiadał tej ideologii. Powołaniem niewolników była praca. Praca wyzwalała. Ale tylko do pewnego stopnia. W każdym razie nie wyzwalała niewolników; ona pozwalała tylko na to, by panowie stawali się tym bardziej panami. Niewolnik miał, oczywiście, swoją wartość. Pod jednym wszakże warunkiem: musiał chcieć być niewolnikiem. Jeśli się buntował, oznaczało to bunt przeciwko własnej naturze. Wtedy tracił sens życia. Tracił również prawo do śmierci. Mógł tylko „zdychać”. Niemiecki obóz koncentracyjny był czymś w rodzaju spektaklu, w którym odsłaniała się ostateczna prawda o zbuntowanych przeciwko władzy niewolnikach.
Inaczej w obozach sowieckich. Tam w zasadzie wszyscy byli niewolnikami. Władza ukrywała się gdzieś w oddali. Zasadą obozu była nienawiść istniejąca między niewolnikami. Trzeba było tak zorganizować życie obozowe, by władcą niewolnika był inny niewolnik. Dotyczyło to przede wszystkim pracy. W obozie niemieckim dozorca stał nad grupą więźniów i biciem wymuszał na nich pracę. W obozie sowieckim dozorca nie był potrzebny. Wystarczyło, że pracował „kolektyw” i on był wynagradzany za wykonanie „normy”. Aby wykonać narzucone zadanie, „kolektyw” sam „eliminował” słabych i chorych. Duchową atmosferę obozu komunistycznego określał strach przed donosem współwięźnia i potrzeba skrywania każdego odruchu serdeczności i braterstwa.
Czy jednak ideologia totalitarna jest w stanie wszystko wyjaśnić? Czy była aż tak przekonująca, żeby pociągnąć za sobą tak wielu? Czy jej założenia byłyby realizowane, gdyby nie znaleźli się ludzie, którym w jakiś szczególny sposób odpowiadała? Czy po to, by ideologia ta mogła dopełnić swego dzieła zniszczenia, nie musieli pojawić się ludzie, dla których mszczenie się stanowiło najwyższą formę radości?
I tutaj od tajemnic ideologii przechodzimy do tajemnic człowieka. Czy można wyjaśnić ogrom dokonanego zła bez założenia, że w głębi ludzkiej natury istnieje jakaś potrzeba okrucieństwa, która sprawia, że człowiek czuje zadowolenie z widoku zła? Czy po ostatnich doświadczeniach nie musimy przyjąć, że czyniąc zło, człowiek w jakimś punkcie chce potwierdzić siebie? Zazwyczaj mówi się, że człowiek czyni zło ze słabości lub z niewiedzy. Czytamy: „duch ochoczy, ale ciało mdłe”. Czytamy także: „nie wiedzą, co czynią”. Czy jednak nie należy przyjąć, że człowiek czyni zło dlatego, bo jest złem? Jak zbuntowany anioł, jak demon…
Cokolwiek by się rzekło, patrząc w głąb obozu koncentracyjnego, taka perspektywa natrętnie ku nam powraca.
Na tym tle trzeba jednak powiedzieć o perspektywie przeciwnej, zarysowanej przez filozofię okresu posttotalitarnego. Ideologie totalitarne stały się tematem wielu analiz i krytyk. Gdy idzie o ideologię nazistowską, to niewątpliwie na szczególną uwagę zasługują prace Hannah Arendt. Jeśli zaś chodzi o marksizm, to na pierwszym miejscu należy postawić Leszka Kołakowskiego. Ale dla mnie myślicielem, który posunął najdalej myślenie o człowieku w czasach po Oświęcimiu, stał się żydowski myśliciel Emmanuel Lévinas.
Urodzony na Litwie, mieszkający we Francji, człowiek wielu kultur, w młodości student Edmunda Husserla i Martina Heideggera, znajduje kilka podstawowych formuł, za pomocą których przezwycięża pesymizm naszego czasu. Lévinas jest krytykiem filozofii Zachodu – szczególnie tych jej nurtów, które chciały być „filozofiami całości”. Staje w opozycji do tradycji Oświecenia, która uważała, że zło jest tylko „wypadkiem przy pracy” zawsze poprawnie funkcjonującego rozumu. Lévinas pokazuje drogę odwrotu od totalitaryzmu: jest nią powrót do człowieka, do doświadczenia jego twarzy.
Cywilizacja i technika oddaliła nas od człowieka. Nauka stała się dehumanistyczna. Między mną a tobą pojawiło się tysiące krzywych zwierciadeł, które nie pozwalają nam widzieć bezpośrednio siebie w naszej prawdzie. Człowiek znieczulił się na doświadczenie dobra. Właściwym miejscem pojawienia się dobra nie są jednak abstrakcyjne zakazy i nakazy, lecz inny człowiek – człowiek w jego twarzy. Kto odkrywa twarz, ten przyjmuje odpowiedzialność. Wtedy rodzi się w nim rzetelna wolność – wolność na miarę odpowiedzialności. Odpowiedzialność każe człowiekowi iść do człowieka daleko – tak daleko, jak tylko można. Człowiek staje wtedy na miejscu bliźniego i gotów jest oddać za niego swe życie. Lévinas przeciwstawia człowiekowi, który zabija, człowieka, który przyjmuje śmierć i tym sposobem daje świadectwo dobru.
Kiedyś powiedział Norwid: „W człowieku Bóg działa sam przez się, a w historii poprzez człowieka”. Człowiekiem tym jest każdy, kto odkrywa w sobie zdolność do poniesienia ofiary za wdowy, sieroty, obcokrajowców.
Myślenie, które wywodzi się z Biblii, odkrywa raz jeszcze, że prawdziwy sens istnienia człowieka zasadza się na tym, iż może on „zło dobrem zwyciężać”. I takie znaczenie ma też dla nas muzeum obozu koncentracyjnego. Muzeum to coś więcej niż przechowalnia przeszłości. To szkoła człowieczeństwa. W nim, jak w soczewce, możemy czytać niezwykłą opowieść nie tylko o nędzy człowieka, ale również o możliwościach, jakie pociąga za sobą jego wolność.
Książkę „Nadzieja mimo wszystko” można zamówić tutaj.
Autorem zdjęcia jest Wojciech Bonowicz.