„Wykłady były niepowtarzalnym doświadczeniem współmyślenia z ks. Tischnerem. Powodowało to pewną trudność: słuchać czy notować? Notowałem, stosując mnóstwo skrótów, to, co wydawało mi się najważniejsze, by móc odtworzyć kluczowe idee wykładu”. Stefan Szary dzieli się wspomnieniami i fragmentami notatek z wykładów ks. Józefa Tischnera w latach 90. ubiegłego wieku.
Stefan Szary jest wykładowcą Wyższej Szkoły Edukacji i Terapii w Poznaniu. Był słuchaczem wykładów ks. Józefa Tischnera, pod jego kierunkiem pisał też pracę magisterską z filozofii. Jest autorem książki „Człowiek – podmiot dramatu. Antropologiczne aspekty filozofii dramatu Józefa Tischnera” (2005). Oto jego wspomnienie.
Leży przede mną pożółkła teczka zawiązywana wstążeczkami z napisem: „Ks. Prof. Józef Tischner”. Wyjmuję z niej plik pojedynczych kartek formatu A5, z początku numerowanych kolejno od 1 do 35, a następnie 36 kartek poukładanych kolejno, które nie posiadają numeracji. Gdyby się teraz rozsypały, trudno byłoby je uporządkować we właściwej kolejności. Niestety, nie miałem także zwyczaju zapisywać dat poszczególnych wykładów. Tylko kartka 11. zawiera informację: 1994. Na pierwszej stronie napisałem: „Człowiek – istota religijna. Dramat religijny”. Fundamentem, rozważań części pierwszej była książka S. Kierkegaarda pt. „Bojaźń i drżenie”. Od kartki 11. zaczyna się zapis wykładów wprowadzonych w oparciu o dzieło św. Jana od Krzyża pt. „Wędrówka na Górę Karmel”. Dalej, rozważania na temat wolności: Kartezjusz, Luter, Spinoza, Marks, Kępiński, chrześcijańska wizja wolności. Kolejne kartki dotyczą komentarza do encykliki „Veritatis splendor” Jana Pawła II. Ostatnie trzy kartki to zapis tematu: wolność i wiara; wolność i religijność.
Wykłady odbywały się w Collegium Witkowskiego Uniwersytetu Jagiellońskiego przy ul. Gołębiej 13 w Krakowie. Dziś aula nazwana jest imieniem ks. prof. Józefa Tischnera. Chcąc mieć dobre miejsce, trzeba było przyjść nieco wcześniej. Wpadając na ostatnią chwilę, trzeba było się z liczyć z miejscówką na schodach lub pod ścianą. Aula zawsze była pełna ludzi, z których większość stanowili studenci różnych krakowskich uczelni, ale przychodzili też na nie ludzie z innych środowisk. Wykłady ks. Tischnera były specyficzne, właściwie były to spotkania z filozofem, z kimś, kto podobnie jak jego mistrz prof. Roman Ingarden – cytując słowa dr Janiny Makoty – „ma coś do powiedzenia i chce to swoim słuchaczom przekazać. To, co mówił, nie było wyuczonym tekstem, ale żywym opisem przedstawianego przedmiotu. Mistrz na żywo wywoływał w swojej i naszej wyobraźni przedstawiany fragment czy aspekt rzeczywistości” (J. Makota, „Roman Ingarden we wspomnieniach”, „Estetyka i Krytyka”, 1 [4] 2003).
Właściwie wykłady były niepowtarzalnym doświadczeniem współmyślenia z ks. Tischnerem. Powodowało to pewną trudność: słuchać czy notować? Niektórzy nagrywali, stawiając dyktafon czy też mały magnetofon kasetowy na biurku. Notowałem, stosując mnóstwo skrótów, to, co wydawało mi się najważniejsze, by móc odtworzyć kluczowe idee wykładu. Dziś wiem, że taki wybór był bardzo subiektywny i może nawet w notatkach czynionych dziś zapisywałbym całkiem inne rzeczy… Może tak, a może nie.
Wspominając wykłady ks. prof. Józefa Tischnera, który nieco później przyjął mnie jako swojego magistranta zadurzonego w filozofii egzystencji Sørena Kierkegaarda, chciałbym przywołać trzy wybrane fragmenty wykładów z okresu rozważań inspirowanych „Wędrówką na Górę Karmel” św. Jana od Krzyża.
Tajemnica miłości
Miłość upodabnia kochającego z kochanym. „Powiedz mi, co kochasz…” – mówi św. Augustyn. Jeśli człowiek kocha przedmiot, sam się uprzedmiotawia. Staje się jak przedmiot. Prorocy mówili o skłonności do oddawania czci bożkom. Dusza zniewolona przez bożka staje się jemu podobna. Kto miłuje stworzenie, stanie się jak stworzenie – ale i niżej, bo miłość poddaje się temu, kogo się kocha. Stąd: Bóg nade wszystko, a bliźniego swego, [miłuj] jak siebie samego.
Prorok Jeremiasz mówi: „Spoglądałem na tę ziemię, a oto była pusta i próżna; i ku niebiosom, a ich światła już nie było” (Jr 4, 23). Wszelka światłość w porównaniu z Bogiem jest ciemnością. [W miłości Boga nade wszystko] nie chodzi o to, by świat unicestwić, ale o to, by świat potwierdzić bez przywiązania do świata. Podobne jest to do przeżycia ludzi zakochanych – wpierw usłyszeć [miłość], a potem dopiero zmienić stosunek do świata. Odwrotność powoduje parodię religii.
Problem władzy
Człowiek, który poradził sobie z instynktem panowania, instynktem władzy, jest wyzwolony. Są ludzie, którzy uważają, że tylko przez władzę można zapanować nad sytuacją. Jest to w gruncie rzeczy próba zapanowania za pomocą strachu. Największa władza przychodzi w chwili, gdy zamiast rządzić przychodzi służyć. Największą tajemnicą w życiu religijnym jest zmiana postawy – z postawy władzy na postawę służby.
Niektórzy dziennikarze uważają Jana Pawła II za człowieka, któremu chodzi władzę. W życiu nie spotkałem tak wyzwolonego człowieka od instynktu władzy. On pokonuje [rozmaite trudności] od strony pozbawionej najmniejszego rysu panowania.
Problem lęku i wolności (notatka z okresu późniejszego)
Przestraszony człowiek chowa się w kryjówce. Kryjówka – w odniesieniu do pism Antoniego Kępińskiego – to miejsce otoczone murem obozowym, przed którym znajduje się pole obstrzału. [Część] polskiego katolicyzmu to ludzie z kryjówek. W kryjówce jest dobrze i ciepło. Nie trzeba tu zaangażowania. W kryjówce panuje przekonanie: to nie ja jestem winny, ale winny jest agresor.
Trudno jest wskazać źródło. Źródłem lęku jest lęk. Nie jest to strach, który ma swoje [konkretne] źródło, ale lęk – bez źródła. Źródłem lęku jest lęk. Jest on irracjonalny. Jest sposobem istnienia człowieka, któremu świat jest obcy. [Człowiek nie potrafi go sobie przyswoić, to znaczy: uczynić swoim]. Logika jest tu następująca: boję się świata, bo boję się o siebie.
W Ewangelii napisano: „Nie bójcie się (…), duszy zabić nie mogą”. (Mt 10,28) Człowiek zalękniony jest przekonany, że wszystko w nim można zabić. W lęku człowiek traci świadomość siebie, swoją suwerenność.
W wierze lęk idzie w parze z płytką wiarą. Człowiek bardziej boi się o przedpole niż o istotę wiary. Religia przez to staje się antypatyczna, nikogo nie fascynuje. Niemożliwe staje się apostolstwo. Zamiast niego następuje zarażanie się lękami. Apostolstwo polega na tym, by w tych, którzy straszą, odkryć ducha Bożego. W przeciwnikach, we wrogach, mieszka łaska Boża. Uczy św. Paweł: „gdy poganie, którzy Prawa nie mają, idąc za naturą, czynią to, co Prawo nakazuje, chociaż Prawa nie mają, sami dla siebie są Prawem. Wykazują oni, że treść Prawa wypisana jest w ich sercach” (Rz 2,14). Chodzi zatem o odkrywanie chrześcijaństwa w sercach ludzi. Apostołowie szli do świata, jak do swojej własności. Dziś brakuje tego ducha apostolstwa, jest zaś zarażanie lękami, podejrzliwość, jakieś usprawiedliwianie ciasnoty. Wolność nie jest wymysłem diabła. Kiedy jesteś wolny, jesteś niejako bardziej człowiekiem.
Na zdjęciu: fragment notatek Stefana Szarego.