„Natrafiłem kiedyś na plik rękopisów Husserla poświęconych zagadnieniu nieśmiertelności. A więc i on też… Pisał mniej więcej tak: jeśli potrafisz myśleć o swoim lęku, znaczyć to będzie, że już wyzwoliłeś się spod lęku, już przestałeś się lękać; (…) jeśli potrafisz myśleć o swojej śmierci, już jesteś ponad nią”. W 16. rocznicę śmierci ks. Józefa Tischnera przypominamy kilka jego myśli na temat odchodzenia i lęku przed śmiercią.

Sporo lat temu zdarzyło się, że wracałem z Bieszczad autostopem i zabrała mnie jakaś „pobieda”, którą jechało dwu Ślązaków w średnim wieku. Ponieważ byłem „po cywilnemu”, zwierzyli mi się, że jadą do Zakopanego „na dziewczynki”, a że mają mało czasu, bo urwali się od żon, to mnie poprosili o radę, gdzie te „dziewczynki” najłatwiej znaleźć: na Bukowinie czy w Zakopanem? Byłem w moralnej rozterce, bo z jednej strony – jako ksiądz – nie mogłem im nic na interesujący ich temat powiedzieć, a z drugiej – jako chłop – wstydziłem się przyznać, że nie wiem…
Ale co mnie uderzyło? Że oprócz „dziewczynek” rozmawiali o śmierci. Mówili, że chcieliby zginąć w wypadku, aby nie przeżywać długiej agonii. Porażeni lękiem przed śmiercią i kurczowo trzymający się życia. Mieli świadomość, że coś się im kończy, jakaś najpiękniejsza przygoda z życiem. Choć się do tego nie przyznawali, nieomal słyszałem krzyk strachu, który ich przepełniał.
Wypytałem ich, czy znają Zakopane. Nie znali. To im kazałem wziąć taksówkę i jechać na Górną Bańską, bo tam nie było żadnego domu wczasowego, a jak by się zaczęli rozglądać za „dziewczynkami”, to już by ich górale „załatwili”! Tak że wyszedłem z sytuacji z honorem, oczywiście rozsądnie wysiadając w Nowym Targu.

W zasadzie, jak się tak głębiej podrąży, to śmierć okazuje się wymysłem diabła. Nie Pan Bóg stworzył śmierć, nie Pan Bóg ją wymyślił, lecz diabeł, by zepsuć dzieło stworzenia. Mówi o śmierci Księga Genesis, że przychodzi na świat jako kara za grzech pierworodny. Lecz kara nie jest zemstą. Jest zasadnicza różnica między zemstą a karą. Różnica jest taka, że gdzie zemsta, tam nie ma nadziei. A gdzie kara, tam jest jakaś nadzieja na uwolnienie od kary, nadzieja na wyzwolenie.

Gdy czyta się Ewangelię, widzi się ten paradoks, jakieś przeciwieństwo [w postawie Chrystusa]. Z jednej strony wizja wniebowstąpienia, a z drugiej – ogromne przywiązanie Chrystusa do życia. Słowo „życie” w Jego ustach pojawia się najczęściej. Przyniósł nam słowa żywota, dał nam pokarm żywota… (…) Potem św. Piotr powie: „Panie, do kogóż pójdziemy? Słowa życia Ty masz”.
Nie wiadomo, czy Chrystus często spotykał pogrzeby, czy często widywał zmarłych. Wiadomo z Ewangelii, że było tak trzy razy. I za każdym razem reagował, robiąc cud wskrzeszenia. (…) Jakby Chrystus fizycznie nie znosił widoku śmierci. A z drugiej strony myśl o śmierci stale Mu towarzyszy. Są nawet takie domysły, że Chrystus wiedział, iż żyje w pewnym sensie na koszt niewinnych dzieci, które Herod wymordował przy Jego urodzeniu. A więc wizja śmierci niewiniątek wciąż mu towarzyszyła. (…) A potem kiedy sam się zbliża do śmierci, daje o sobie znać trwoga, ludzki lęk przed śmiercią. To jest szczególnie mocne w Ogrójcu. Myśl, że jeżeli można, to „zabierz ode mnie ten kielich”, choć „nie moja wola, lecz Twoja niech się stanie”. Znowu mamy hierarchię wartości. „Twoja wola” i śmierć. Jeśli to jest możliwe, niech śmierci nie będzie. (…)
Mimo wszystko widać u Chrystusa problem zrobienia czegoś z ludzką śmiercią. Problem zamiany tego, co jest przekleństwem człowieka, na coś, co byłoby wyzwoleniem. Zmienić naturę śmierci – najbardziej ambitne w dziejach ludzkości przedsięwzięcie Jezusa z Nazaretu.

[Ilekroć mówi się o zniesieniu kary śmierci,] usłużna wyobraźnia podsuwa widoki coraz to nowych zbrodni i nowych niebezpieczeństw, związanych z rozpasaniem społecznej nienawiści. Do czego doprowadzimy świat, pozwalając człowiekowi „na wszystko”!
Ale Papież, który wzywa do zniesienia kary śmierci, ma inną optykę. Jakoś nie lęka się wolności człowieka. Człowiek jest obrazem Boga. Jest przez Boga odkupiony. Bóg czeka go w dniu ostatecznym, jak ojciec czekał na marnotrawnego syna. W każdym człowieku, nawet grzeszniku, jest więcej Boga niż człowieka. Argumentem za dobrem jest sam wybór dobra. Kto wybrał, ten wzniósł się ponad samego siebie. Odsłonił boskie korzenie człowieczeństwa człowieka.
Ryzyko zniesienia kary śmierci jest dziś identyczne z ryzykiem pokazania, iż w każdym człowieku – nawet zbrodniarzu – jest więcej pierwiastków boskich niż ziemskich.

Natrafiłem kiedyś na plik rękopisów Husserla poświęconych zagadnieniu nieśmiertelności. A więc i on też… Pisał mniej więcej tak: jeśli potrafisz myśleć o swoim lęku, znaczyć to będzie, że już wyzwoliłeś się spod lęku, już przestałeś się lękać; jeśli potrafisz myśleć o świecie, który cię otacza, to znaczy, że już jesteś gdzie indziej; jeśli potrafisz myśleć o swojej śmierci, już jesteś ponad nią. To był rękopis, a więc raczej próba pomysłu niż gotowy pomysł, raczej nadzieja niż pewność. Krążenie wokół pustego grobu. U Kanta zaś mamy coś więcej niż rękopis – suchy, zwięzły tekst: „A zatem najwyższe dobro jest praktycznie możliwe tylko przy założeniu nieśmiertelności duszy; tym samym jest ta nieśmiertelność, jako nierozerwalnie związana z prawem moralnym, postulatem czystego rozumu praktycznego”. Podobnie wielu innych. Nieprawdopodobna nadzieja dąży do tego, by się uprawdopodobnić, upewnić. Jeden z apostołów wszedł do grobu, inny chciał dotknąć ran.

Cała liturgia wzięła się z cielesności. (…) Mianowicie przy ołtarzu dokonuje się odkrycie ciała jako żertwy ofiarnej. Koniec końcem kapłan mówi: to jest ciało moje. Przy tym jest to trochę porażające, że się nie mówi – ciało Jezusa, tylko ksiądz mówi – ciało moje, które za was wydaję.
Co to znaczy? To znaczy, że losem ciała jest śmierć, ale nie byle jaka śmierć. Śmierć jako ofiara. I dopiero z tej ofiary wynika zmartwychwstanie. Dramat ciała kończy się przemianą ciała w coś niezwykle głębokiego, już nie zabawowego, już nie tylko grającego, ale właśnie w żertwę ofiarną.

Pusty grób jest przyznaniem prawa do najwyższej Nadziei. W blaskach tego prawa tracą żywot wonności, miecze, hipotezy, które chcą dowieść, że to niemożliwe. Kto raz odkrył swą godność istotną, temu nie sposób zapomnieć. Dlatego pusty grób jest inny niż groby zamieszkane. To prawda, pusty grób kwestionuje człowieka, ale przecież nie po to, by mu odebrać życie, lecz po to, by mu wskazać, gdzie powinien szukać. U stóp grobów zamieszkanych mogę zobaczyć, jaki byłem. U progu pustego grobu odkrywam, jaki będę. Grobowa pustka mówi więcej niż grobowa pełnia. Co mówi? Najpierw i przede wszystkim mówi: uwierz, że masz prawo…

Bardzo ciekawą historię opowiadał mi jeden z moich przyjaciół. Miał 14 lat, kiedy trafił do partyzantki. Jeden z generałów przemawiał do partyzantów, młodych chłopców: „Pamiętajcie, wy tu nie jesteście po to, żeby przeżyć. Polska jest tu po to, żeby przeżyć, a wy przygotujcie się na to, że zginiecie”. Ci chłopcy słyszeli takie słowa i zostali w partyzantce. Nie zostawaliby, gdyby w tych słowach nie zawierała się najgłębsza prawda o losie człowieka. Zawsze nawet najspokojniej – w łóżku, umiera się za innych.

Powyższe myśli zostały wybrane z rozdziału „Śmierć” zamieszczonego w „Alfabecie Tischnera”. Zainteresowanych całą książką zachęcamy, by zajrzeli tutaj.

Na zdjęciu: mural przedstawiający ks. Józefa Tischnera w Starym Sączu (autorem zdjęcia jest Wojciech Bonowicz).