„Styl myślenia Leszka Kołakowskiego rozpoznaje się po przenikającym go etosie. Jest to etos radykalnej i bezkompromisowej uczciwości intelektualnej”, pisał w drugiej połowie lat 90. ks. Józef Tischner. Przypominamy kilka jego myśli poświęconych autorowi „Głównych nurtów marksizmu”.

Wybrane fragmenty tekstów poświęconych Leszkowi Kołakowskiemu pochodzą z książki „Alfabet Tischnera”. W nawiasach podano tytuły cytowanych publikacji. Z obszerniejszych tekstów Tischnera poświęconych myśli Leszka Kołakowskiego polecamy szczególnie szkic „Szukając mistrzów naszej wiary” opublikowany w książce „Ksiądz na manowcach”.

Styl myślenia Leszka Kołakowskiego rozpoznaje się po przenikającym go etosie. Jest to etos radykalnej i bezkompromisowej uczciwości intelektualnej. Leszek Kołakowski ma odwagę podejmowania niebezpiecznych problemów władzy i poddania, odwagę krytyki tych nurtów myślowych, które bezpośrednio lub pośrednio dotyczą praw człowieka, ma odwagę wycofywania się z poglądów, które nie wytrzymały prób krytyki. Jego ogromna erudycja czyni go jedynym w swoim rodzaju „świadkiem współczesności”, a otwarty na innych i serdeczny stosunek do człowieka sprawiły, że stał się ważnym i wpływowym przedstawicielem współczesnego humanizmu – humanizmu otwartego na wszelkie tajemnice istnienia. (Nauczyciel naszej wolności)

W mojej świadomości Leszek Kołakowski zaistniał najpierw jako krytyk „filozofii katolickiej”. Pamiętajmy, że głównym zarzutem, jaki postawił wtedy katolikom i Kościołowi, był zarzut braku respekty dla „praw człowieka”. Byłem porażony tamtymi wywodami. Zarazem wyzułem w nich historyczne wyzwanie pod adresem myśli chrześcijańskiej. Można się było zżymać za formę, ale gdy idzie o sedno sprawy, to Kołakowski miał rację. Było to przecież jeszcze przed Soborem. Zdecydowane przyswojenie idei praw człowieka przez Kościół dokonało się dopiero podczas Soboru. (Wyrozumiałość bez pobłażliwości)

Leszek Kołakowski odchodzi od młodzieńczego zafascynowania rewolucją. Odchodzi przede wszystkim jako filozof. Nie polega to na prostym geście oddania legitymacji partyjnej, ale na krytycznym przezwyciężeniu całego dziedzictwa myśli marksistowskiej., która kiedyś była mu bliska. Trzeba pokazać, dlaczego się odchodzi. Tak powstają „Główne nurty marksizmu”. Stawia się dziś tę pracę obok „Archipelagu Gułag” Sołżenicyna. Sołżenicyn pokazał okrucieństwo systemu. Kołakowski pokazał sposób usprawiedliwiania okrucieństwa. Sołżenicyn wywołał moralne oburzenie świata. Kołakowski wzbudził wstyd – wstyd intelektualisty z powodu przyłożenia ręki do legitymizacji zbrodni. Sołżenicyn nie miał litości nad funkcjonariuszami systemu. Kołakowski nie miał litości nad jego ideologami, włączając w to częściowo również siebie. (Wyrozumiałość bez pobłażliwości)

Niewątpliwie, krytyka komunizmu była u Kołakowskiego krytyką opartą na ideałach Oświecenia. Ale sam komunizm także w jakiejś mierze wyszedł z Oświecenia. W myśli Kołakowskiego Oświecenie podjęło dziejową samokrytykę. Kołakowski jest przedstawicielem myśli racjonalistycznej, która dzięki historii doskonale poznała swe ograniczenia. Ograniczenia te stały się widoczne przede wszystkim na polu społecznym. Życie społeczne, a zwłaszcza tocząca się historia, odsłania sens idei i ostatecznie je weryfikuje. Bieg historii nigdy nie da się do końca pojąć. To jednak nie znaczy, że nie powinniśmy racjonalnie go zgłębiać. Nawet jeśli rozum nie zawsze budzi nasze zaufanie, to jednak poza rozumem czyhają na nas jeszcze gorsze niebezpieczeństwa. Leszek Kołakowski, pozostając wciąż w ramach tradycji Oświecenia, jest w ocenie rozumu umiarkowanym sceptykiem. (Nauczyciel naszej wolności)

Myślenie Leszka Kołakowskiego ma głęboko etyczny charakter. Pojawił się wszędzie, gdzie świtała wolność. To ciekawe: napisał „etykę bez kodeksu”, a z drugiej strony wyznaczył sobie i swemu myśleniu niezwykle surowy kodeks służby dla „bycia w prawdzie”. Dla szerokiej publiczności był autorem podpisów pod uchwalonymi rezolucjami, protestami, czy deklaracjami poparcia dla budzących się ruchów wolnościowych. Po 1968 roku musiał wyemigrować. Kilka lat później został zagranicznym rzecznikiem KOR-u. Takim znała go szeroka publiczność. Kim był wtedy dla inteligencji i studentów, którzy pozostali w kraju i swym osobistym „byciem w prawdzie” tutaj tę wolność budowali? Z tych czasów pamiętam przede wszystkim jego „Tezy o nadziei i beznadziejności”. Mówiliśmy o tym na wykładach, na seminariach. Był to bardzo ważny dla nas tekst. Wśród słuchaczy przewinęła się czasem postać Staszka Pyjasa. To było to pokolenie.
„Etyka bez kodeksu” wywołała zgorszenie. Ciekawe, ze najgłośniej oburzenie swe wyrażali i nadal wyrażają wyznawcy rozmaitych „kodeksów” – od Dekalogu poczynając, a na Kazaniu na górze kończąc, których nazwiska nigdy jednak nie znalazły się pod żadnym protestem skierowanym przeciwko nadużyciom władzy. Wzniosłe „kodeksy” służyły im głównie do usprawiedliwiania własnego „siedzenia cicho”. (Wyrozumiałość bez pobłażliwości)

[Postawa Kołakowskiego] jest postawą „umiarkowanego liberalizmu”. Liberalizm ten broni się przed pomyleniem Boga z bóstwami. Bóstwa poddaje krytyce. O Bogu milczy, ponieważ Bóg znajduje się poza zasięgiem jego rozumu. Mówi on jednak wiele o wartościach. Liberalizm Leszka Kołakowskiego nie może i nie chce być liberalizmem „bez wartości”. Jeśli wartością jest dla niego wolność, to tylko przez to, że dzięki wolności człowiek może dokonywać wyboru wartości, starać się je realizować i tym samym stawać się „bardziej ludzkim”. (Nauczyciel naszej wolności)

Sprawy religii idą razem z Leszkiem Kołakowskim jak cień. Wyczuwał on, ze religia jest ważna i że właśnie dokonuje się w niej wielki przełom. Nawet więcej: niósł ten przełom w sobie. Znałem wtedy kilku wybitnych polskich filozofów, ale żaden z nich nie wyczuwał tak osobiście i tak głęboko napięć religii. (…) Kołakowski „wchodzi w religię” i religia wchodzi w Kołakowskiego. Ale są rozmaite „wejścia w religię” Jedni wchodzą i natychmiast używają religii w procesie, który bezustannie wytaczają bliźnim swoim. Kołakowski wchodzi w religię i równocześnie porzuca religię. Co to znaczy? Czy można porzucać łaskę? Nie o porzucanie łaski tu chodzi. Jego wejścia i odejścia przypominają do żywego drogę teologii negatywnej. Teologia ta mówi, że o Bogu wiemy raczej to, czym nie jest niż to, czym jest. Każde znalezienie Boga nie jest niczym innym jak znalezieniem obrazu, który trzeba porzucić. Znamy Boga jako Tego, który odchodząc – mówi: „Do widzenia”. (Wyrozumiałość bez pobłażliwości)

„Wyrozumiałość bez pobłażliwości” – to zasada myślenia na czas próby, którą Leszek Kołakowski sformułował pod koniec czasów stalinizmu. Jej mądrość wykracza jednak daleko poza tamten czas. Zawsze jest człowiek i zawsze są jakieś próby wtrącenia go w nieprawdę. Dzieło Leszka Kołakowskiego jest dodaniem odwagi każdemu, kogo boli jego własne trwanie w nieprawdzie. (Wyrozumiałość bez pobłażliwości)

Książkę „Ksiądz na manowcach” można zamówić tutaj, a książkę „Alfabet Tischnera” – tutaj.