„Hegel i jego rozumienie dziejów pozostaje wciąż wielkim wyzwaniem dla intelektualistów. Jest on jednak również wyzwaniem dla ludzi wierzących – to znaczy dla tych, którzy chcą oglądać Boga w historii”, pisał w 1993 roku ks. Józef Tischner we wstępie do książki „Spowiedź rewolucjonisty. Wokół `Fenomenologii ducha` Hegla”. Czytając niemieckiego filozofa, starał się zrozumieć polskich „rewolucjonistów”. Właśnie ukazało się nowe wydanie tej książki.

W Tischnerowskiej bibliotece wypełniona zostanie ważna luka – „Spowiedź rewolucjonisty” nie była bowiem wznawiana przez 23 lata. Zresztą w momencie premiery też nie spotkała się z zainteresowaniem: na początku lat 90. polowano na publicystykę Tischnera, a jego rozważania o Heglu potraktowano trochę jak eksces popularnego autora.
„Spowiedź…” powstawała w czasie transformacji: jej pierwsze fragmenty Tischner opublikował pod koniec lat 80., ale dokończył ja pisać już w wolnej Polsce. Kim są jej bohaterowie? Kim jest tytułowy „rewolucjonista”? Trudno na to pytanie jednoznacznie odpowiedzieć. Czy są to ludzie „Solidarności”, którzy niespodziewanie znaleźli się w świecie upragnionej i wywalczonej wolności? Czy może ich oponenci, do końca głoszący, że to oni są nosicielami prawdziwie rewolucyjnych idei? Tischner idzie za myślą Hegla, a jednocześnie stara się rzucić nieco światła na otaczającą rzeczywistość. Na kartach jego „heglowskiej” książki pojawia się więc na przykład Jan Paweł II: Tischner próbuje opisać doświadczenie wolności i wspólnoty, jakim były jego pielgrzymki do ojczyzny… Tischner przenosi w ten sposób heglowskie pytanie o działanie Boga w historii w czasy nam współczesne.
Nie jest to, dodajmy, lektura łatwa. Już sam Hegel jest autorem stanowiącym wyzwanie dla czytelników. Także język Tischnera jest miejscami bardzo zmetaforyzowany, pełen cytatów i aluzji, z których trzeba wyławiać zasadniczą myśl. Książka jest jednak fascynującym zapisem podwójnego zmagania: z jednej strony – z filozofem, którego dzieło niewątpliwie Tischnera pociągało, z drugiej – z rzeczywistością, która zmieniała się na oczach autora.
Tischner zwykł mawiać, że „nie polemizuje poniżej Hegla”. W ten sposób „oganiał się” od mało poważnych adwersarzy, szukając sporu bardziej zasadniczego. Dlaczego właśnie Hegla – krytykowanego, a nawet wyśmiewanego przez sobie współczesnych – Tischner uznał za miarę filozoficznej powagi? Także na to pytanie niełatwo odpowiedzieć. Tischner był filozofem, który chętnie dialogował z innymi myślicielami. Nie był jednak ich nietwórczym komentatorem, ale raczej filozofem-pszczołą, który z każdego, kim się zainteresował, brał to, co było mu potrzebne dla jego własnej filozofii. Hegel wprawdzie nie dostarczył Tischnerowi zbyt wiele budulca filozoficznego (np. pojęć), ale był dla Tischnera mistrzem łączenia perspektyw – filozoficznej i teologicznej.
„Czy byłem wierny Heglowi? Czy byłem wierny wydarzeniom dziejów? Nie umiem dziś na to odpowiedzieć. Nie twierdzę również, że po wszystkim, co zrobiłem, Hegel nie przedstawia już dla mnie żadnych tajemnic. Wręcz przeciwnie, chciałoby się wszystko napisać jeszcze raz. Jasne jest, że czytając Hegla, sprzyjałem mu – jemu i jego znakomitym komentatorom. Nie znaczy to jednak, że jestem zwolennikiem wszystkich jego pomysłów. Zanim przyjdzie czas na zasadniczą krytykę, trwa potrzeba rozumienia i porozumienia. Aby przezwyciężyć, trzeba się wpierw porozumieć. Niestety, w naszym życiu intelektualnym tego szczególnie brakuje”, napisał we wstępie do książki Tischner.
Zachęcamy, żeby w wakacyjne miesiące sięgnąć po tę wyjątkową książkę i poświęcić na jej lekturę nieco więcej czasu. Wstęp do nowego wydania napisał Marcin Król, filozof z Tischnerem zaprzyjaźniony, który pierwsze odcinki „Spowiedzi…” drukował w piśmie „Res Publica Nowa”.

Książkę można zamówić tutaj.