„Gazeta Wyborcza” (z 6 IX 2010 r.) publikuje interesujący wywiad z Krzysztofem Michalskim, rektorem Instytutu Nauk o Człowieku w Wiedniu, organizatorem spotkań intelektualistów z papieżem Janem Pawłem II w Castel Gandolfo, wieloletnim przyjacielem ks. Józefa Tischnera, Wywiad noszący tytuł „Polski Kościół ubogi duchem” przeprowadził Adam Leszczyński.

Na pytanie dziennikarza, czy Kościół katolicki w Polsce potrafi znaleźć odpowiedź na nowoczesność, prof. Michalski odpowiada: „Nie wiem, oby. Być może nasze doświadczenie historyczne dało Kościołowi w Polsce dodatkową szansę, której nie miał w innych krajach. Nie szansę na większy polityczny wpływ czy na większe bogactwo materialne – ale, być może, na ludzkie zaufanie, zdobyte w trudnych czasach, na bliskość ludziom, takim jakimi są, także w postrzeganej jako zagrożenie, a nieuchronnej przecież społecznej zmianie.
To prawda, Kościół jest instytucją wystającą poza każdy czas, instytucją, która chce być niewygodna, instytucją, która nie pozwala nam poczuć się w domu, u siebie, w czasie, jaki przezywamy; bo przecież [głosi], jesteśmy nie z tego świata, nie tu jest nasz dom. Kościół nie powinien więc gonić za >>duchem czasu<< (za tym, co intelektualiści za takiego ducha uważają). Stąd też naturalnie napięcie między tym, co Kościół ma do powiedzenia o człowieku, a czasem, w którym to mówi. Dziś – między przesłaniem Kościoła a nowoczesnością”. Nie znaczy to jednak, że Kościół powinien pozostać instytucją rodem z innej epoki. „Transcendentny charakter to nie to samo, co polityczne, społeczne, intelektualne wstecznictwo”, podkreśla Michalski.
W tej perspektywie Kościół w Polsce stoi przed szczególnym zadaniem: „może pomóc nam w modernizacji, we włączeniu się we wspólnotę Zachodu, od której wojny i niewole, czasem też własna nieudolność, odcięły nas na tak długo. Takiej szansy, jak teraz, nie mieliśmy od kilkuset lat”. „Bliskość Kościoła z ludem” może się tu okazać zbawienna, chociaż Kościół może też wybrać drogę odmienną: widzieć naszą „inność”, naszą specyfikę, w odcięciu od kultury uniwersalnej. „Niechęć do tego, co rzekomo >>obce<<, do wszystkiego, co >>niepolskie<<, wiąże się zbyt często z niechęcią do wiedzy, do nauki, do inteligencji, do ducha”, powiada Michalski.
„Rozumiem naturalnie, że miejsce Kościoła jest po stronie ubogich, także ubogich duchem; tych, co nie mają, tych, którym się nie udało, także tych, którym się nie udało z własnej winy. Ale przecież sympatia i solidarność z biednymi i niewykształconymi nie zakłada sympatii i akceptacji biedy i niewykształcenia; to nie żadne wartości, lepiej, żeby ich nie było. Być po stronie biednych i niewykształconych – to pomóc im, by przestali być biednymi i niewykształconymi, a nie sprawienie, żeby zaczęli czuć się dobrze w tej sytuacji.
Co więcej”, kontynuuje Michalski, „by zrozumieć i pomóc niewykształconym, nie trzeba być samemu niewykształconym (…) – tymczasem w dzisiejszym Kościele polskim niechęć do ducha prowadzi też często do niechęci do własnego ducha. Niebywałe osłabienie potencjału intelektualnego polskiego Kościoła bije w oczy. W przeszłości Kościół – także w Polsce – był ważnym kanałem awansu społecznego dla ludzi ze społecznych dołów; drogą do zdobycia wykształcenia w społeczeństwie barier i przywilejów. Wymagało to instytucji edukacyjnych na wysokim poziomie, wymagało współpracy ze współczesnymi uczonymi i intelektualistami. Wymagało przywódców chętnych i zdolnych do rozumienia otaczającego Kościół świata – takich jak Sapieha czy Wojtyła”.
Niechęć do wiedzy połączona z nieufnością wobec tego, co „obce” może się okazać dla Kościoła katastrofalna w skutkach. „To przecież jeszcze nie wszystko: rozumieć to, co własne. Trzeba jeszcze rozumieć to, co obce – wtedy i własne jest bardziej zrozumiałe, lepiej wtedy też można zrozumieć, jak pomóc swoim, gdy trzeba”.
Prof. Michalski przypomina w tym kontekście swoje – krakowskie i watykańskie – spotkania z Karolem Wojtyłą i Józefem Tischnerem. „Jan Paweł II zaprosił kiedyś Tischnera (i mnie przy tej okazji) na obiad w Watykanie z grupą polskich biskupów. Miałem ograniczone znajomości w tych sferach, było to więc dla mnie ciekawe doświadczenie. Wracając z tego obiadu, przerażony silnie poziomem intelektualnym spotkanych biskupów, powiedziałem do Tischnera: – Przy całym podziwie i szacunku dla naszego gospodarza mam jednak trochę do niego pretensji, że nie zrobił cię prymasem (krążyły swego czasu plotki, że był taki pomysł). Chociaż z drugiej strony – ciągnąłem dalej – może nie miałoby to takiego znaczenia: Polska ma już ponad tysiąc lat, Kościół jest wieczny – co może jednostka. – Wiesz, Krzysiu – powiedział po krótkim zastanowieniu Tischner – konfliktu z inteligencją by nie było”.
„Tischner mawiał, że żywa religia jest rytmem dnia codziennego, nie tylko formą refleksji”, konkluduje Michalski. „Ale jest także formą refleksji. Bez refleksji życie religijne jest niemożliwe; dusi się bałwochwalstwem, narodowymi przesądami (gdy >>naród<< rozumiany jest jako dom bez okien), dusi się niewiedzą”. I przypomina, że Jan Paweł II „pokazał polskiemu Kościołowi perspektywę: perspektywę wolności każdej osoby ludzkiej jako fundamentu chrześcijaństwa, a tym samym perspektywę otwartości i szacunku dla innych, kimkolwiek by byli. Perspektywę, która oby nie została zapomniana”.