Jako wprowadzenie w sens Świąt publikujemy kazanie ks. Tischnera wygłoszone podczas pasterki odprawionej 24 grudnia 1986 roku w kościele sióstr klarysek w Starym Sączu. Kazanie to (zatytułowane „Oto jestem”) znaleźć można w książce „Wiara ze słuchania”, która okazała się Tischnerowskim bestsellerem mijającego roku. Sukces ten dowodzi, że głód mądrego słowa o wierze jest ogromny. Mamy nadzieję, że nasza strona w jakimś stopniu pomaga ten głód zaspokoić.

W tę zimową, świętą noc postawmy sobie pytanie: czy jest w nas pokój? Aniołowie mówią: „Po­kój ludziom dobrej woli”. Przyszliśmy dzisiaj tutaj, na Mszę świętą, z pewnością z rozmaitymi niepokojami w sercu. Życie nasze jest pełne niepokoju. Ale przecież dusza człowieka przypomina czasem wygląd morza. Chociaż na powierzchni jest wiele niepokojów, to jednak na dnie morza zalega głęboki pokój. Zadajmy sobie dzisiaj wszyscy to pytanie: czy jest w nas pokój? I z tym pytaniem raz jeszcze zwróćmy nasze oczy na Betlejem.
Opisuje to Betlejem dzisiejsza Ewangelia. Ona była brzemienna, nie było dla nich miejsca w gospodzie, więc poszli do jakiejś stajni, gdzie były zwierzęta. I tam, do tej stajni, przyszli pasterze. A każdy niósł, co mógł. Ukazuje nam to często na­sza narodowa legenda: jeden przynosi ser, drugi kawałek masła, trzeci jakąś owieczkę. Niosą dary Nowonarodzonemu. Może to jest naiwne i dziecięce pytanie, ale w tym pytaniu jest ukryta głęboka mądrość: a co ja przyniosłem? Co ja dzisiaj przyniosłem temu Nowonarodzonemu? Co przyniosłeś ty, dojrzały, starszy człowieku, ojcze, matko? Co przyniosłyście dzisiaj wy, dzieci, Nowonarodzo­nemu?
Kiedy ten Nowonarodzony podrośnie, będzie pewnego razu opowiadał piękną przypowieść o talentach. Będzie opowiadał o tym, jak jakiś bogaty człowiek, opuszczając swój dom, rozdawał ludziom, służbie pieniądze. Nazywały się one talentami. Jednemu dał pięćdziesiąt talentów, drugiemu trzydzieści, ko­muś dziesięć, komuś pięć – a kiedy wrócił, spytał o te talenty. Każdemu z nas dał Bóg jakieś talenty. Jedne­mu więcej, drugiemu mniej, ale nikogo nie zostawił bez talentów. Pasterze w Betlejem także mieli swoje talenty. Jeden umiał robić ser, inny potrafił zrobić osełkę masła, ktoś inny potrafił wyhodo­wać piękną owieczkę. Każdy z jakimś talentem. I kiedy przychodzili do tamtej szopy, każdy niósł owoc swojego talentu. Wypielęgnowany, z serca wzięty. A co ja dzisiaj przyniosłem przed Nowo­narodzonego?

 

Kiedy ten Nowonarodzony urośnie i zacznie nauczać ludzi, powie im pewnego razu tak: „Kto chce iść za Mną, niech weźmie krzyż mój…”. Te słowa są bardzo ważne. Dwa słowa: „krzyż mój”. Na które z tych słów powinien paść akcent? Czy na słowo „krzyż”? Czy na słowo „mój”? Z pewnością akcent powinien paść na słowo „mój”. Mój krzyż – „kto chce iść za Mną, niech weźmie mój krzyż”. Każdy z nas niesie jakiś krzyż. Ma w duszy i w ciele coś takiego, co go boli. To jest jego krzyż. Ale Chrystus mówi: „Kto chce iść za Mną, niech weźmie mój krzyż”. Cóż te słowa znaczą? Znaczą, że Chrystus jakby chciał, aby się człowiek zamienił z Nim krzyżami. Aby wziął na siebie krzyż Chrystusa, a w zamian za to Chrystus weźmie na siebie jego krzyż. Z całą pewnością, przy­szedłeś dzisiaj do tego kościoła z jakimś krzyżem. Swoim krzyżem. Coś cię boli, coś cię niepokoi. Czy potrafisz dzisiaj zamienić się z Chrystusem krzyżami? Czy potrafisz oderwać się od swojego krzyża? Złożyć Mu ten krzyż w ofierze? Powiedzieć Mu: Ty się zajmij moim krzyżem, a ja zajmę się Twoim? Jeśli tak, to bardzo dobrze, to znaczy, że rozumiesz, dlaczego się narodził.
Przyszli pa­sterze przed Jezusa Chrystusa. Nie wiemy, czy się modlili, czy się nie modlili. Oddali pokłon, oddali dary. Jak się zachowali? Przyszli, bo usłyszeli głos aniołów. Ten głos aniołów jest bardzo ważny. Bo nie każdy człowiek może słyszeć głos anioła. Anioł mieszka w sumieniu człowieka. Dzięki sumieniu człowiek może słyszeć głos anioła. Kto ma sumienie, ten słyszy głos aniołów. Aniołowie śpiewali wtedy nad całą ziemią, ale tylko niektórzy słyszeli głos aniołów. Bo aby słyszeć głos anioła, trzeba mieć w sobie pokój, trzeba mieć w sobie ciszę. A kiedy przyszli, wystarczyło, że powiedzieli jedno słowo: „jesteśmy”, „jestem”. Mój drogi, kiedy przychodzisz do Jezusa Chrystusa, nie trzeba mówić dużo. Wystarczy, jeśli powiesz to słowo: oto jestem. Znowu jestem. Może mnie długi czas nie było, ale jestem. Tak mówił do Boga Abraham, wezwany przez Boga. Tak mówił do Boga Mojżesz, do Boga, który go wezwał. Tak mówili do Boga Jego apostołowie. Wystarczy, jeśli dzisiaj każdy z nas powie do Boga krótko: oto jestem.
Taka jest, drodzy moi, droga człowieka do Nowonarodzonego. Z owocem jakiegoś talentu. Nie z próżny­mi rękami. Bóg dał talent, Bogu trzeba zwrócić jego owoc. To pierwszy krok do Boga. A drugi krok, niezmiernie ważny: zamienić się krzyżami. Ty mój, a ja Twój. I krok trzeci, najważniejszy: oto jestem.
„Pokój ludziom dobrej woli”. Dobra wola. Co to znaczy: dobra wola? Co to znaczy: mieć dobrą wolę? Co to znaczy: chcieć mieć dobrą wolę? Człowiek ma wolę słabą. Często człowiek błądzi, bo nie zawsze jego wola widzi wyraźnie, co mu potrzeba. Ale zawsze człowiek może mieć dobrą wolę. I taki człowiek ma pokój. „Pokój ludziom dobrej woli”. I w tobie, mój drogi, ten pokój jest. Chodzi tylko o to, ażebyś go w duszy odkrył. Bo twoja dusza jest jak wielkie, głębokie morze. Na powierzchni – rozmaite burze, niepokoje. Ale w środku, na samym dnie, jest cisza, jest pokój, jest Bóg – Ten, który powiedział, że jest ci bliższy niż ty samemu sobie.