„Narodowy fundamentalizm jest odpowiedzią na postmodernizm. Ludzie szukają twardych wartości i twardego porządku. Gdy taka ideologia ubierze się w komżę, jest jeszcze bardziej niebezpieczna, bo dodatkowo staje się herezją”, mówi w wywiadzie dla „Tygodnika Powszechnego” (nr 28 / 2017) o. Jan A. Kłoczowski OP.

Wywiad z o. Janem A. Kłoczowskim przeprowadzony przez Artura Sporniaka nosi tytuł „Ja się boję” i jest związany z jubileuszem 80. urodzin wybitnego duszpasterza i uczonego. Rozmowa rozpoczyna się od pytania o to, co Jubilat poradziłby ludziom zaniepokojonym sytuacją w Polsce.

„My, duszpasterze, mamy taki problem, że ciągle powtarzamy swoistą teologię wyzwolenia”, odpowiada o. Kłoczowski. „Nauczał nas jej w czasach PRL – nie nazywając tak tego – Jan Paweł II, a symbolizował wręcz ikonicznie bł. ks. Jerzy Popiełuszko. Ciągle jeszcze jednak nie dojrzeliśmy do teologii wolności. Na dodatek rządząca władza też głosi coś w rodzaju filozofii wyzwolenia: mówią, że wszystko, co dotychczas próbowaliśmy zrobić, było fałszywe, zatem należy naród od tego fałszu wyzwolić.

Moim zdaniem – i nie tylko moim – jest to diagnoza fałszywa, ale skuteczna w sondażach. Myślę, że od Kościoła i duszpasterzy trzeba obecnie wymagać czegoś innego: nie miary sondażowej skuteczności, tylko miary odpowiedzialności za człowieka przed Panem Bogiem.

To, co się w kontekście kulturowym zmieniło, to fakt, że weszliśmy w okres postprawdy (postwartości, postprawa itd.) – wszystko może być przedmiotem manipulacji w zależności od tego, kto ma dostęp do mediów, czyli środków >>masowego rażenia<<. Habermas ma rację, gdy mówi, że Oświecenie właśnie się kończy – jeszcze tego nie nazwaliśmy, tylko delektujemy się opisami chaosu, który realizuje się poprzez negację tego, co w Oświeceniu było wartością, czyli przekonania, że pewne prawdy natury racjonalnej są zachowane. Przecież mamy nie tylko kryzys wiary, ale także kryzys racjonalności”.

Co w takiej sytuacji robić? Jakie jest lekarstwo? „Spokój i trzeźwy namysł”, mówi krakowski duchowny. „Na przykład ożywczy był dla mnie dokument Episkopatu mówiący o patriotyzmie, właśnie w sposób zdroworozsądkowy, czyli racjonalny, porządkujący pojęcia – rozróżniający patriotyzm od nacjonalizmu; dokument nie rewolucyjny, a jednak przekraczający skrajności: banał odrzucenia wszelkich wartości, a z drugiej strony pokusę ubóstwienia narodu. Dla mnie kryzys patriotyzmu wiąże się z kryzysem kultury europejskiej – Polak patriota jest Europejczykiem, Polak nacjonalista jest wrogiem Europy”.

O. Kłoczowski podkreśla, że w duszpasterstwie należy zrezygnować z języka pesymistycznego, który zadomowił się w polityce. „PiS wygrał wybory z hasłem na ustach: >>Polska w ruinie<<, hasłem fałszującym rzeczywistość. Teraz opozycja przejmuje ten język, mówiąc o dewastacji państwa. Duszpasterze nie powinni się posługiwać takim językiem. Życie naprawdę jest bogatsze niż to, co pokazują nam media. Spójrzmy na małe miasta – ile tam jest sensownych inicjatyw społecznych! Uważam, że byłoby cenną rzeczą nawiązanie w świadomości Kościoła do tradycji pracy społecznej XIX-wiecznych księży społeczników w Wielkopolsce. To temu duszpasterstwu >>u podstaw<< zawdzięczamy w jakimś stopniu sukces powstania wielkopolskiego – jedynego, zdaniem wielu, które się Polakom tak naprawdę udało”.

W wywiadzie pada też pytanie o życie po śmierci. „Mam pewne wątpliwości co do tradycyjnej ikonografii Sądu Ostatecznego”, mówi o. Kłoczowski. „Zawsze jest piekło i niebo: grzeczne dzieci idą na golasa do nieba, a inne golasy wpadają do płonących kotłów. Nie ma natomiast fundamentalnego obrazu przedstawionego przez samego Jezusa, który pyta o to, cośmy zrobili maluczkim. (…) Gdzieś to zostało zepchnięte na margines naszej religijnej wyobraźni. W tym sensie można za Tischnerem powtórzyć, że chrześcijaństwo jest ciągle przed nami”.

Cały wywiad Artura Sporniaka z o. Janem A. Kłoczowskim można przeczytać tutaj.

Autorem zdjęcia o. Jana A. Kłoczowskiego jest Adam Walanus.