„Nawet gdyby twarzą Kościoła w Polsce został nowy ks. Tischner, nic nie zatrzyma postępów laicyzacji”, pisze w najnowszej „Polityce” (nr 35/2012) Adam Szostkiewicz. W artykule zatytułowanym „Cienie w nawie” wskazuje na procesy sprzyjające odchodzeniu wiernych od Kościoła. Jego konkluzja brzmi: „coraz częściej będziemy mieli do czynienia z katolicyzmem bezobjawowym”.

Publicysta „Polityki” zwraca uwagę na ostatnie dane statystyczne dotyczące Kościoła w Polsce: zmniejszającą się liczbę osób stale uczestniczących w niedzielnych mszach (obecnie jest to 40 procent), a zwłaszcza zmniejszającą się liczbę wiernych przystępujących regularnie do komunii (16 procent). Dane te, choć wciąż jeszcze nie alarmujące, wskazują, że procesy laicyzacyjne w Polsce następują z nieubłaganą logiką. Kościołowi grozi przede wszystkim oddolna sekularyzacja. „Ma ona wiele nurtów i postaci: kultura masowa, zmiany cywilizacyjne, otwarte granice, swobodny przepływ informacji i idei, tysiące złych doświadczeń osobistych z Kościołem, indywidualnie przemyślane wybory światopoglądowe, palikotyzm jako ruch polityczny i fenomen społeczny, działacze ateiści, których w Polsce przybywa. Nie ma”, podkreśla Szostkiewicz, „jednego źródła odchodzenia ludzi od wiary i Kościoła albo też od Kościoła, choć nie od wiary”. Jest to splot wielu czynników.

„Czy Kościół może coś na to poradzić?”, pyta publicysta. I odpowiada: „Raczej nie”. W wyhamowaniu procesów nie pomoże ani „twardszy” kurs, jaki obrał Kościół w Polsce, ani kurs bardziej „liberalny”, który Szostkiewicz nazywa „pakietem tischnerowskim”. Na czym taki pakiet miałby polegać? Chodzi o taki model katolicyzmu, „który jest wierny dogmatom wiary i przekazowi tradycji, ale nie odmawia dyskusji z inaczej myślącymi, zachęca wiernych do przyjęcia współodpowiedzialności za Kościół i demokrację, a nie trzyma ich w jakimś feudalnym uzależnieniu”. Choć model taki jest atrakcyjny dla części polskich katolików, nie ma on większych szans – twierdzi publicysta – w realnym polskim katolicyzmie. A nawet gdyby miał, „to i tak Kościół oparty duszpastersko na pakiecie tischnerowskim nie powstrzymałby sekularyzacji Polaków. Bo dziś nie wystarczy już zmiana kościelnego stylu i kierownictwa”. Procesy sprzyjające laicyzacji zaszły zbyt daleko i „teza, że gdyby Kościół był mniej dogmatyczny, bliżej wiernych, gdyby złagodniał, stał się bardziej liberalny i wyrozumiały, to ludzie znowu zapełniliby świątynie, nie ma uzasadnienia”. Dowodzą tego losy Kościoła katolickiego i innych Kościołów na zachodzie Europy.

Jaką zatem przyszłość widzi Szostkiewicz. „Religijna obojętność, postawy agnostyczne, niewykluczające istnienia Boga (…), ale nieczyniące z tego ważnego czynnika życia, będą się stawały coraz częstsze – ukrywane jeszcze przez jakiś czas pod nazwą >>wierzący, niepraktykujący<<, bo słowo >>ateista<<, zwłaszcza w Polsce, dla wielu brzmi jeszcze za mocno”. Coraz częściej – konkluduje autor – „będziemy mieli do czynienia z katolicyzmem bezobjawowym”.