„Światowe Dni Młodzieży były wydarzeniem politycznym. W naszej domowej wojnie wszystkich przeciw wszystkim obowiązywało zawieszenie broni. Ale polityka toczyła się cały czas, tyle że na innym poziomie, albo raczej: na innej głębokości”, pisze w najnowszym „Tygodniku Powszechnym” (nr 34/2016) Michał Łuczewski. Pismo publikuje też interesujący artykuł Pawła Śpiewaka. Obaj autorzy to laureaci Nagrody Znaku i Hestii im. ks. J. Tischnera z 2013 r.

W eseju zatytułowanym „Pięć dni króla” Michał Łuczewski omawia polityczny wymiar pielgrzymki papieża Franciszka do Polski, zwracając uwagę m.in. na szczególną rolę, jaką w polskiej tradycji państwowej odgrywa papiestwo. „Rola papieża w polskiej polityce jest niezwykła. Źródeł tego należy szukać w paradoksach średniowiecznego prawa wobec problemu ciągłości władzy. Kiedy król umierał, państwu groził chaos, do czasu kolejnej koronacji nie było bowiem żadnego prawowiernego reprezentanta władzy. Ten problem rozwiązywano poprzez tworzenie fikcji Korony, nieśmiertelnego symbolu państwa. Królowie mogą się zmieniać, ale Korona, którą reprezentują, jest jedna, godna i wieczna. Stanowi niejako ich drugie, nieśmiertelne ciało. Dowodzono też, że w czasie bezkrólewia interreksem staje się sam Chrystus. Władza w ten sposób przechodziła od człowieka do tego, który jest jej głównym dawcą: Boga. Ta koncepcja sprawiała jednak duży problem władzy świeckiej; papież mógł w każdej chwili rościć sobie prawo do tytułu interreksa i mieszać się w sprawy kraju. W Koronie Polskiej przyjęto rozwiązanie pośrednie: godność interreksa sprawował prymas, który był zarazem senatorem i w ten sposób reprezentował szlachecki naród polityczny.
Ta tradycja (…) swój największy rozkwit przeżyła – paradoksalnie – w czasach komunistycznego ateizmu. Rolę interreksa przejął wtedy najpierw prymas Wyszyński, a następnie Jan Paweł II. Wszystkie do znudzenia skandowane >>niech żyje papież<<, a także >>niech żyje prymas<<, jakie rozlegały się od pierwszej pielgrzymki, były dalekim echem >>niech żyje król<<. Franciszek, nawet o tym nie wiedząc, wpisał się długie trwanie naszej kultury i stał się królem, interreksem. (…)
Jako prawomocny przywódca Polski, papież miał prawo przedstawić własną teologię narodu. Jeszcze na Wawelu podkreślił, że naród nie może być wywyższany ponad inne wspólnoty, bo to oznacza >>manię wyższości<<. Dla chrześcijan najważniejszą wspólnotą musi pozostać Kościół, a Światowe Dni Młodzieży naocznie ukazywały, że mimo różnych języków, którymi się posługujemy, w Kościele nie ma narodów, jest jeden lud Boży. W tym duchu Franciszek mówił: >>Podczas ŚDM flagi narodów stają się piękniejsze, że tak powiem `oczyszczają się`, a nawet flagi krajów pozostających ze sobą w konflikcie powiewają jedna obok drugiej. I to jest piękne<<. Dla Franciszka ostatecznym źródłem wspólnoty narodowej może być tylko Matka Boża i jej Syn. Teologia Franciszka odchodzi od zamkniętych, nacjonalistycznych teologii narodu na rzecz teologii narodu jako Kościoła, która bliska była Wojtyle i Ratzingerowi”, podkreśla Łuczewski.
Warszawski socjolog zwraca też uwagę na te watki ŚDM, które związane były ze śmiercią ks. Jacques`a Hamela. Brutalne zabójstwo francuskiego duchownego zbiegło się z rozpoczęciem krakowskiej imprezy. „Uczestnicy Światowych Dni Młodzieży tylko pozornie byli oddaleni od Saint-Étienne-du-Rouvray, gdzie zginął ks. Hamel”, pisze Łuczewski. Jednak podczas Drogi Krzyżowej na Błoniach „papież po raz pierwszy tak mocno zarysował związek świadectwa wiary z męczeństwem: >>Dziś ludzkość potrzebuje mężczyzn i kobiet, a szczególnie ludzi młodych, takich jak wy, którzy nie chcą przeżywać swojego życia połowicznie, młodych gotowych poświęcić swoje życie w bezinteresownej służbie braciom najuboższym i najsłabszym, na wzór Chrystusa, który oddał się całkowicie dla naszego zbawienia<<”. Zdaniem Łuczewskiego, potrzeba dawania świadectwa „nie dotyczy jedynie zagrożenia ze strony islamu, lecz także zagrożenia ze strony nowoczesnych świeckich państw, które pod przykrywką neutralności i rozdziału Kościoła od państwa wprowadzają radykalne ideologie”.
Jako ostatni polityczny temat wystąpień Franciszka – a ściślej: temat, który ma, prócz religijnego, także polityczny aspekt – Łuczewski wskazuje miłosierdzie. Swoją refleksję o przesłaniu papieża podczas ŚDM kończy następującą konkluzją: „Pielgrzymka wyzwoliła nas od doraźnych sporów – o Trybunał Konstytucyjny, Puszczę Białowieską czy Agatę Młynarską nad morzem – i przeniosła nas do zapomnianych źródeł polityczności. Na kilka dni przestały obowiązywać znane nam reguły. Naraz przestaliśmy się interesować, kto kogo zaorał i kto dokonał samozaorania, a w centrum świata społecznego na powrót stanęły rytuał i liturgia. Media relacjonowały papieskie msze, spotkania i gesty. Na naszych oczach średniowieczna >>cywilizacja liturgii<< albo – jak mówił Jan Paweł II – >>cywilizacja miłości<< na chwilę powstała z martwych. A na czele tej cywilizacji – tak jak przed wiekami – stanął papież”.
Najnowszy „Tygodnik” publikuje też artykuł Pawła Śpiewaka „Nie byliśmy głupi”, będący wyraźną polemiką z głośnym wywiadem filozofa Marcina Króla oraz z innymi głosami – z prawa i z lewa – krytykującymi liberalną linię polskich przemian po 1989 r. „Nie mam zamiaru występować jako Pangloss polskiej transformacji. Sam pisałem po aferze z Rywinem i Michnikiem w rolach głównych, że jakiś rodzaj głębokiej przemiany III RP warty jest myślenia. Byłem wtedy zszokowany poziomem korupcji, ohydą debaty publicznej, fatalną jakością prawa. Teraz jednak polityczne tuzy, jak i liczny chór ich sympatyków w imię naprawy świata oraz antykomunizmu chcą rewolucyjnych zmian”, pisze Śpiewak.
„Mimo wszelkich krytyk, mimo rozczarowania liberalizmem nawet przez niegdysiejszych liberałów, uważam, że nie wolno nam, również naszej lewicy i prawicy, porzucić tego, co nazywam liberalnym mitem założycielskim nowoczesnej Europy. Podkreślam: mitem, a nie dogmatem czy rodzajem nowej prawdy objawionej. (…) Nie sposób sobie wyobrazić naszego porządku, naszej wspólnoty narodów i Polski bez wymyślonej przez liberałów idei podstawowych praw człowieka, które po kilku stuleciach przyjęły Kościół katolicki i Kościoły protestanckie. Stanowią one wspólną podstawę najważniejszych instytucji politycznych świata. Nie sposób sobie też wyobrazić państwa godnego szacunku, które nie stosuje się do zasad konstytucjonalizmu, trójpodziału władz i przekonania o konieczności stosowania zasad check and balance. Dobrze wiemy, że władza sądów, w tym Sądu Najwyższego i Trybunału Konstytucyjnego, zajmuje w ustroju liberalnym miejsce naczelne, choć za ich władzą nie stoi siła dana władzy wykonawczej. Nie warto zabiegać o państwo, w którym nie chroni się ludzkiej prywatności (choć wiemy, jak to w rzeczywistości trudne w społeczeństwach zelektronizowanych) przed ingerencją i kontrolą władzy politycznej. Nie można zbudować dobrej wspólnoty bez kultury politycznej opartej na tolerancji i zmyśle kompromisu. Nie sposób sobie wyobrazić naszego wspólnego losu bez niezbędnej równowagi między wartościami indywidualistycznymi a kolektywistycznymi.
Liberałowie cenią nie tylko wielkie wartości: wolność, godność ludzką, ale też stają zazwyczaj po stronie kultury opartej na ironii (co nie ma nic wspólnego z drwiną), zmyśle krytycznym i autokrytycznym. Nie lubią zadufania. Nie lubią nacjonalizmów. Przeszli trudną szkołę filozofii dialogu oraz filozofii Innego. Cenią zmianę i poszukiwania, choć nie zawsze stawiają wszelką nowość ponad doświadczeniem. Szanują zasady autonomii kultury i nauki, wiedząc, jak trudno je zachować w środowiskach profesorskich oraz artystycznych, łatwo ulegających pokusom ideologii i łasych na przywileje władzy. Wiemy, jak fatalne skutki przynosiły i zawsze będą przynosić doktryny w stylu socrealizmu czy ostatnio lansowanego realizmu patriotycznego. Uczyć się na błędach jednak wypada”.

W najnowszym numerze „TP” polecamy też krótką refleksję s. Małgorzaty Chmielewskiej (także laureatki Nagrody Znaku i Hestii im. ks. J. Tischnera) oraz dołączoną do tego wydania książeczkę zawierającą rozważania Drogi Krzyżowej napisane przez bp. Grzegorza Rysia na potrzeby nabożeństwa odprawionego na krakowskich Błoniach 29 lipca 2016 r.