Pod takim tytułem miesięcznik „Nowe Książki” zamieszcza w najnowszym numerze (8/2010) specjalne wspomnienie z okazji 10. rocznicy śmierci ks. Józefa Tischnera. „Już dziesięć lat. Połowa dwudziestolecia wolności, która przyszła po 1989 roku”, czytamy w artykule. „Świat się przez dziesięć lat skomplikował i pokawałkował”.
Autor lub autorka wspomnienia (podpisanego inicjałami P.M.) pisze, że w ciągu ostatnich dwóch dekad stanęliśmy przed zupełnie nową sytuacją: „Wolność przestała być wolnością od opresyjnego systemu, państwa, kłamstwa, stała się wolnością do dokonywania wyborów. Co jest trudniejsze: czy sytuacja niewątpliwie wymagająca heroizmu, ale też bardziej jasna, w której wiadomo, co jest dobre, czy też świat nieoczekujący bohaterskich postaw, ale też pozwalający się łatwiej zagubić w wielości możliwych do dokonania wyborów”.
Zdaniem P.M. Tischner nie dawał się wcisnąć w tak zarysowaną opozycję. W czasach stanu wojennego pracował nad fundamentami: uczył filozofii, myślenia, duchowej niepodległości. Kiedy przyszła wolność – zaangażował się w debatę publiczną, przekonany, że obecność w mediach to „jeszcze jeden, może najlepszy sposób dotarcia do ludzi, bycia słyszanym. Żadnego celebryctwa w tym nie było. Mówił o rzeczach istotnych, łączył dalekie od siebie środowiska. (…) Nie dawał prostych odpowiedzi. Czasem zaskakiwał. (…) Miał pełną świadomość tego, że po odzyskaniu wolności świat się komplikuje, że wolność jednostki łatwo może naruszać wolność innych”.
Kontakty z ludźmi reprezentującymi różne światopoglądy, nie przysporzyły mu sympatii we własnym środowisku. „Do końca życia będzie dostawał listy, których nadawcy wymyślali mu od Żydów i >>tak zwanych kapłanów<<”. Z drugiej strony, groziło mu, że zostanie oswojony jako „sympatyczny baca mówiący o filozofii góralską gwarą, sypiący anegdotami i dowcipami”. Dramatyczny koniec życia tylko do pewnego stopnia powstrzymał tę tendencję. „Tischner – jako współczesny Hiob – staje się figurą autorytetu w Polsce: można do niego słać ziejące nienawiścią anonimy albo unieszkodliwić za pomocą swojskiego kostiumu”, czytamy w zakończeniu. „To się chyba nie zmieniło przez te dziesięć lat. Co by powiedział [dziś]? Pewnie niejednym by zaskoczył, ale na pewno pozostałby Hiobem. Sam miał zresztą tego świadomość”.