15 lat temu odszedł ks. Józef Tischner. Jego dzieło stało się inspiracją dla wielu osób i środowisk, m.in. dla Krakowskiego Hospicjum dla Dzieci, które powstało w 2004 roku i przyjęło jego imię. O tym, czym zajmuje się ta instytucja i jakie idee Tischnera stara się wcielać w życie, można przeczytać w specjalnym dodatku do najnowszego „Tygodnika Powszechnego” (nr 28/2015).

„Cały czas w swoim życiu miałem poczucie tymczasowości”, mówi założyciel i prezes Krakowskiego Hospicjum dla Dzieci Adam M. Cieśla w wywiadzie udzielonym Arturowi Sporniakowi („Cierpieniu trzeba podać swoje imię”). „Szukałem przewodników. Jedną z postaci, która wywarła na mnie największy wpływ, był ks. Józef Tischner. W latach 80. i 90. co tydzień czekałem na >>Tygodnik Powszechny<<, w którym bardzo często publikował Tischner. Czekałem, co powie o godzinie 18.15 co wtorek na wykładzie w Kolegium Witkowskiego UJ. Co tydzień słuchałem także jego homilii podczas niedzielnej mszy akademickiej o godz. 13.00 w kolegiacie św. Anny. Przez te cotygodniowe potrójne spotkania Tischner towarzyszył mi w życiu. Pamiętam, że w cyklu o rozpaczy Tischner stwierdził, że w totalną rozpacz można wprowadzić człowieka nawet jednym słowem, mówiąc mu np., że jest nikim. To pokazuje, jak ważny jest kontakt między nami i to, jak się do siebie odnosimy.

Natomiast bezpośrednim pretekstem założenia hospicjum był cykl artykułów o dziecięcych hospicjach, który ukazał się w >>Tygodniku Powszechnym<< pod koniec 2003 r. Wynikało z niego, że gdyby matka mieszkająca w Krakowie potrzebowała pomocy hospicyjnej czy paliatywnej dla swojego dziecka, najbliżej mogłaby ją otrzymać w Mysłowicach, Lublinie lub Warszawie. Małopolska pod tym względem była pustynią. Już wcześniej myślałem, by zająć się pomocą dzieciom porzuconym przez rodziców, ale po przeczytaniu >>Tygodnika<< postanowiłem zająć się hospicjum”.

Początki domowego hospicjum – którego stworzenie wsparli m.in. Antoni Dziatkowiak, bp Tadeusz Pieronek, Jerzy Stuhr oraz bracia ks. Tischnera – były skromne. Dzisiaj, jak pisze w reportażu Przemysław Wilczyński („Teraz mam już dobrze”), zatrudnia ono blisko 30 pracowników (psychologów, rehabilitantów, lekarzy, pielęgniarki i „zwykłych” opiekunów) i pomaga 47 rodzinom. „ Dla każdej rodziny w potrzebie powstaje specjalny zespół – grupa lekarzy, psychologów, wolontariuszy, którzy regularnie się spotykają i ustalają: co jest najbardziej potrzebne?” Opieką objęte są całe rodziny, a nie tylko chorujące osoby, dlatego członkom rodzin hospicjum funduje m.in. stypendia i wyjazdy na wypoczynek. „Oprócz tego współpracujemy z ponad 20 rodzinami po stracie dziecka. Próbujemy im pomagać, proponując zaangażowanie w pomoc dla rodzin z dziećmi chorymi. Osoby, które same straciły dziecko, mają doświadczenie, które może pomóc innym. Rodzice chorych dzieci muszą się zmierzyć z perspektywą, że ich potomek ich nie przeżyje. To jest nieprawdopodobnie trudne. Normalną reakcją jest ucieczka – Tischner mówi o odruchu samozakłamania. To proces, w który człowiek wpada i nawet nie wie, kiedy to się dzieje. Nasze zespoły opieki próbują sprawić, by rodzic sam podjął wyzwanie. Tutaj niczego nie można robić na siłę”.

W dodatku do „Tygodnika” znaleźć też można opowieść Jolanty Goździk, lekarki związanej z Krakowskim Hospicjum dla Dzieci, oraz krótką relację Wojciecha Bonowicza z akcji „Czytam, więc jestem. Czytamy polskich filozofów”, której współorganizatorem było hospicjum. „Tygodnik” z dodatkiem tischnerowskim będzie dostępny w kioskach i innych punktach sprzedaży do wtorku 14 lipca.