Zgoda z własnym sumieniem jest szczególnie trudna przy spotkaniu z przeciwnikiem. Komu w takich przypadkach nie marzy się odwołanie do przemocy?” Przed kolejną rocznicą podpisania porozumień sierpniowych przypominamy rozdział „Etyki solidarności” ks. Józefa Tischnera zatytułowany „Przeciwnik”.

 

Tekst ks. Tischnera powstawał w gorących miesiącach, jakie nastąpiły po Sierpniu `80 i powstaniu NSZZ „Solidarność”. Zapisywał duchową atmosferę tamtego czasu, a jednocześnie starał się pokazywać etyczny horyzont dziejących się wydarzeń. Oto rozdział zatytułowany „Przeciwnik”, bardzo ważny, bo dotyczący pryncypiów rodzącego się ruchu. Czy można zawarte w nim myśli odnieść jakoś do sytuacji dzisiejszej? Odpowiedzi na to pytanie każdy udzielić musi sobie sam. Tischner napisał to, co napisał.

 

Zgoda z własnym sumieniem jest szczególnie trudna przy spotkaniu z przeciwnikiem. Komu w takich przypadkach nie marzy się odwołanie do przemocy? Kto nie pragnie posłużyć się strachem jako narzędziem perswazji? A jednak nie o to chodzi. Działanie według zasady odwetu pomnaża ilość grobów, ale nie przyczynia  się  do  wzrostu  prawdy. Porównałbym chętnie pracę sumienia do czynności sadzenia drzew. Człowiek sadzi drzewo. Jedno, drugie, trzecie, wiele drzew. Z drzew wyrasta las. Las jest. Las istnieje, trwa. Rzeczywistość lasu nie daje się przekreślić. Ktokolwiek będzie tędy przechodził, będzie się musiał liczyć z istnieniem drzew. Wędrowiec spocznie w cieniu lasu, malarz namaluje obraz, myśliwy rozejrzy się za zwierzyną. Sumienie sadzi lasy. Solidarność to ogromny las zasadzony przez przebudzone sumienia. Każdy musi się liczyć z tą rzeczywistością. Ona jest jak ziemia pod stopami.

Wiemy, że i lasy mają swych przeciwników. W jaki sposób las zwalcza przeciwnika? Las zwalcza przeciwnika w ten sposób, że rośnie, a więc tym bardziej staje się lasem. Solidarność sumień zwalcza przeciwnika, stając się tym bardziej sumieniem i tym bardziej solidarnością. Wszystko inne jest drugorzędne.

To znamienne: ruch solidarności dochodzi swych praw na innej drodze niż droga „manifestacji”. Manifestujący ludzie biorą do rąk transparenty, piszą rozmaite słowa na murach, wznoszą okrzyki i w ten sposób dają znać o tym, co myślą. Manifestacja jest przede wszystkim krzykiem. Im głośniejszy krzyk, tym potężniejsza manifestacja. Krzyk solidarności sumień wcale nie jest zbyt głośny. Jest celny. Bardzo często bywa przygłuszany przez inne hałasy. Mimo to przykuwa uwagę narodu. Działa nie na zasadzie hałasu, ale na zasadzie trafności. Lasy również rosną bez hałasu.

Znamienne jest też to, że sumienie działa, nie odwołując się do strachu. Ludzie nabrali dziś takiego obrzydzenia do strachu, że nie tylko przestali się bać, ale również przestali straszyć innych. Wydaje się, że w miejsce straszenia weszło zawstydzenie. Bierze się lustro i podstawia przeciwnikowi pod twarz, aby sam zobaczył, jaki jest. „Mówiłeś, że chcesz rządzić, a naprawdę okradałeś las”. Jest godzina wstydu. Po niej jedni tracą ochotę do rządzenia, a nawet jeśli nie tracą, to inni nie są już zdolni traktować ich na tyle poważnie, aby byli zdolni słuchać. Królowie odchodzą, bo okazali się niepotrzebni. Las wciąż rośnie.

Wyłania się jednak problem strajku. Strajk ma tutaj sens szczególny, inny niż poza granicami naszego kraju. Jaki?

1. Strajk jest protestem przeciwko moralnemu wyzyskowi pracy (por. rozdział Wyzysk). Świadomość moralnego wyzysku pracy osiąga szczyt w momencie, w którym ludzie pracy odkryją, że pracują bez sensu. Praca bez sensu może mieć różne odmiany, najczęściej jednak ukazuje się jako praca zmarnowana. Pracujemy na marne. A więc: albo pracujemy bezowocnie, albo owoce pracy są zbyt mizerne, żeby podtrzymywały i rozwijały życie, albo nie wykonujemy tej pracy, której potrzeba. Robimy wielkie wysiłki i nic z tego. Wstajemy wcześnie rano, chodzimy późno spać, jesteśmy przemęczeni, ale nasza bieda wciąż rośnie. Stąd rodzi się ból i początek protestu. Gdy praca stała się pracą bez sensu, strajk okazuje się jedyną czynnością pełną sensu.

Początek protestu nie oznacza jednak jeszcze, że protest wybuchnie. Protest wybucha wtedy, gdy zdarzy się coś szczególnego, co wzburzy ludzi. Na przykład władza zdecyduje o drastycznej zmianie cen żywności. Wtedy odezwie się głos głodnych: matek, żon, dzieci. Ludzie pracy stojący przy warsztatach nie mogą pozostać głuchymi na to wołanie. Każdy wie: „teraz trzeba coś zrobić”.

Od tego momentu rodzi się wspólnota sumień. Człowiek, który pragnie coś dobrego zrobić, staje się członkiem spontanicznie powstałej wspólnoty ludzi dobrej woli. Ma w sercu miłość do tych, dla których pracuje. Czuje na ustach smak odwagi. Wie dobrze, bez specjalnej nauki, że właśnie teraz dzieje się coś sensownego. Dorastając do strajku, dorasta do własnego człowieczeństwa. Udział w takim strajku staje się aktem moralnym, dyktowanym nakazami etyki pracy. Człowiek podnosi się z upadku i odzyskuje ludzki horyzont i ludzką godność.

 

2. Zarazem w chwilach strajku i w jakimś zakresie dzięki strajkowi krystalizuje się szczególny, nowy stosunek człowieka pracy do warsztatu pracy. Odtąd ludzie stają się prawdziwymi gospodarzami swoich warsztatów pracy. Są u siebie. Czują się w domu. Nie będą wybijać szyb, niszczyć urządzeń, opuszczać domu. Domagają się, aby warsztaty pracy, w których gospodarują, były użyte we właściwy sposób. Powtarzają: „robimy porządki w domu”.

Nie chodzi o to, jak jest na papierze. Podstawowym tytułem własności nie jest podpis, lecz praca. Warsztaty pracy należą do tych, którzy przesycili je własnym potem, krwią, którzy ogarnęli je swą troską. Chwile strajku są więc zarazem chwilami odkrywania tajemnic pracy. Praca uwłaszcza. Człowiek chce dać i dlatego zaczyna naprawdę mieć.

Praca sumienia jest jak rośnięcie lasu. Las nie tylko czerpie soki odżywcze z ziemi, ale również przemienia ziemię, aby sprzyjała jego wzrostowi. Z drzew spadają liście i igliwie, z tego tworzy się podściółka lasu. W ten sposób sam las sprawia, że ziemia zmienia swój charakter – staje się ziemią lasu. W podobnym sensie warsztat pracy dzięki pracy staje się warsztatem ludzi pracy.

 

3. Strajk jest czynnością pełną sensu wtedy, gdy praca stała się pracą bez sensu. To zrozumiałe: tam gdzie praca stała się pracą bezsensowną, sensowne jest powstrzymanie się od pracy. Chodzi o to, aby praca nabrała na powrót sensu. Zarazem jednak strajk odsłania kilka istotnych prawd o człowieku, szczególnie o człowieku pracy. Przypomnijmy te prawdy.

Teraz wiemy: to nie praca stwarza człowieka pracy, lecz człowiek pracy stwarza pracę, nadając jej właściwy sens. To on decyduje o tym, jak będzie pracował, z sensem czy bez sensu. Człowiek pracy stawia władzę, od której zależy globalny system pracy, w obliczu kluczowej decyzji: albo będzie rządzić pracą sensownie, albo sama stanie się władzą bez sensu, władzą pozorną, papierową. Władza, jeśli chce być władzą naprawdę, musi służyć logice pracy. Strajk ukazuje również to, do kogo przynależą warsztaty pracy. Chodzi o przynależność według prawdy, a nie papieru. Istotna moc strajku nie polega na tym, że się staje w opozycji do kogoś, ale na tym, że strajk okazuje się działaniem z sensem w świecie, który utracił sens.

W nowym domu rosną nowi ludzie. Nowi ludzie budują nowe domy. W nowym domu panuje miłość do tych, dla których człowiek pracuje, panuje odwaga i społeczny rozum. Jest nowe poczucie godności. W ten sposób rośnie las. Każdy, kto przechodzi, musi zdać sobie sprawę z tego, że jest las. Taki las jest największym bogactwem narodu.

 

Nowe wydanie książki „Etyka solidarności oraz Homo sovieticus” – będące reedycją niedostępnego już od dłuższego czasu wydania z 2005 roku – można zamówić tutaj.