„Słowo teatr nie ma żadnego pejoratywnego zabarwienia. Gdy mówię o teatrze narodowym Krakowskiego Przedmieścia, chodzi mi o spojrzenie na wyraźny przecież dramatyczno-przedstawieniowy charakter zachodzących tam wydarzeń”. Ciekawy wywiad z tegorocznym laureatem Nagrody Znaku i Hestii im. Ks. J. Tischnera opublikowała „Gazeta Wyborcza”.

Wywiad przeprowadzony przez Bartłomieja Kurasia nosi tytuł „Nie chcą być burżuazją” („GW” z 24 V 2011). Dziennikarz nawiązuje do wystąpienia prof. Kosińskiego podczas tegorocznych Dni Tischnerowskich, w czasie którego zinterpretował on wydarzenia po katastrofie smoleńskiej jako pięcioaktowy dramat z kilkoma momentami kulminacyjnymi. „Kiedy użyłem sformułowania >>teatr posmoleński<<, z jednej strony spotkałem się z zarzutami, że sugeruję jakoś nieautentyczność reakcji na tragedię smoleńską”, opowiada w wywiadzie. „Z drugiej strony oberwało mi się za rzekome gloryfikowanie obrońców krzyża na Krakowskim Przedmieściu i akcji politycznej PiS, jako że wydarzenia przed Pałacem Prezydenckim przyrównałem do scen z wielkich dramatów narodowych, przede wszystkim >>Dziadów<<. A ja mówię o Smoleńsku z perspektywy teatrologa, domagając się od środowisk intelektualnych wyjścia poza klincz, w którym jesteśmy trzymani przez dwupartyjny konflikt PO i PiS”.
W pierwszej części wywiadu Kosiński powtarza główne tezy swojego wystąpienia podczas Dni Tischnerowskich, podkreślając, że słowo „teatr” nie ma dla niego pejoratywnego zabarwienia. „Gdy mówię o teatrze narodowym Krakowskiego Przedmieścia, chodzi mi o spojrzenie na wyraźny przecież dramatyczno-przedstawieniowy charakter zachodzących tam wydarzeń (…). Wydaje mi się, że w tym rocznym cyklu od katastrofy smoleńskiej do pierwszej rocznicy ten spektakl został zamknięty. (…) Konstrukcja jest gotowa i cel osiągnięty. Walka o pamięć prowadzona przez PiS została w tym sensie wygrana, że na Krakowskim Przedmieściu ustanowiono wspólnotę połączoną bardzo silnymi więzami, realizującą wszystkie najwznioślejsze hasła i wzorce romantyczne”.
Druga część wywiadu przynosi m.in. kilka spostrzeżeń dotyczących przyszłości. Kosiński interpretuje w nich wydarzenia posmoleńskie już nie tylko jako teatrolog, ale też jak socjolog. „Myślę, że część Polaków może zechcieć uciec od wzorca społecznego propagowanego po przemianach ustrojowych i polegającego głównie na zarabianiu pieniędzy, by wieść dostatnie i spokojne życie. Może więc pojawić się kontrkultura skierowana przeciwko mieszczańskiej polityce PO, przeciw temu dyskretnemu urokowi burżuazji, który bez duchowości ludziom na długo nie wystarczy. Pytanie, jaka to będzie kontrkultura. (…) Choć większość protestujących na Krakowskim Przedmieściu przeciw rządzącym postrzegana jest jako wykluczeni, to oni w ogóle nie są zainteresowani mieszczańskimi wartościami oferowanymi przez rządzących”.
Kosiński poświęca też uwagę drugiej wspólnocie, która uformowała się pod Pałacem Prezydenckim. To wspólnota kontestatorów tego, co tam się dzieje. Uczony przypomina, że takie „szydercze kontrakcje mieszczą się w polskiej tradycji prześmiewczego szargania świętości. (…) Bo w polskiej tradycji leży zarówno szyderstwo, jak i wynoszenie Polski do świętości”. Przykładem jest choćby twórczość Słowackiego, Gombrowicza czy Witkacego.
„Gdyby szukać jakiegoś wspólnego mianownika polskości”, konkluduje Kosiński, „to byłoby nim chyba nieustanne kwestionowanie jej kolejnych wzorów i poddawanie jej idei ciągłym dyskusjom. Co najmniej od 250 lat polskość to nie jakaś stała cecha lub zespół cech, ale przestrzeń negocjacji i sporów”.